Pressje Pressje
33
BLOG

Kiedy i jak ratyfikować Traktat?

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 6

Procedura ratyfikacji Traktatu Reformującego w Unii Europejskiej już się zaczęła. Polski rząd rozważa, kiedy taka procedura powinna odbyć się w Polsce; spieszyć się, aby znaleźć się wśród europejskich „prymusów”, czy poczekać spokojnie na rozwój sytuacji? Z dochodzących do nas sygnałów wynika, że raczej ta pierwsza opcja ma więcej zwolenników.

 

Sam Traktat jest do przyjęcia, choć wszelkie opowieści o demokratyzacji Unii i zbliżaniu jej do obywatela należy odłożyć między bajki. Traktat nic tu nie zmieni! Wątpię również, aby wniósł zdecydowaną zmianę do Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa UE: bez woli państw taka polityka nie będzie działać dobrze, a jak pokazują spięcia między Berlinem a Paryżem, tradycyjnymi sojusznikami w integracji, takiej woli brak. Nam też nie koniecznie taka wspólna polityka musi zawsze odpowiadać. Kompletną nieprawdą okazało się również twierdzenie, że bez nowego traktatu poszerzona Unia będzie źle funkcjonować. Unia działa zupełnie przyzwoicie. Mimo to dobrze, aby ta debata konstytucyjna w końcu znalazła swój finał, gdyż są poważniejsze problemy do rozwiązania na poziomie europejskim, tj. gospodarka czy bezpieczeństwo energetyczne. Choć w razie niepowodzenia procesu ratyfikacji w którymkolwiek państwie płakać po tym traktacie nie będę.

 

Z ratyfikacją Traktatu jednakże bym się nie spieszył. Na razie został on ratyfikowany jedynie na Węgrzech, w głosowaniu Zgromadzenia Narodowego. Czy to dobry przykład? Nie za bardzo. Rząd tego kraju jest bardzo niepopularny, znany z kompletnego braku szacunku dla własnego narodu. Socjalistyczny premier, Ferenc Gyurcsany, wielbiciel Putina, działa na szkodę państwa w zakresie bezpieczeństwa energetycznego, a parlament Węgier legalizuje związki homoseksualne przy sprzeciwie 70 % społeczeństwa, które, co ciekawe, jak na warunki środkowo-europejskie jest raczej zsekularyzowane. Wygląda na to, że kierował się bardziej „europejskimi wartościami”, niż wolą swojego własnego narodu… 

Czy Węgry powinny stanowić przykład dla polskich polityków? Jest w tym coś głęboko niepokojącego; jak zauważył Michał Szułdrzyński „proeuropejskie elity polskie znacznie więcej łączy z proeuropejskimi elitami niemieckimi czy francuskimi niż z resztą polskiego społeczeństwa” (Unia Europejska czy demokratyczna?, „Gość Niedzielny”, 6 stycznia 2008). Niedobrze by było, gdyby podążanie za mityczną europejskością stanowiło główny wyznacznik decyzji w tak istotnej sprawie… 

Są jednak kraje, tj. Słowenia czy Irlandia, które rozważają szybką ratyfikację z bardziej rzeczowych powodów. Dla Słowenii są to głównie względy polityczne, wynikające z podjętej właśnie prezydencji Unii, która powoduje, że chcą być przykładem dla innych. W takich warunkach, gdy kraj ma zinstytucjonalizowaną rolę przywódczą, to może mieć sens. Dla Irlandii są to znowu względy ekonomiczne – żaden kraj nie korzysta ekonomicznie tak dobrze na członkostwie w UE, jak Irlandia. 

Czy podobne przyczyny zachodzą po stronie polskiej? Polityczne bez wątpienia nie; nie jesteśmy zobowiązani dawać przykładu, a naiwna wiara, że jak wykażemy się „europejskością”, to znacznie poprawimy swoją pozycję, jest tylko wiarą, niepotwierdzoną żadnym doświadczeniem. Bardziej przekonujące są argumenty ekonomiczne, ale nie mogą być również czynnikiem rozstrzygającym - nie można podejmować istotnych decyzji politycznych w imię korzyści finansowych. 

Co zatem robić? Wydaje się, że warto poczekać i wykorzystać ten czas na to, aby Traktat znalazł większe społeczne zrozumienie, przy czym nie chodzi o jego apologię, a jedynie o to, aby Polacy byli świadomi tego, jaka jest ich przyszłość w Unii i co ją warunkuję (ogranicza). Społeczeństwo polskie nie jest (jeszcze) tak eurosceptyczne, jak społeczeństwo francuskie, tak więc akcja mająca na celu wyjaśnienie zawartości Traktatu nie przyniesie tak katastrofalnych (dla Traktatu, nie Unii) skutków, jak ta we Francji, podjęta przez Chiraca, może natomiast zwiększyć świadomość narodu w procesie integracji, która obecnie ogranicza się do tego, że z tego jest kasa. 

Powraca też pytanie, jak ratyfikować Traktat, przez referendum czy drogą parlamentarną? Bez wątpienia Traktat wchodzi w zakres art. 90 Konstytucji RP, także ta alternatywa jest obowiązująca. Referendum oczywiście rząd się boi, nie dlatego, że Polacy mogliby zagłosować przeciw, lecz dlatego, że mogłoby wywołać żądania referendów w innych państwach oraz okazać się porażką propagandową, ze względu na małą frekwencję. Ta druga groźba jest więcej niż realna, w takim wypadku powróciłoby pytanie, co dalej; czy procedura ratyfikacji zakończyła się niepowodzeniem, czy wraca do  Parlamentu, który ma teraz podjąć decyzję 2/3 głosów w obydwu izbach. 

Rzeczywiście taka groźba stanowi pewną zachętę do wejścia na drogę parlamentarną od samego początku, mimo to, narodowi nie powinno się tak łatwo odbierać możliwości głosu w sprawie, która tak mocno dotyczy jego państwa. Dlatego, jeżeli ktoś pragnie referendum w sprawie Traktatu Reformującego zachęcam do oddania głosu na stronie: 

www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=2811.

 

Nie spieszmy się z ratyfikacją Traktatu, wykorzystajmy najbliższe miesiące na rzetelną debatę a w drugiej połowie roku podejmijmy bardziej świadomą decyzję, czy to w głosowaniu parlamentarnym, czy w referendum!

 

Maciej Brachowicz
Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka