Według opublikowanego zestawienia SW Research – influencer jest zawodem, któremu ufamy najmniej! Na 42. pozycje rankingu, internetowi twórcy zajmują niechlubne 41. i 42. miejsca. Karina Hertel, partnerka zarządzająca agencji inflencer marketingu BrandLift – wyjaśnia, co wpływa na tak niski poziom zaufania wobec influencerów.
- W kwietniu 2024 r. tylko w Polsce było ok. 700 tys. twórców internetowych, których można zakwalifikować jako influencerów. Zdecydowana większość z nich, to osoby o zasięgu do 10 tys. obserwujących (nanoinfluencerzy), a wśród nich liczne grono bardzo jakościowych twórców. Oprócz internetowych celebrytów znajdują się też specjaliści i eksperci w danych dziedzinach, co jest poparte ich doświadczeniem zawodowym, wykształceniem. Niejednokrotnie wyróżniają się szerokim zasięgiem (nawet ponad milionowym), autorytetem – często są to osoby znane też z mediów innych niż internetowe. Zatem tak duże uogólnienie całej grupy zawodowej influencerów jest niezwykle krzywdzące.
Sądzę, że na wyniki rankingu ma wpływ przede wszystkim wciąż niska świadomość i duża niewiedza ze strony odbiorców – względem tego, kim tak właściwie influencer jest, jak wygląda jego dzień, ile czasu poświęca na pracę, na zbudowanie zaufania, zgromadzenie wiernych odbiorców, klientów i jaki jest tak naprawdę jego wpływ.
Jak w każdej dziedzinie tak i w przypadku infuencera początki są bardzo przyziemne a perspektywa sukcesu niepewna. Tworzenie jest czasochłonne, budowanie grona obserwatorów wymaga miesięcy a nawet lat. W dodatku w tym czasie trzeba się liczyć z brakiem dochodów za swoją pracę, często też przemęczeniem, bo zwykle na początku jest to zajęcie dodatkowe – po godzinach pracy zarobkowej. Ta perspektywa jest mocno pesymistyczna i pełna niewiadomych. Duża dyspozycyjność, kreatywność, znajomość narzędzi video, foto, programów do obróbki graficznej czy voice over to zaledwie początek długiej listy zasobów i kompetencji, które influencer musi posiąść, by stać się docenianym czy wpływowym i wiarygodnym twórcą. Często z perspektywy odbiorcy ten wysiłek jest kompletnie niedostrzegalny, co powoduje, że łatwiej jest mu wydać negatywną opinię. Ocenić nisko, niejednokrotnie ze szczyptą zazdrości.
Tymczasem zdarza się, że zaawansowani internetowi twórcy to nawet kilkuosobowe zespoły, które łączą szereg specjalizacji, by efekt końcowy był możliwie jak najbardziej skuteczny, wiarygodny i autentyczny. Wielogodzinne research-e są zamykane w kilkusekundowych relacjach lub rolkach, które podane są w tak przystępnej formie, że odbiorcy na pierwszy rzut oka nie dostrzegają trudu, który się za tą treścią kryje. Co więcej, wiedza ta jest udostępniana za darmo, więc też z perspektywy odbiorcy – ta wartość nie jest materializowana.
Zwiększenie świadomości społecznej względem istoty i pracy twórców internetowych jest jednym z wyzwań, nad którym nieustannie pracujemy. Wierzę, że wiarygodny influencer się w pełni obroni i poziom zaufania do takich twórców internetowych będzie stopniowo rósł. Już teraz obserwujemy wiele sukcesów influencerów wyrażony tysiącami sprzedanych książek, udziałem w innych formatach np. telewizyjnych, jak w przypadku np. Michała Korkosza (Rozkoszny) czy Aleksandry Pakuły.
Profesja twórcy internetowego to permanentne wystawienie się na publiczną - często pochopną i powierzchowną ocenę. Kluczem jest autentyczność, spójność i rzetelność w zakresie prezentowanych treści czy wyznawanych wartości.
Oczywiście, jak w każdej społeczności - także wśród twórców internetowych można spotkać osoby, które wzbudzają kontrowersje, przekraczają granice moralne lub etyczne, ale znaczące jest to, że nie jest to ogół środowiska influencerskiego i często w bardzo krótkim czasie ich wiarygodność jest weryfikowana w dosadny sposób przez followersów, przed którymi żaden fałsz się nie ukryje - mówi Karina Hertel, partnerka zarządzająca agencji inflencer marketingu BrandLift.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo