Z wielkim zaciekawieniem przeczytałem polemikę Mirosława Czecha (Prawicowy publicysta czyta Kartę, „Gazeta Wyborcza” z 5.12.2007 r.) z moim tekstem w „Międzynarodowym Przeglądzie Politycznym” nr 19, pismem Instytutu Sobieskiego, który Autor nazywa „PiS-owskim think-tankiem”, co jak mniemam w intencji Czecha miało zabrzmieć jak oksymoron. Mój artykuł podobno „przebił wszystko, co do tej pory głosili politycy i publicyści PiS” (czy są też publicyści PO, LiD i PSL?).
Polemika jest oczywiście wybiórcza i skrótowa, ale o to nie mam pretensji do Czecha; mój tekst ma 40 stron razem z przypisami, tekst Czecha to 9 krótkich paragrafów. Ciekawe jest to, że zbudował tak mocną krytykę na podstawie siedmiu wyjętych z kontekstu cytatów. Nie będę o wszystkich pisał.
Autor podaje, że art. 23 Karty, który nakazuje zapewnienie równości kobiet i mężczyzn we wszystkich dziedzinach, uznałem za „kuriozalny”. Zgadza się, ale w mojej krytyce nacisk nie jest położony na „równość”, lecz na „zapewnienie” odnoszące się do „wszystkich dziedzin”. Cóż to bowiem może oznaczać? Np. zapewnianie równości ilości i długości wystąpień w parlamencie (tj. to jest w Szwecji) pomiędzy kobietami a mężczyznami, niezależnie od tego, co kto ma do powiedzenia. Czy to nie zagraża wolności?
Fragmentaryzacja praw człowieka może z kolei zagrażać ich uniwersalności. Czy promowanie tzw. praw dziecka, przez niektóre agendy ONZ rozumianych jako prawo do swobody seksualnej, nie zagraża prawom rodziców do wychowania dziecka? Czy nadmierne promowanie praw kobiet nie może z kolei zagrażać prawu do życia, jeżeli za podstawowe prawo kobiety uznamy prawo do aborcji, elegancko nazywane prawem reprodukcyjnym? Czy Czech jest w stanie zapewnić, że tak nie jest? (Nawiasem mówiąc tekst pisałem dosyć dawno, ale nie pamiętam, abym w tym kontekście wspominał o „prawach mniejszości etnicznych”, co zarzuca mi Czech; mam nadzieję, że jego intencją nie było wplątanie mnie w jakiś wątek antysemicki, o który mogę być z gruntu podejrzany jako „prawicowy publicysta”.)
Czy zatem Autor może mnie skutecznie przekonać, że taka fragmentaryzacja nie powoduje, będąc zarazem jej skutkiem, ideologicznej wojny w świecie polityki, gdzie spierają się rzecznicy emancypacji z tradycjonalistami? I czy rzeczywiście, tak jak to ująłem w tekście, prawa człowieka nie stały się w ich publicznym odbiorze „elementem przyznającym prawo do partycypacji w [demokracji]”? W końcu rzekomo podpisanie protokołu brytyjskiego przez rząd uczyni z Polaków „obywateli drugiej kategorii”.
Jako, że Czech stwierdza, że „Brachowicz musiał coś pochwalić”, to i tym razem pochwalę; pochwalę samego Czecha za to, że na końcu mimowolnie wzmocnił moją tezę. „Po lekturze tekstu Brachowicza trudno się dziwić, że w Europie uznawano Polskę za ‘chorego człowieka’”, pisze komentator Gazety. No cóż, proszę Pana, jeżeli sam fakt posiadania innego zdania w UE uznawany jest za przejaw „choroby”, to ostatecznie z całą pewnością możemy stwierdzić, że istnieje w niej „chorobliwe dążenie do równości za wszelką cenę”.
Maciej Brachowicz
P.S. Tekst ten wysłałem również jako polemikę to GW choć nie liczę na "sukces". A tu link do oryginału:
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75515,4732907.html?nltxx=961608&nltdt=2007-12-06-02-06
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka