Frasobliwy-J.S. prognostyk salon24
2010-02-09
Ryba psuje się do ogona ! - Refleksje nad ostatnimi sondażami.
Po wybuchu afery hazardowej – jednej z największych w III RP, bo dotyczącej polityków ze szczytu władzy i jednocześnie udokumentowanej niepodważalnymi nagraniami – sondaże poparcia dla Platformy Obywatelskiej dołowały przez kilka miesięcy, spadając do poziomu 25%. Ta reakcja sporej części elektoratu mogła być odpowiedzią nie tylko na samą aferę, lecz również na dość pasywne, kunktatorskie i niejednoznaczne stanowisko całej partii wobec jej aktorów. – Mogła również uchodzić za przejaw zdrowia moralnego tej populacji – za oznakę, że naprawdę mogą mieć dla niej znaczenie tradycyjne standardy moralne, które im PO obiecywała. Wszystko również wskazywało, że kryzys poparcia dla Platformy w obliczu porażających dowodów w postaci nagrań in flagranti – w najlepszym wypadku świadczących o marnej kondycji moralnej niektórych przywódców partii sprawującej władzę – będzie miał charakter długotrwały. – A tu niespodzianka! – Pod koniec ubiegłego tygodnia TVP-Info podało zaskakujące wyniki badań opinii publicznej, wskazujące, że poparcie dla partii politycznych wróciło do poziomu sprzed afery. – Znów PO 57%, PIS 24%, SLD 12%, PSL 5% – zupełnie jakby nic się nie stało. Zakładając, że wyniki są prawdziwe (dotychczas stacja ta specjalnie nie fałszowała sondaży) można przypuścić, że w ostatnim czasie zaszło coś istotnego, co nagle krzywą poparcia dla PO odgięło niczym łuk po oddaniu strzały. Wytłumaczenie tego zjawiska może być chyba jedno, że ma to jakiś związek z wystąpieniami liderów PO przed komisją hazardową, które przecież ostatnio najmocniej absorbowały uwagę społeczeństwa. Jeśli tak, to czy nagły powrót zaufania ma jakieś uzasadnienie w przebiegu zeznań zamieszanych prominentów przed obliczem Komisji? – Czy przesłuchania wypadły pomyślnie dla podejrzanych „świadków”, pełniących ważne funkcje państwowe? – Czy zdołali się rzeczywiście oczyścić na tyle, by odzyskać zaufanie wyborców, by przywrócić sobie i partii należną cześć i szacunek? – Czy też może udało się wykazać, że padli ofiarą jakiegoś fałszerstwa, podłej intrygi ukutej przez CBA-KGB? – Bynajmniej! –– W moim odczuciu oraz bardzo wielu osób z mojego bliższego i dalszego otoczenia, nic takiego nie zaszło, co mogłoby to uzasadnić! Owszem, na razie śledczy nie zdołali uchylić szerzej tajemnic afery, co mogłoby uczestników skandalu pogrążyć, lecz nie zaszło również nic, co pokazałoby aferzystów w lepszym świetle. – Oczywiście wyjaśnienie afery do końca było bardzo utrudnione, dlatego, że „szanowne” Prezydium Komisji zdominowane przez PO, od jej zarania nie zapewniło warunków dla rzetelnego i uczciwego dochodzenia, a przeciwnie, w sposób rekordowo skandaliczny sterowało jego przebiegiem. Przybierające momentami monstrualne rozmiary manipulacje zastosowane przez platformerską – partyjniacką większość w Komisji, to m.in.: ustalenie zbyt krótkiego terminu pracy dla tego gremium – skutkujące dużym pośpiechem i zmęczeniem śledczych; nadmierne rozciągnięcie przedmiotu badań na całą historię legislacji branży hazardowej, mające na celu rozmycie odpowiedzialności sprawców skandalu; dążenie do przerzucenia odpowiedzialności na polityków innych opcji; permanentne kneblowanie, dezawuowanie i krępowanie członków Komisji reprezentujących opozycję; blokowanie dostępu do niezbędnych materiałów z dochodzenia i stenogramów z przesłuchań; ustawianie kolejności zeznań świadków w taki sposób, by ci najbardziej podejrzani mogli wysondować wiedzę tych, których zeznania mogły by ich obciążyć, co pozwalało na odpowiednie przygotowanie się do przesłuchań, etc. etc. – W zupełności wystarczy! – Szwindle Komisji pod przewodnictwem posła Sekuły, obciążające sumienie PO i jej sojuszników, były tak ordynarne, że nie mogły być nie zauważone nawet przez te osoby, które znały jej pracę wyłącznie z obróbki w dziennikach telewizyjnych i gazetach, gdyż tym razem informowały one szczodrze o wszystkim, nie szczędząc negatywnych opinii. – Oczywiście pomimo zabiegów ze strony Prezydium, by stworzyć przesłuchiwanym najlepsze warunki do wybielenia wizerunku, w żadnym wypadku zeznania samych zainteresowanych nie mogły dać jakiejkolwiek podstawy do zmiany negatywnego nastawienia wyborców. Podejrzani, którzy wcześniej dali się poznać jako aparatczycy sprawni intelektualnie i brylujący w mediach, korzystając jak tylko się da z przychylności i opieki „swoich” w Komisji, jak jeden mąż w trakcie przesłuchań zachorowali na zaawansowaną sklerozę, konsekwentnie ściemniali, lawirowali, zalewali obserwatorów wiadrami wody retorycznej, nie przegapiając jednocześnie żadnej okazji, by uderzać bezczelnie w rzekomych prześladowców – zwłaszcza w CBA. Wszystko razem wyraźnie wyglądało na wspólnictwo w zasłanianiu prawdy, pomiędzy dominującymi w Komisji przedstawicielami Platformy i aferzystami!
Czyż wszystko o czym tu mowa mogło umknąć uwadze milionów zwolenników Platformy? – Czy można mówić o przypadku zbiorowej ślepoty wobec jawnych kpin z praworządności i społeczeństwa – na taką skalę? – Nie sądzę!
Jeśli więc przebieg Komisji – przynajmniej w świetle elementarnych kryteriów przyzwoitości, wynikających z odwiecznych zasad zachodniej etyki, która nie akceptuje krętactwa i chodzenia w zaparte – nie dał podstaw do tak znacznej i raptownej zmiany nastawienia elektoratu, to jak wytłumaczyć omawiane tu zjawisko nagłego wybaczenia? – I znów możliwa jest chyba tylko jedna odpowiedź, niezbyt przyjemna i nie napawająca optymizmem!
Tą jedynie sensowną odpowiedzią może być konstatacja, że elektorat Platformy nie jest wcale – jak wielu się łudzi – populacją zdezorientowaną, zwiedzioną, czy też zahipnotyzowaną przez polityków tego ugrupowania, lecz w sposób całkiem świadomy i przytomny akceptuje postawy reprezentowane przez polityków pokroju tych zamieszanych w aferę, gdyż odpowiadają one w pełni jego interesom, poglądom i wyznawanym wartościom. – Akceptuje je w pełni, gdyż nie przeszkadzają mu postawy niehonorowe, cwaniackie i życzy sobie, aby życie publiczne było właśnie w oparciu o nie zorganizowane – gdyż czuje się w tym swojsko i bezpiecznie. – Aż boję się głośno wypowiedzieć to najgorsze przypuszczenie, że w dużej mierze może się on już składać z elementów zdemoralizowanych, które wyznają i cenią postawy geszefciarskie, makiaweliczne, „pragmatyczne”, „na skróty”, „zaradne”, nacechowane sprytem i cynicznym stosunkiem wobec patologii, takich jak choćby korupcja. – Niewykluczone, że w znacznej mierze wyznaje on już ”moralność poza dobrem i złem" i postępuje wedle zasady „piekła nie ma”. Elektorat ten znajdując swoją polityczną niszę, przestał się już ukrywać w swego rodzaju szarej strefie i dzięki okrzepnięciu w życiu politycznym negatywnych zjawisk (m.in. za sprawą PO), ma szanse przejść w strefę całkiem białą. Boję się, że w dużej mierze składa się on z elementów uprawiających na mniejszą czy większą skalę, różne geszefty i traktuje rządzących jako gwarantów dalszego trwania w tym „dobrostanie”. – Zawsze bezpieczniej i swojsko gdy władza jest wyrozumiała i „nasza”. Należy zauważyć, że ewidentny skandal wyzierający z nagrań, oraz podejrzanie pasywna postawa partii wobec przedstawicieli "hazardowej gangreny", nawet na moment nie zachwiała poparciem żelaznego elektoratu PO liczącego aż 25% czynnych wyborców, który okazał się niewrażliwy i twardy jak skała. Pozostałe 32%, które w pierwszym odruchu zwątpiło w obliczu skandalu z hazardowym „lobbingiem”, lekko udzieliło rozgrzeszenia „bohaterom” afery i na nowo obdarzyło ich zaufaniem. – Wielce prawdopodobne, że postąpiło tak nie dlatego, iż zdołali oni zmyć brud ze swego oblicza, lecz że zaimponowali PR-rowską sprawnością i skutecznością w ślizganiu się wobec opinii publicznej!
Choć społeczeństwo polskie z dawien dawna przejawiało daleko idącą tolerancję (w złym tego słowa znaczeniu) wobec negatywnych zjawisk w sferze prywatnej, to chyba nigdy jeszcze tak ostentacyjnie nie akceptowało ich w życiu publicznym. Obecny stan jest niewątpliwie wynikiem długich dziesięcioleci, negatywnych wpływów i eksperymentów społeczno-politycznych (zabory, komunizm, postkomunizm), które pozostawiły daleko idące – negatywne skutki w świadomości Polaków, lecz nigdy nie poczyniły spustoszeń na taką skalę jak trwająca od 20-tu lat neoliberalna dekonstrukcja! Wiadomo, że obie sfery – polityczna i prywatna obywateli wzajemnie na siebie oddziałują. – Jaka władza, takie społeczeństwo i odwrotnie! Zapewne niewesoła przyszłość czeka nasz kraj, jeśli one wzajemnie zdynamizują się w złą stronę!
Uważam, że opisane tu zjawiska naprawdę zasługują na poważną troskę i debatę, ponieważ przyjęły groźne rozmiary!
Zróbmy coś, bo inaczej ryba zepsuje się do ogona, i wszystko dookoła zaśmiardnie!
Janusz Szostakowski
Janusz Szostakowski 15.09.2009 r.
Niewdzięcznicy !
Czarna niewdzięczność w TVP i Polskim Radiu
Chwała Bogu! – Dzięki wetu prezydenta Kaczyńskiego do ustawy medialnej, telewizja publiczna i radio zostały ocalone przed zagładą, jaką chciała im zgotować w napadzie szaleństwa Platforma Obywatelska. Fakt, że TVP i PR w publicystyce politycznej są jeszcze dalekie od doskonałości i obiektywizmu, widać i słychać każdego dnia. Można to najlepiej sprawdzić (co wszystkim polecam) nagrywając wystąpienia polityków w oryginale – nadawane przeważnie w godzinach niskiej oglądalności, i skonfrontować je z obróbką w dziennikach tych stacji, nadawanych w godzinach największego odbioru. Jednak mimo wszystko, z uwagi na i tak wyraźnie większy obiektywizm na tle przeważającej części mediów prywatnych, np. „Agory”, TVN czy „Polsatu”, jak również masowy odbiór, są media publiczne dobrem bezcennym. Ich znaczenie polega przede wszystkim na zapewnieniu na poziomie niezbędnego minimum kontaktu ze społeczeństwem politykom opozycji, czego media prywatne, za którymi z reguły stoją jakieś „niewidoczne siły” (nie ma w Polsce wielkiego kapitału wolnego od wpływów) nie gwarantują, a bez czego demokracja jest trudna do wyobrażenia. Można więc stwierdzić bez przesady, że uratowanie mediów publicznych to sukces o znaczeniu historycznym, który powinien zostać uczciwie odnotowany na koncie ich głównych obrońców, czyli posłów PIS-u i Prezydenta. Wydawać by się mogło, że grupą, która powinna być szczególnie wdzięczna obrońcom TVP i PR jest zatrudniona tam ekipa. Przecież z chwilą upadku lub prywatyzacji firmy, większość redaktorów i dziennikarzy wylądowałaby na „zielonej trawce”, lub znalazła drugorzędne zajęcie w mediach prywatnych, co zważywszy na możliwość utraty legendarnych apanaży, mogłoby być dla nich bardzo bolesne. Właśnie dlatego ze strony tegoż personelu należałoby spodziewać się gestów wdzięczności, docenienia i nagłośnienia sukcesu, należnego uhonorowania dobroczyńców! – Ale gdzież tam! – Przeciwnie! – Zamiast należnej podzięki, zamiast radości na twarzach prezenterów, zamiast przyzwoitej informacji na temat przebiegu walki, uczciwej oceny, media publiczne zafundowały nam co?... – Kolejną kampanię przeciwko PIS-owi! – „Kto czyni dobro ten sieje niewdzięczność” jak celnie zauważyła Agata Christie. – Zamiast skoncentrować się na akcie cudownego ocalenia, wykreowano sprawę domniemanego tajnego sojuszu PIS z SLD, nachalnie forsując wątek chwilowego i zarazem koniecznego porozumienia taktycznego z przeciwnikiem w słusznej sprawie obrony mediów, pomimo, że bardziej szokujących porozumień było już przecież bez liku, z porozumieniem Platformy i LPR (uosobionej w osobie prezesa Farfała) włącznie. Niemiłosiernie eksploatując omawiany tu wytwór perfidnej propagandy, chciano znów skutecznie przykryć sukces PIS-u i prezydenta, zgasić dobre wrażenie i oczywiście poprzez wzbudzenie podejrzeń o oportunizm podkopać zaufanie do tej formacji. Dla podkręcenia efektu, przypieczętowano całość judaszowym pocałunkiem, czy też raczej midasowym dotknięciem Kwaśniewskiego, którego wyrachowana, cyniczna i prowokacyjna propozycja współpracy z PIS-em, miała zaiste charakter propozycji sycylijskiej – nie do odrzucenia! Oczywiście newsa z Kwaśniewskim skwapliwe media publiczne nie pominęły. „Spiskowa” kampania w której media publiczne wzięły aktywny udział, mająca wszelkie znamiona prowokacji i manipulacji, jest niezbitym dowodem, że również media publiczne są upolitycznione, ale nie przez PIS – jak głosili uparcie wszyscy konkurenci, i co miało być jednym z głównych powodów forsowania nowej ustawy przez PO, ale właśnie przez jego przeciwników! – Mimo wszystko z powodów wyłożonych na wstępie warto było stoczyć tę walkę, za którą należą się wielkie podziękowania zasłużonym w tym dziele politykom afirmującym polską rację stanu! – Panowie! – Dla dobra Polski warto nawet narażać się diabłu!
Janusz Szostakowski
15.09.2009 r.
Inne tematy w dziale Polityka