frasobliwy-j.s. frasobliwy-j.s.
163
BLOG

VOIT I JEJ SAMOBÓJCZY GOL !

frasobliwy-j.s. frasobliwy-j.s. Polityka Obserwuj notkę 14

Nie będę ukrywał, że wracając po kilkudniowej absencji na forum Salonu, miałem dziwne przeczucie, że znów trafię na jakiś przebój literacki blogerki Voit, który mną wstrząśnie – i niestety nie pomyliłem się! Pomimo, że po lekturze kilku wiekopomnych dzieł tej pani, postanowiłem solennie, że już nie będę zaprzątać sobie głowy tą lekką, łatwą i nieprzyjemną literaturą, niepotrzebnie odciągającą uwagę od wielu wartościowych tekstów pojawiających się na forum, to jednak niezdrowa pokusa przeżywania jakiś ekstremalnych doznań, jakiegoś masochistycznego wystawienia się na prowokację, kazała mi zajrzeć do jej wystrzałowego wpisu z soboty, pt. „Temat tabu, czyli Jadwiga Kaczyńska”. Oczywiście autorka jak zwykle nie zawiodła mojej chorej ciekawości i zostałem, tak jak większość czytelników tego tekstu, maksymalnie uraczony.

Wydawało mi się, że w swoich wrzutach, takich jak „Prehistoria. Elemu w edukacji”, „Lewica, prawica, nawalanka”, czy „Komisja śledcza do spraw pomylonych”, nasza mistrzyni wspięła się już na szczyty cynizmu,  manipulacji i prowokacji, lecz niestety okazało się, że nie jest to jeszcze kres jej możliwości. Ostatni produkt, co tu ukrywać ma jeszcze większy kaliber i bije tamte na łeb, radykalizmem, bezczelnością, stronniczością i hipokryzją. W tekście tym, którego tu nie ma potrzeby referować, gdyż jest łatwo dostępny, autorka znana w Salonie z wielkiej „wrażliwości” ludzkiej, botanicznej i zoologicznej, raczyła wyrazić święte oburzenie z powodu rzekomego zaniedbywania obowiązków przez prezydenta RP, który jest nadmiernie zaabsorbowany okazywaniem troski umierającej matce – a które to zaniedbania mogą powodować zagrożenie dla polskiej racji stanu. Właściwie publikacja nie powinna być warta fatygi, gdyż autorka popełniła co najmniej dwa błędy, przez które już na wejściu położyła swoją sprawę. Po pierwsze w swoim doniesieniu o domniemanych zagrożeniach oparła się na informacjach zaczerpniętych z niewiarygodnego brukowca, który nazywa się „Fakt”. Po drugie wysunęła bardzo surowe oskarżenia wobec prezydenta o zaniedbywanie obowiązków z powodów prywatnych, pominąwszy to, że akurat przedstawiciele ekipy rządzącej, z którą sympatyzuje, ostentacyjnie poświęcali czas służbowy na prowadzenie długotrwałej i naruszającej ustawę kampanii wyborczej, zaniedbując funkcyjne obowiązki. Przemilczawszy te głośne w mediach fakty, pokazała stronniczość i obnażyła prawdziwe intencje, które nie polegały na szczerej trosce o interes państwa, ale na chęci dołożenia przeciwnikowi politycznemu. – To wszystko jednak jest głupstwem, można powiedzieć normalką w ramach walki politycznej, gdyby nie inny aspekt publikacji pani Voit, tak dla niej typowy, wobec którego nie można przejść obojętnie. Polega on na karygodnej próbie zdezawuowania postawy prezydenta, okazującego cześć umierającej matce poprzez czuwanie nad nią – matce z którą, jak publicznie wiadomo, jego i brata łączą silne więzi. Tę próbę zdeprecjonowania postawy prezydenta, pełnej głębokiego i szczerego uczucia wobec umierającego rodzica, można i należy odczytać jako zamach na wielką wartość, którą jest usankcjonowana od zarania dziejów, pełna nabożnej czci, postawa wobec śmierci rodzica – postawa, której Polacy i chrześcijanie od zawsze okazują najwyższy szacunek i wyjątkową wyrozumiałość gdy towarzyszy jej społeczna i zawodowa dysfunkcja – bez różnicy, czy dotyczy ona zwykłego człowieka, czy osoby publicznej. – Obowiązek towarzyszenia umierającemu rodzicowi w ostatniej godzinie życia, to oczywiście jeden z najstarszych kanonów moralnych i najgłębsza potrzeba o charakterze spontanicznym, właściwa człowiekowi. Brak proporcjonalnej reakcji ze strony osoby dotkniętej śmiercią kogoś z najbliższych, zawsze budzi podejrzenia co do jej stanu moralnego i uczuciowego – co do jej wychowania i poziomu kultury! – To prawda, że odwiecznie usankcjonowane postępowanie, o którym tu mowa zanika coraz częściej wskutek rozpadu więzi społecznych, czy właśnie wskutek ideologicznie motywowanej demoralizacji społeczeństwa, jednak wciąż pozostaje kategorią zachowań najbardziej odpornych na negatywne zmiany społeczne i jest ciągle dla zdecydowanej większości aktualne, nie tylko w skali prywatnej, ale również jako wzorzec i dezyderat dla całego społeczeństwa, czego najlepszym wyrazem jest niezwykle silny sprzeciw wobec publikacji, okazany na blogu autorki! Właśnie sprzeciw ten jest ważnym świadectwem, że nasza stara kultura jeszcze się trzyma! – Oczywiście w ramach tej wciąż szczęśliwie obowiązującej kultury, postawa prezydenta jest całkowicie na miejscu i nie jest w żaden sposób sprzeczna z pełnioną przez niego funkcją! – Przeciwnie – jest przykładna dla wszystkich i z wszech miar zasługująca na pochwałę!

Wyrażone przez panią Voit stanowisko pozbawione współczucia i zrozumienia wobec cierpienia prezydenta, wyraźnie kontrastuje z deklarowanym wcześniej przywiązaniem autorki do humanistycznych wartości i do okazywanej wielokrotnie wrażliwości, np. wobec skrzywdzonych zwierząt?! – Mocne postawienie w felietonie obowiązku wobec państwa przed obowiązkiem natury moralnej (służba ponad człowieczeństwem i miłością, będącą przecież na sztandarze PO), oczywiście również stoi w sprzeczności z deklarowanym przez autorkę światopoglądem liberalnym, w ramach którego poglądy o charakterze propaństwowym, nie należą przecież do priorytetowych?! – Wszystko to świadczy o tym, że pani Voit może bardzo łatwo zdradzić swoje poglądy, gdy w grę wchodzi ochota przywalenia z całej siły przeciwnikowi politycznemu!

Początkowo w oparciu o inne publikacje autorki, również pełne zuchwałych prowokacji, niefrasobliwych prób deprecjonowania wartości narodowych, historycznych i moralnych, odnosiłem wrażenie, że ma ona jakieś kłopoty natury psychologicznej – kłopoty w zakresie umiejętności rozróżniania znaczenia rzeczy i zjawisk, spraw ważnych od nieważnych – problemy w zakresie wartościowania. Uważałem, że wynika to raczej z lekkodusznego usposobienia, lub innych przyczyn natury osobowościowej, niż ideologii, o czym napisałem w „Polityka częścią popkultury!”i „Niebezpieczna blogerka Voit!”. Dziś już mam pewność, że autorka mimo maski osoby zdystansowanej wobec polityki jest bardzo wyraźnie zdeklarowana politycznie. Jest fanatycznym graczem politycznym, który z zimnym wyrachowaniem prowokuje przeciwników. W omawianym tu felietonie rzuca w twarz elektoratowi pisowskiemu (w znacznej mierze propaństwowemu) silnie zabarwioną polityczną antypatią oskarżenie, że prezydent nie spełnia swej roli wobec państwa, by w ten sposób podważyć zaufanie do niego ze strony zwolenników i jednocześnie dotkliwie nakopać w czułe miejsce całej znienawidzonej opcji politycznej?!  – Tak! – Znienawidzonej! – gdyż naprawdę pani Voit, tak samo jak wielu jej podobnych hipokrytów, mimo deklarowanej otwartości, światowości, wrażliwości i miłości do wszystkiego co żyje, w gruncie rzeczy jest pełna nietolerancji i delikatnie mówiąc, bardzo nieprzyjaznych uczuć dla tych, których uważa za przeciwników ideologicznych i politycznych. Podejrzewam, że w przypadku naszej publicystki, te negatywne uczucia stoją wyżej niż rozum, i że dominują u niej nad całą sferą poznawczą!

Będąc osobą dociekliwą, która interesuje się nie tylko zjawiskową stroną rzeczywistości, postanowiłem ustalić jakiego rodzaju uwarunkowania mogą stać za dekonstruktywistyczną postawą pani Voit, tak bardzo reprezentatywną dla niektórych kręgów ideowych. Ponieważ jestem od niedawna uczestnikiem tego forum i znam autorkę tylko z ostatnich felietonów, zajrzałem do jej wcześniejszych publikacji, by dowiedzieć się o niej coś więcej. Tak się składa, że pani ta o wyraźnie ekstrawertycznych i ekshibicjonistycznych cechach charakteru sporo opowiada o sobie, o rodzinie i swoim środowisku, więc przeglądając ten bogaty materiał, można takie uwarunkowania z dużym prawdopodobieństwem zidentyfikować. Szczególnie miarodajne mogą tu być notki o tytułach „Rozmowa”i „Oj…Dokumenty głupcze!”. Z nich m. in. można uzyskać jak mi się wydaje ważną informację, iż nasza salonowa publicystka jest mieszanego pochodzenia. W notce pt. „Rozmowa” pisze o sobie. „A ja jestem kundel totalny. Babcia była Niemką, dziadkowie pochodzili z Litwy, byli Francuzi, Anglicy, Włosi, Białorusini, Litwini, Ukraińcy…”. Z notki tej możemy również dowiedzieć się, że jej dziecko ma pochodzenie żydowskie. – Nie mam oczywiście nic wobec czyjegoś pochodzenia, gdyż ono nie musi automatycznie powodować jakiś negatywnych konsekwencji osobowościowych, światopoglądowych czy innych, jednak nabieram wątpliwości czy w niektórych przypadkach nie ma jednak związku z poglądami i działaniami o destruktywnym charakterze wobec kraju, w którym jednostka zamieszkuje. Osoba taka przecież z oczywistych powodów może nie czuć dostatecznie silnych związków z tradycją i historią narodu, wśród którego mieszka. Może mieć lżejszy stosunek do jego problemów i nie myśleć w kategoriach jego interesu. Oczywiście zachowanie takie nie jest uwarunkowane genetycznie, ale raczej środowiskowym przykładem i wychowaniem. Po prostu w rodzinach o mieszanych, a tym bardziej w takich o długich tradycjach  etnosowego mieszania się, panuje – co zrozumiałe – bardziej kosmopolityczne nastawienie, które pozwala na łatwe przełamanie bariery swój-obcy, na przełamywanie tabu w łączeniu się ludzi różnych nacji czy ras. Jest bardzo prawdopodobne, że potomstwo w takich rodzinach o wielokulturowych korzeniach, może być częściej wychowywane w bardziej obojętnym nastawieniu wobec kultury i problemów kraju zamieszkania – może nie otrzymać dostatecznego wychowania w duchu miłości i szacunku do ojczyzny. W skrajnych przypadkach jednostki pochodzące z takich środowisk, mogą być wręcz negatywnie nastawione wobec czynników i działań mających na celu wzmacnianie państwa i konsolidowanie się jego obywateli (nawet niekoniecznie wokół jakiejś radykalnej idei narodowościowej), gdyż mogą one świadomie, lub podświadomie czuć zagrożenie wobec możliwości pojawienia się nacjonalizmu, który mógłby skutkować prześladowaniem. O tym, że taka zależność między pochodzeniem, a kosmopolitycznym czy wręcz rewolucyjnym nastawieniem istnieje, może świadczyć to, że podobne do Voit problemy z określeniem swojego stosunku do ojczyzny miał i być może ma również aktualny premier, który jak wiemy z prasy, w swym pochodzeniu ma cztery narodowości, a który swego czasu w publikacji pt. „Polak rozłamany” zamieszczonym w „Znaku” relacjonował swoje głębokie rozterki związane z przynależnością do polskości, w sposób bardzo podobny do naszej blogerki. Można by również za przykład podać wiele postaci o wymiarze światowym, mających wielonarodowe pochodzenie, które przejawiały poglądy kosmopolityczne i mocno radykalne, ze znanym internacjonałem Leninem na czele, który w swym drzewie genealogicznymi miał aż sześć nacji.

Właśnie w przypadku pani Voit, opierając się na treści jej publikacji wymienionych na początku, widać wyraźnie luźny stosunek do polskiej tradycji i historii. Jej stosunek do instytucji państwa, też stoi pod znakiem zapytania, gdyż pomimo, że w omawianej tu publikacji obłudnie krytykuje ona prezydenta za niedopełnienie obowiązków wobec państwa, to de facto występując przeciwko niemu oraz opcji silnie propaństwowej i patriotycznej, którą on reprezentuje, jest w gruncie rzeczy zwolenniczką jego osłabienia. Zauważyłem, śledząc pisma i dyskusje autorki na forach, że jej stosunek do różnych tradycji nie jest jednakowy, że nie jest konsekwentny wobec deklarowanego przez nią sprzeciwu wobec nacjonalizmu i ksenofobii. Na przykład w swej notce „Lewica, prawica, nawalanka.”, w której krytykuje polską symbolikę, napisała, że odstraszają ją śmiertelnie poważne odezwy w rodzaju „Bóg, honor i ojczyzna”, gdy z kolei w pewnej dyskusji na forum pozostała obojętna na określenie w rodzaju „Naród Wybrany” pisane z dużych liter i użyte w odniesieniu do narodu żydowskiego, w kontekście wskazującym na nacjonalistyczne zabarwienie. Na pytanie dlaczego nie reaguje na to hasło, odpowiedziała z oburzeniem, że jest ono zgodne z Biblią!

Nie mam dowodu, że podłożem poglądów pani Voit jest jej kosmopolityczne środowisko rodzinne, czy też kosmopolityczne towarzystwo w którym – jak świadczą inne wpisy – się obraca, ale mam prawo tak przypuszczać. Uważam, że jej pisarska działalność może być postrzegana jako wyraz kosmopolitycznego dekonstruktywizmu, szkodliwego dla Polski. Uważam również, że ta działalność autorki i osób jej podobnych, pośrednio może wyrządzać szkody mniejszościom narodowym, gdyż może wywoływać negatywne wobec tych mniejszości nastawienie.

W przypadku twórczości pani Voit ważne jest również to, że jej teksty są atrakcyjne od strony literackiej, uwodzicielskie, wzbudzające podziw wśród wielu czytelników, co sprawia, że posiada ona wielu entuzjastów, którzy nie ukrywają przed nią swojego zachwytu. Autorka zdając sobie z tego sprawę, wykorzystywała do tej pory swój talent, radykalizując z notki na notkę polityczną i ideologiczną indoktrynację, wiedząc, że nie odstraszy przez to sporego grona wielbicieli. Tak było do tej pory, gdyż jednak wraz z omawianą tu publikacją nastąpiło zmęczenie materiału i wyraźny przełom. Notka wywołała burzę, w której krytyczne stanowisko zajęło również wielu dotychczasowych zwolenników mistrzyni. W komentarzach padły określenia w rodzaju: wstrętny tekst; jestem zniesmaczona; menda; kanalia; zawiodłam się szczerze; jestem zasmucona; jestem zaskoczona; wpis obrzydliwy; nietaktowny, a nawet chamski; plugastwo; trollowanie; niepoczytalność; potrzeba fizjologicznego wypróżnienia się; małe i podłe; skreśl mnie z blogu; chory wpis; bydle, zwyczajne bydle; sfajdałaś się na całego; bardzo biedny człowiek; do kanalizacji; kupczenie śmiercią matki; Oj tak Cię wszyscy lubili nawet wiedząc, że wiele konfabulujesz w swoich notkach. Ale zdolna jesteś i świetnie się je czyta; byłaś otwarta na drugiego człowieka; etc. etc. – Wybrałem tu najbardziej reprezentatywne spośród przytłaczającej większości negatywnych komentarzy pod tekstem, które są jednocześnie najbardziej wymowne!

Ta „ piękna katastrofa”, ten samobójczy jak by się mogło wydawać gol nie jest jednak wyłącznym dziełem autorki, ale – z przykrością to trzeba powiedzieć – wspólnym dorobkiem piszącej i jej fanów, którzy nie poznawszy się odpowiednio wcześnie na wartości jej dzieł, bałwochwalczo jej kibicowali, dopieszczali ją komplementami i kupując od niej wszystko jak leci, doprowadzili ją niemalże do niezdrowej ekstazy, co w przypadku narcystycznych artystów, zazwyczaj kończy się jakimś skandalem, ze ściągnięciem gaci na scenie włącznie!

Na zakończenie pragnę zaapelować do przeciwników poglądów jakie reprezentuje maestro Voit – do tych o bardziej patriotycznym nastawieniu, aby podnieśli głowę, pozbyli się chłopsko-pańszczyźnianej pokory i nie przechodzili obojętnie wobec zagrożeń natury ideologicznej, politycznej i kulturowej, które mogą być gorsze w skutkach niż zagrożenia całkiem bezpośrednie!

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka