publicysta publicysta
602
BLOG

Sztuka Mężczyzn 4: Bułhakow - Laboratorium Formy

publicysta publicysta Kultura Obserwuj notkę 21



http://www.masterandmargarita.eu/

Tytuł oryginalny postu:

--Sztuka Mężczyzn 4:  Michaił Bułhakow „Mistrz i Małgorzata”  - sztuka jako magia Formy, wieloletnia praca nad tekstem jako zasada warsztatu literackiego. Wstęp do autorskiego wykładu pt: „Poeta – życie zawodnika. Poezja - czym jest i jak się ją uprawia”, który wygłoszę [ już wygłosiłem]  podczas Warsztatu Poetyckiego dla młodzieży literackiej na XV Przemyskiej Wiośnie Poetyckiej w dniu 29 maja 2010 --

Dzisiaj -  2 maja - rozpocząłem już na dobre ostre przygotowania do Przemyskiej Wiosny Poetyckiej, jubileuszowej bo to już XV edycja. Tekst informacyjny i wprowadzający wraz ze składem uczestników Wiosny już opublikowałem.

Niestety permanentny chaos informacyjny w mediach i życiu publicznym od dwóch miesięcy spowodował, że i w marcu i w kwietniu stałem z postami – a było ich do wklejenia około 10. W tym jeden  - marcowy - o stołecznym mieście Warszawa.

Jeśli ktoś nadal uważa, że ten chaos behawioralno-dialektyczny nie generuje awantur politycznych w naszym kraju to jest w błędzie. Zwłaszcza, że trwa od 20 lat: wygląda jak stetryczały, nudny, stereotypowy i mało rozgarnięty staruch, wstrętna plotkara ubierająca szpilki do dżinsów,  kostyczna postać w garniturze i krawacie z włosami wymazanymi brylantyną, pchająca się na afisz i szkło gdyż „biznes iz biznes” i nieważne jak mówią byle mówili. Wszystkie te sprawy 70 lat temu opisał Gombrowicz w „Ferdydurke” i „Bakakaju”, Witkacy w „Nienasyceniu”, „622 upadkach Bunga”, „Narkotykach i niemytych duszach”,  Rafał Malczewskii wielu wielu innych. Więc nie wiem po co to piszę – chyba po to, żeby jasno postawić, że nic nowego nad Wisłą się nie dzieje, szkoda tylko, że  koszt tej zabawy jest porażająco wysoki.

Wstęp do „Warsztatu Poetyckiego”





 

Post ten będzie wprowadzał do do wykładu na Warsztacie Poetyckim, który będę miał dla młodzieży poetyckiej podczas XV Wiosny w dniu 29 maja. Trzy teksty składające się na ten wykład będą tutaj opublikowane.

Każdy dowolny wykład bez względu na temat polega na tym, że autor podaje definicje, co oznacza, że orzeka jaka jest prawda o danej rzeczy, danym terminie (pojęciu). Jeśli przedstawia to, co ustalono przed nim – określa się to jako wykład w sensie akademickim. Tak jakby mówił Agaton na Platońskiej „Uczcie” w ateńskich willach o bogu Erosie, a na zewnątrz pachniały pinie. Jeśli przedstawia nowe rozstrzygnięcie na podstawie wieloletnich studiów i analiz, można to określić jako „sprawozdanie” z badań, lub nowość teoretyczną.

Grecki klasyczny „Logos” – jako termin oznaczający naukę.


Mam na myśli tutaj wyłącznie naukę Zachodu, która nawiązuje do greckich szkół myśli, Akademii,Liceum, Gimnazjum, Portyku Malowanego - Stoi, Ogrodu i sofistów. Według tych szkół oraz sofistycznego rozumienia nauki i świata „logos” oznacza: prawo, metodę, mowę, rachunek, zdawanie sprawy, myśl, sąd, obiektywną relację. Heraklitz Efezu, który pierwszy wprowadził pojęcie „logosu” używał go w znaczeniach: nauka, sprawozdanie, rozum.

„Logikos” – „prawdopodobne” jako oznaczające naukę

Stąd niedaleko do „logikos” – co oznacza „prawdopodobny” i widzenia nauki współcześnie przez niektórych, którzy ją tworzyli, jak np. Feynman.  Trudno bowiem po upadku Związku Ateńskiego i śmierci Grecji, a zwłaszcza po upadku w połowie XIX wieku podstawy nauki Hellady jaką była geometria Euklidesa – twierdzić, że istnieje stały obraz świata, kosmosu, a prawa wyprowadzone z tego obrazu mają uniwersalną i wiążącą moc.  

Ponad 2000 lat wcześniej od nieeuklidesowego przewrotu w geometrii Riemanna, Gaussa, Łobaczewskiego i Bolyaya –  logicy Dżinny w starożytnych Indiach ustalili prawdopodobny status zdań. Taka jest moja teza.

Jak widać nauka jest rzeczą skomplikowaną, ma wiele definicji, powstają nowe w ciągłej dyskusji z jej historią. Ta dyskusja, wewnętrzny dialog nauki to inaczej „dyskurs” jak tę rozmowę określał Foucault, i zwie się od biedy epistemologią lub filozofią nauki. Oczywiście tej rozmowy nie wymyślił Foucault, trwała od  zawsze, czego przykładem na Zachodzie jest „Uczta” Platona,  której bohaterem jest Sokrates ateńczyk przedstawiający w tym dialogu nowe metody dowodzenia, analizy pojęć i obalania argumentacji przeciwnej.

Dlaczego tak właśnie jest – że istnieje nauka, naukowcy w dialogu dowodzą lub obalają przeciwne argumentacje, wymyślają nowe procedury, nowe logiki? Nikt tego nie wie, poza samymi naukowcami. Znikną naukowcy, zniknie i nauka. Póki co nauka prawdopodobnie jest, prawdopodobnie istnieją też naukowcy. A na jakiej zasadzie powstaje takie prawdopodobieństwo? A na zasadzie historycznego skojarzenia, albo na zasadzie podbudowania swojej kondycji emocjonalnej, lub na zasadzie oglądu budynków i gmachów instytucji edukacyjnych.  Albo planów budowy miast z przed wielu tysiącleci: skoro na mapie miasta jest budynek senatu, rynek, ulice, domy mieszkalne, stadion, łuki triumfalne – powinna stać i Akademia w gaju Hakademosa, Likeion a przy nim szpalery cyprysów, Kynosargis z cynicznymi psami, wymalowana pastelami Stoa, hedonistyczny Ogród, a przy piecu chlebowym w zimie powinien stać w piekarni w Efezie biedny filozof Heraklit i ogrzewać swoje zmarznięte ręce.



Tekst „Mistrza i Małgorzaty” do czytania on-line – gdyby wystąpił „nieoczekiwany błąd” wpisz w wyszukiwarkę i czytaj:
http://members.multimania.co.uk/gotowiecsite/pdf/mim.pdf


„Człowiek tworzy świat” rzekł humanista Berlioz i wpadł pod tramwaj a jego głowa potoczyła się po moskiewskich ulicach. Czy tak mogło się stać i miało się stać, a jeśli tak to na jakiej zasadzie?  400 stron „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa odpowiada na te pytania.


Bułhakow jest najlepszym przykładem dla podkreślenia wartości pracy nad tekstem literackim. 12 lat trwała ta praca, wsparta studiami z epoki Cesarstwa Rzymskiego, teologii chrześcijańskiej, filozofii człowieka, historiozofii. Praca była wsparta nie zabieganiem o druk – „Mistrza i Małgorzatę” opublikowano 27 lat po śmierci Bułhakowa, dzieło wzbudziło podziw i uznanie. Nawet dzisiaj, a za niedługo będzie wiek od rozpoczęcia – czyta się jak świeże bułeczki.  Czy inne menu – książka jest pełna opisów śniadań, obiadów, kolacji, z których ciekną soki cytrynowe, zmrożona wódka, jesiotry i czego tylko spragniona dusza zapragnie. Słowem uczta kulinarna o niezłym gatunku, wyrafinowaniu, zdradzająca bukiet umieszczony w podniebieniu autora.

Jednocześnie jest to uczta intelektualno-estetyczna w moim subiektywnym odczuciu. Lektura „MiM” wymaga raczej studiowania poszczególnych partii, stopniowo – widać, że bukiet intelektualny Bułhakowa (kosz z kwiatami…?) wymaga raczej powolności niż ekspresji.

Powstaje pytanie: czy dzieło literackie można napisać od ręki, z klepki, od jednego zamachu i uzyskać efekt pożądany – czyli artyzm? Historia literatury, a mam na myśli tutaj dzieje japońskiej poetyckiej formy zwanej „hai-kai”, mówi, że było można jeszcze do XVII wieku. Pisanie lub tworzenie z klepki, inaczej – improwizacja, jest już praktykowane raczej w jazzie lub beacie. Schodzą się muzycy i muzykują. Ale kto raz w życiu grał w zespole beatowym lub jazzowym, wie, że improwizacja jest trudniejsza od grania standartów i wymaga nie lada techniki. Wracam do „hai-kai”: sztuka improwizacji, wygłaszania hai-kai od ręki popadła w błędne koło – autorzy urządzali na prawdziwych festiwalach [tak, tak!] maratony improwizacyjne aż zanudzili wszystkich na śmierć. Nastąpiła reforma hai-kai: prace swoje przedstawił Basho – 3 linijkowe niewielkie wiersze, oddające ducha zen. Była to forma udana – popularna do dziś, i bardzo poważana.   

Wielkie pytania literatury, ludzi piszących o ludzka kondycję, ludzki los i jego sens, mają zawsze jedną odpowiedź: praca, harówka i robota nad tekstem.  

Wczoraj znów jak przez wiele lat w życiu spędziłem noc na czytaniu tekstów starożytnych, no w zasadzie tekstów młodych, gdyż te czytane wczoraj były dość młode – napisane 2.500 lat temu. Dość dziwnym zbiegiem okoliczności – a mam na myśli tutaj treść „Mistrza i Małgorzaty” – były to teksty judaistyczne: „Lamentacje” Jeremiasza (Irmejahu) proroka i jego Księgę, Księgę Qoheleta (Koheleta).  Piszę, że były to teksty młode gdyż za właściwą starożytność uważam Chiny, Indie, Egipt. Otóż wszystko – to znaczy najważniejsze rzeczy dotyczące człowieka wymyślono tysiące lat temu, nic się nie zmieniło. W czasach Qoheleta – bardzo młodych jak napisałem - wiedziano również w tamtym regionie świata, że nic nowego pod słońcem się nie dzieje.

*Dawno rozstrzygnięto wszystkie problemy egzystencji człowieka, filozofii i religii. Nic nowego nie wymyślimy*

Sztuka stawiając pytania – stawia zawsze te same pytania. Ale forma w jakiej na nie odpowiada jest decydująca. Forma – czyli podanie odpowiedzi używając do tego odpowiednich technik typowych dla danej dziedziny sztuki w sposób tak udany, że odczuwa się takie dzieło jako piękne, genialne, wybitne, urzekające, nowatorskie, inspirujące, czasem wpływające na nasze życie, etc.

Ćwiczenie formy, ćwiczenie form – gdyż jest ich w historii literatury wiele, studia nad nimi określa się jako pracę nad tekstem. Używam też powiedzenia  - robota, można też powiedzieć – studia, harówka. Nieraz o niesłychanej intensywności. Wymagająca olbrzymiej ilości czasu, poświęcenia i determinacji. Nie wolno czytać tekstu bezproduktywnie w naszej robocie [ ta retoryczna forma – to zwrot do uczestnikówWarsztatu…przyp. moje „publicysta”]. Może pierwsze dwa, trzy razy. A dalej musi już iść praca nad tekstem: forma, stosowane stylistyki, rozwiązania formalne, dialog z historią literatury, sztuki i innymi historiami: pojęć, idei, filozofii. Poeta uczy się bez przerwy, całe życie – kto tego nie potrafi, nie nadaje się do tej roboty.

Podkreślam rolę pracy, studiów nad formą, gdyż największe zdolności tutaj nie wystarczą. Dlatego piszę o wymogu pracy już we Wstępie do wykładu. Jego pierwsza część na samym końcu dopiero zasygnalizuje podstawową rolę talentu. Ale jest to wymóg tak pierwotny jak nasza zdolność mowy i odbierania świata. Kto nie ma właściwości człowieka, tych pierwotnych jak zmysły i rozumowanie – nie jest człowiekiem. Kto nie ma zdolności pierwotnych jakim jest talent – nie może być poetą. Robota, praca nad tekstem, studia – są narzędziem poprzez które poeta uświadamia sobie rodzaj, ilość i jakość talentu jakim rozporządza. Talentu jako poeta – preferowaniem takiego a nie innego kierunku poetyckiego i kierunku formalnego w poezji. Oraz talentu jaki posiada jako człowiek.

Z rozważeniem miejsca tych dwóch talentów w swoim życiu i ustaleniem między nimi właściwych relacji i proporcji bywa nieraz kłopot. Poezja jest zazdrosna. Wyznaczenie im miejsca przez  krytyczny rozum: dopuszczenie swobody maksymalnych wymogów estetycznych do życia na równych prawach z życiowymi obowiązkami, oraz dopuszczenie przez rozum swojego talentu życiowego do studiów formalnych nad poezją – otwiera możliwości sztuki zwane „drogą poezji”.  Ale zawsze poprzedza otwarcie tej drogi praca: rozumowa, estetyczna, dość radykalna refleksja intelektualna, i nieraz lata myślenia nad sztuką i poezją.  Niestety – nieraz też lata myślenia nad sobą.

Rola czasu w sztuce: naukowcy i artyści. Teoria S. Chandrasekhara Laureata Nagrody Nobla z zakresu fizyki.

Subrahmayan Chandasekhar  [Nobel z fizyki – pośrednio za odkrycie czarnych dziur]  mając już lat 70 i obsypany wszystkimi największymi nagrodami i prestiżem, zauważył rzecz dla niego zastanawiającą: otóż naukowcy dokonują swoich największych odkryć w młodym wieku: Newton przestał prowadzić poważne badania w wieku lat 42, Maxwell po 35 roku życia nie rozwijał się, Einstein wymyślił swoją największą teorię w wieku 36 lat. Artyści, tutaj jako przykład dał Claude Moneta– rozwijają  się powoli, nawet bardzo powoli i dopiero z wiekiem pokazują swoje możliwości. Nieraz zaczynają dopiero „pokazywać rogi” po 60-tce. Rozwijają się też równomiernie w czasie – największe swoje dzieła mogą dać i w wieku lat 70, i 80-ciu. Trudno podważyć naukowe kompetencje Chandry – był wybitnym historykiem nauki [Prawda i piękno: estetyka i motywacja w nauce, 1987. Zob.: Arhur I. Miller, Imperium gwiazd, Warszawa 2006, 294-297. Chandra twierdził, że zrozumienie sztuki „może pomóc w rozumieniu nauki” ]
To, co mówiłem w poprzednich podrozdziałach jest niczym innym tylko pokazaniem odwrotnej strony tego medalu, o którym mówił Chandra. Poeta musi pracować cały czas, studiując formę, poznając nowości estetyczne i formalne, żyjąc realistycznie jednocześnie w świecie – pochłania to masę czasu życiowego. A na dodatek musi studiować i pracować nad własną formą, swoimi założeniami sztuki, badając ją bez przerwy. Rozwija się bez przerwy, nabierając wigoru artystycznego nieraz w późnym wieku – gdy te dwa talenty: życiowy i poetycki i ich wewnętrzny spór i dialog, pozwolą na pełne zaistnienie.

Życie poety kończy wyłącznie śmierć.
Życie wielu innych ludzi kończy się nieraz po popołudniowym posiłku – sjestą, i trwa do następnej porcji życia: kolacji. Dlatego, że ludzie ci świetnie rozumieją, że obiad i kolacja wraz ze śniadaniem nie są przygotowaniem do śmierci. A poezja jest nieraz definiowana jako przygotowaniem się do śmierci – jak trafnie ujął fenomen tej sztuki Józef Kurylak. Ale o tych definicjach i innych powiem w 2 i 3 części wykładu.

*Fenomen czasu życiowego jakim rozporządza poeta oraz trudności techniczne i epistemologiczne (poznawcze) z jakim ma bez przerwy do czynienia - rozstrzygają o tej długiej drodze poetów i ich rozkwitaniu po 60 roku życia*

Skoro tak – to należy założyć w swoim rozwoju i swojej sztuce pewnik, że najbardziej twórczy będziemy pod koniec życiowej drogi.  Prawa rozwoju sztuki, w tym poezji jako tako widać. Byłoby czymś zgoła nieprzyjemnym i nudnym z definicji gdyby poeta osiągnął swój szczyt w wieku lat 25 a dalej tylko same obiadki, kolacje, wódka mrożona na tacy którą niesie Hella z gołymi cyckami – dokładnie tak jak w powieści Bułhakowa.      

Czy tylko naga Hella jest odpowiedzią na tę konsumpcyjną teorię sztuki i filozoficzną koncepcję człowieka jako „tego, który osiąga sukces”?  

A dwumetrowy czarny kocur na dwóch nogach Behemot, metrowy olbrzym Asasello, sofista Woland – ta trupa czarnych magów to co?  Czy to tylko czynnik niepokoju społecznego w czasach rewolucji proletariatu lub rewolucji kapitalistyczno-finansowej – nad którą one obie nie mają władzy?  Albo przedziwna diagnoza świata, której nie mogą zdefiniować nawet profesorowie urologii – widząc kaprawego wróbla półmetrowej wielkości tańczącego łebskiego foxtrota na patefonie?  


To nie jest tylko ten zestaw pytań – ten dałem tak od ręki, jako nasuwający się od razu po lekturach „MiM”.  Czy Bułhakow naprawdę twierdzi, że sztuka musi być polifoniczna – mam tutaj na myśli jego 3 narracje. Ach zapomniałem wyjaśnić – narracja to termin czysto literacki, tyle co opowieść, fabuła. W „MiM” jest ich 3 główne: dzieje powieściopisarza zwanego „mistrzem” przez swoją ukochaną Małgorzatę, który pisze powieść o Poncjuszu Piłacie,  dzieje i rozróby trupy czarnych magów pod wodzą samego szatana Wolanda w historycznej Moskwie lat 1928-1940, i sama opowieść o Poncjuszu Piłacie: jego historii i uwikłaniu.

Jest jeszcze 4 fabuła: metanarracja, czyli narracja nad poprzednimi, kluczowa wyjaśniająca tamte 3.  Jak w nauce: są metodologie, a nad nimi jest metametodologia.

Ta metanarracja – nadopowieść jest sama w sobie sztuczką Bułhakowa o niezwykłej sile oddziaływania.  Ponieważ jest nad opowieścią toczy się na dachach Moskwy, pod samym niebem. Ale zanim ją przedstawię powiem o kilka zdań o „MiM”.

Behemot, Asasello i Woland kwestionują Prawa Przyrody a jednocześnie je potwierdzają. Dowolny człowiek X o światopoglądzie humanistycznym nie powinien podskakiwać jak głowa Berlioza na szynach tramwajowych. Człowiek X nie zna praw a więc nie umie ich stosować. Znają je czarni magowie. Czarni magowie pojawiają się zawsze wtedy w danym mieście X gdy powstaje powieść zadająca fundamentalne pytania - gdy jest „mistrz” poetycki i jego ukochana. Celem czarnej sztuki jaką demonstrują Magowie jest ona sama. Sztuka poetycka natomiast, którą reprezentuje „mistrz” musi mieć zawsze maksymalny cel – wtedy za „mistrzem” literatury pojawia się nagle Jego Postać i rozpoczyna te słynne negocjacje.
 

Prowadzą je: Mateusz Lewita negocjator w Jego Imieniu - oraz po przeciwnej stronie Szatan Woland i Czarni Magowie.  Formalnym przedmiotem rozmów jest spokój dla poety, mistrza literatury i jego ukochanej. Obie wzajemnie układające się strony znają się znakomicie i bynajmniej nie toczą wojen jakby chciała wieść gminna. Owszem – są pełni wzajemnej wobec siebie ironii przy zachowaniu obowiązującej powagi. Mocnym gwoździem metanarracji jest fakt przyjęcia wniesionej uprzejmej prośby w Jego Imieniu przez Mateusza Lewitę -  równie uprzejmie przez Szatański Tron i zgoda na jej wykonanie.

Ale Małgorzata i mistrz wzięli przecież udział w Szatańskim Balu o 12 w nocy?  Więc na jakiej zasadzie Lewita Mateusz rozpoczął negocjacje?  Na bardzo prostej: Szatan i Behemot ratują i odtwarzają zagubione rękopisy literackie  nawet jeśli są o Nim. Wielka sztuka jest tak samo ważna i cenna dla Wolanda i Asasello jak prawdziwa ludzka miłość – Szatański Tron widzi w tym właściwy czynnik ludzki, który ocala, i tutaj nie jest ważny temat a zaangażowanie, praca, wysiłek i wiara w sztukę.   

Rezultatem mistrzostwa w literaturze jest taka sama sprawiedliwa ocena dwóch kosmicznych i nadludzkich sił: Czarnych Magów na Szatańskim Tronie którzy pokazują jednocześnie zaprzeczenie Praw i ich funkcjonowanie – oraz wysmarowanych gliną i łażących we własnoręcznie zrobionych sandałach uczniów Aramejczyka Iszo Msziho, którzy wnoszą o sprawiedliwość.   

Czy zatem Bułhakow nie opowiada przypadkiem o spotkaniu w jednym mieście: Czarnych Magów Praw Przyrody, poety i przedmiotu jego miłości, wysłannika Iszo Msziho, osób o światopoglądzie humanistycznym, wróbla tańczącego foxtrota, profesorów medycyny, Helli z tacą a na niej omszałych kieliszków, Behemotha wytwarzającego wirujące światy w głowach widzów,  Asasello wykonującego rzetelnie i brutalnie swoją robotę,  teatru „Varietes” z jego artystami i aktorami, księgowością, związków literatów, policji, szpitali, telekomunikacji….Tak, tak właśnie pokazał nam świat M. Bułhakow.

No tak, ale o ile jest teatr, policja, tajniacy, księgowi, pisarze, poeci, Varietes, szpitale i patefon – skąd też są w tym świecie półmetrowy wróbel szansonista, dwumetrowy czarny kot na dwu łapach chlejący wódeczkę, Asasello i te słynne morskie marynarki, Woland ze swoją martwą oschłą twarzą, owinięty czarną peleryną, oraz Mateusz Lewita idący na rozmowy w Jego Imieniu…Skąd oni się wzięli w naszym świecie nagle…


Może to oni są naprawdę w tym świecie ale tego nie widzą nasze oczy gdyż postrzegają wyłącznie fizyczne przedmioty, Przyrodę, a rozum zajęty jest swoimi obowiązkami.

Teza Bułhakowa jest umieszczona świadomie na pograniczu halucynacji poznawczej – poddaje w wątpliwość świat na który zamknęliśmy nasze oczy już bardzo dawno temu.

*Niemniej świat ten może być tak samo prawdziwy jak ten nasz - zamknięty poznawczo, opieczętowany, o którym myślimy: „żyjemy w nim obecnie”. A prawda jest taka, że dzieje się nasze życie i owszem – ale wiele wieków temu*

A dzisiaj może realny świat stanowią te dwie działające siły: magowie Czarnej Sztuki i ich adwersarze w parcianych sandałach…A o naszym świecie i jego sztuce trwają między nimi negocjacje…

Jeśli mówisz, że tak nie jest – musisz udowodnić…

Literatura, netografia:


#Bułhakow:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Michai%C5%82_Bu%C5%82hakow

http://www.bulgakov.ru/
http://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%91%D1%83%D0%BB%D0%B3%D0%B0%D0%BA%D0%BE%D0%B2,_%D0%9C%D0%B8%D1%85%D0%B0%D0%B8%D0%BB_%D0%90%D1%84%D0%B0%D0%BD%D0%B0%D1%81%D1%8C%D0%B5%D0%B2%D0%B8%D1%87
http://en.wikipedia.org/wiki/Mikhail_Bulgakov

http://pl.wikipedia.org/wiki/Mistrz_i_Ma%C5%82gorzata

http://mim.ostatnidzwonek.pl/

#Jinna Logic
http://en.wikipedia.org/wiki/Portal:Jainism
http://en.wikipedia.org/wiki/Jainism

#Chandra
http://en.wikipedia.org/wiki/Subrahmanyan_Chandrasekhar

#Basho
http://en.wikipedia.org/wiki/Matsuo_Bash%C5%8D
http://www.buddyzm.terramail.pl/html/haiku.html
http://www.haikupoetshut.com/basho1.html

#historia rachunku prawdopodobieństwa – pisana jest tutaj według mojej tezy [Copyright, All right reserved – „publicysta”] : najpierw stawiam Jinna Logic, potem dopiero próby Arnauld i Perroult ze szkoły Port Royal.

Wcześniejsze też od logiki Zachodu: Arystoteles, Antystenes, Parmenides [uważam Parmenidesa po lekturze „hippoi” za prekursora logiki Zachodu]Zenon z Krition, Sokrates [Sokrates niesłusznie jestuważany wyłącznie za twórcę etyki Zachodu, według mnie był wybitnym logikiemCopyright, All rightreserved – „publicysta” ] – są logiki indyjskie: jinna, nyaya i sankhjaZob: R. C. Solomon, K. M. Higgins, Krótka historia filozofii, Warszawa 1997, 95-99

Tekst zakończyłem 26 maja 2010. Wczoraj zakończyłem uzupełniając przypisy –„publicysta”
 

publicysta
O mnie publicysta

uwielbiam przyrodę, filozofię, sztukę  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura