Projekt Łódź Projekt Łódź
40
BLOG

Czy Łódź się przebudzi?

Projekt Łódź Projekt Łódź Polityka Obserwuj notkę 2

Sebastian Rybarczyk

Właśnie teraz bardziej niż kiedykolwiek Łódź potrzebuje swych mieszkańców i ich obywatelskich postaw. Jednak czy ostatnie inicjatywy łodzian są początkiem szerszego włączania się ich w życie miasta, czy tylko incydentalnym krzykiem rozpaczy?

 

Lata samozadowolenia i propagandy sukcesu uprawianej przez władze miasta definitywnie odeszły w niepamięć. Duża to zasługa mediów, które zdjęły parasol ochronny znad rządzących. Dotychczasowa polityka: nie mówić i nie pisać źle, bo może to zaszkodzić wizerunkowi Łodzi, nie przyniosła dobrych rezultatów.

Dzisiejsza sytuacja jest bowiem pochodną tego typu myślenia. Ochrona medialna, wywodząca się z dobrych przecież intencji i odpowiedzialności, nie została w sposób właściwy odczytana przez prezydenta Kropiwnickiego i jego zaplecze polityczne. Czas dany mu przez całą łódzką społeczność został zatem zmarnowany i roztrwoniony na zagraniczne podróże, niecelowe inwestycje a także opór przed wprowadzaniem jakichkolwiek reform.

Kończąca się kadencja władz miasta spowoduje, że kolejny raz będziemy mieli szanse na taki wybór, który, miejmy nadzieję, doprowadzi do tych niezbędnych reform wdrożenia. Tylko czy będziemy w stanie wykorzystać tę możliwość? Jestem tu pesymistą. Najpierw - kilka zdań o referendum i jego następstwach. Czy wywołanie właśnie teraz akcji referendalnej miało sens? Patrząc na dotychczasową działalność naszego prezydenta, na pewno tak. Ale gdy to pytanie postawimy inaczej: czy termin referendum na kilka miesięcy przed wyborami jest właściwy?...

Jakież to nowe okoliczności pojawiły się, aby właśnie teraz natychmiast dążyć do jego odwołania? Nietrafione inwestycje? Było ich przez lata bez liku. Częste podróże za publiczne pieniądze? Żadna nowość. Nepotyzm i kumoterstwo? Funkcjonują w naszym mieście od początku niepodległej Rzeczypospolitej. Pomijając jasne w tym przypadku pobudki polityczne, nie mieliśmy do czynienia ze skandalem czy korupcją na większą skalę, które to powody dałyby asumpt do tak radykalnych działań.

Miecz referendalny ma jednak dwa ostrza. Wygrane przez przeciwników Jerzego Kropiwnickiego referendum spowoduje niemałe zamieszanie. Rząd będzie musiał wybrać komisarza. I uczyni to spośród łódzkich działaczy partii rządzącej. Czy, myśląc o przyszłości, wybór padnie na potencjalnego kandydata w wyborach prezydenckich w terminie przewidzianym ustawowo? Jeżeli tak się stanie, to i tu czają się zagrożenia. Łodzianie oczekują szybkiej poprawy swojego bytu. Czy w kilka miesięcy będzie można zmienić zastaną sytuację? Wątpliwe. Więc komisarz-kandydat może raczej stracić na tym, że wystartował zbyt szybko. W zarządzaniu miastem nie będzie mu pomagać opozycja, domagająca się radykalnych zmian. A jeżeli one nawet nastąpią, będą w całości dezawuowane. Taki jest los komisarza, więc ci politycy, którzy pozbawieni są odpowiedzialności za nasze miasto, nie będą chcieli losu tego zmieniać.

No i jest jeszcze opcja, o której w swoich kalkulacjach politycznych inicjatorzy referendum chyba nie pomyśleli. Komisarz tylko na trzy miesiące, wcześniejsze wybory uzupełniające na fotel prezydenta miasta, po czym te właściwe - jesienią 2010 roku.

Co w takiej sytuacji? Będziemy wymagać od mieszkańców miasta, aby w tym roku uczestniczyli w czterech głosowaniach: referendum, wyborach uzupełniających, wyborach właściwych do Rady Miejskiej Łodzi i na prezydenta oraz w wyborach na prezydenta kraju? Nie za dużo oczekujemy od społeczności łodzian? Jak wykazuje frekwencja w ostatnich wyborach, mało jest w Łodzi osób zainteresowanych aktywnym w nich uczestnictwem. Czy tego typu działania nie doprowadzą aby do dalszego uszczerbku i tak już mocno nadwątlonej "obywatelskości" łodzian?

No i jest jeszcze jedno pytanie. A co, jeśli Kropiwnicki zwycięży? Należę do tych łodzian, którzy nie wieszczą pewnego zwycięstwa akcji referendalnej. Obecny prezydent może wygrać. Czym innym, i kieruje to zdanie do optymistów, jest bowiem zebranie odpowiedniej liczby podpisów, nakłaniając do tego przypadkowych przechodniów, a czym innym ich świadoma decyzja wyjścia z domu i udanie się do punktu głosowania.

Jerzy Kropiwnicki może więc wygrać. I to na dwa sposoby. Po pierwsze, referendum będzie nieważne, gdy przy urnach nie stawi się kwalifikowana większość głosujących. Po drugie, gdy liczba oddanych głosów za pozostaniem obecnego prezydenta przy władzy będzie większa niż głosów przeciw. Co się wtedy stanie? Jakie będą nastroje pośród tych nadal aktywnych mieszkańców miasta, którzy przegrają tę sprawę? Czy przypadkiem nie zniechęcą się do reszty i nie powiedzą sobie, że w tym mieście nic się nie udaje? Moim głównym zarzutem do organizatorów akcji jest to, że nie pomyśleli o mieszkańcach po ewentualnej przegranej swojej inicjatywy - gdy doraźny i bardzo partykularny interes polityczny spowoduje ograniczenie już i tak kiepskiej aktywności obywatelskiej łodzian.

Zostaliśmy postawieni w bardzo niewygodnej sytuacji. Nie chcąc dalszych rządów obecnego prezydenta, jesteśmy zmuszeni wziąć udział w referendum, które niczego nie zmieni, naraża na niepotrzebne koszty i co najważniejsze - może się to odbić czkawką całemu łódzkiemu poczuciu obywatelskości.

Czy jesteśmy zbyt słabi na zmiany? Organizacje pozarządowe, społeczności osiedlowe, zorganizowane grupy interesu są słabe w naszym kraju, jednak na tym tle Łódź wygląda i tak znacznie gorzej. Dopiero kilka lat mało udanych rządów spowodowało, że nieliczne łódzkie elity zaczęły się przebudzać, artykułując mniej lub bardziej udatnie swoje oczekiwania. Ten proces ma miejsce, ale jest zbyt powolny, aby mógł odegrać znaczącą rolę w przyszłorocznych wyborach. Być może za kilka, kilkanaście lat politycy pragnący rządzić miastem będą zmuszeni wsłuchiwać się w głos społeczności, ale na bieżącym etapie wystarczają im spoty telewizyjne, bilboardy i lokalni celebryci.

Żyjemy w mieście, które wyznaje zasadę: "moja chata z kraja" i jak na razie brak jest przesłanek, aby sytuacja ta uległa gwałtownej zmianie. Poszczególni kandydaci na kandydatów, media, liderzy opinii raczej bardziej patrzą na to, kogo w wewnętrznych walkach koterii wystawi jakaś partia, niż kto naprawdę byłby odpowiednim kandydatem do zaopiekowania się miastem. Dlatego obywatele Łodzi sami dają się spychać na pozycję widza a nie uczestnika ważnych dla ich przyszłości wydarzeń.

Tak czy owak, wybory się odbędą. Kandydaci, miejmy nadzieję, zostaną przez partie wybrani nie z klucza "im gorszy tym lepszy". Któryś z nich spełni swe marzenie o fotelu prezydenckim. Chciałbym, aby mieli oni świadomość, że nasze miasto nie ma już czasu. Że nie fontanny, stadiony, czy misie uszatki uratują Łódź, ale radykalne strukturalne reformy. Ważne, aby elity tego miasta nie tylko odpowiedziały sobie na pytanie: czy chcemy, aby Łódź tonęła.

Znacznie ważniejsze - by zrobiły możliwie najwięcej, aby tak się nie stało. Konieczne jest stworzenie w obrębie Urzędu Miasta Łodzi silnego ośrodka decyzyjnego, wspieranego przez radnych i poszerzone o kompetencje rady osiedli. Aby w działaniu na rzecz tej koniecznej przebudowy zaangażować możliwie szerokie grupy mieszkańców.

Przykłady innych, w tym polskich miast, pokazują, że można. Jerzy Kropiwnicki obejmując swój urząd miał wszystkie atuty, aby stworzyć taki ośrodek. Był legendą "Solidarności", wykładowcą akademickim, ministrem kolejnych rządów. I owszem, stworzył silny ośrodek. Własnych podróży zagranicznych. Więc teraz my łodzianie tym bardziej musimy baczyć, na kogo ostatecznie zagłosujemy.

 

Początek formularza

 

Dół formularza

 

Czy jesteśmy zbyt słabi na zmiany? Organizacje pozarządowe, społeczności osiedlowe, zorganizowane grupy interesu są słabe w naszym kraju, jednak na tym tle Łódź wygląda i tak znacznie gorzej. Dopiero kilka lat mało udanych rządów spowodowało, że nieliczne łódzkie elity zaczęły się przebudzać, artykułując mniej lub bardziej udatnie swoje oczekiwania. Ten proces ma miejsce, ale jest zbyt powolny, aby mógł odegrać znaczącą rolę w przyszłorocznych wyborach. Być może za kilka, kilkanaście lat politycy pragnący rządzić miastem będą zmuszeni wsłuchiwać się w głos społeczności, ale na bieżącym etapie wystarczają im spoty telewizyjne, bilboardy i lokalni celebryci.

Żyjemy w mieście, które wyznaje zasadę: "moja chata z kraja" i jak na razie brak jest przesłanek, aby sytuacja ta uległa gwałtownej zmianie. Poszczególni kandydaci na kandydatów, media, liderzy opinii raczej bardziej patrzą na to, kogo w wewnętrznych walkach koterii wystawi jakaś partia, niż kto naprawdę byłby odpowiednim kandydatem do zaopiekowania się miastem. Dlatego obywatele Łodzi sami dają się spychać na pozycję widza a nie uczestnika ważnych dla ich przyszłości wydarzeń.

Tak czy owak, wybory się odbędą. Kandydaci, miejmy nadzieję, zostaną przez partie wybrani nie z klucza "im gorszy tym lepszy". Któryś z nich spełni swe marzenie o fotelu prezydenckim. Chciałbym, aby mieli oni świadomość, że nasze miasto nie ma już czasu. Że nie fontanny, stadiony, czy misie uszatki uratują Łódź, ale radykalne strukturalne reformy. Ważne, aby elity tego miasta nie tylko odpowiedziały sobie na pytanie: czy chcemy, aby Łódź tonęła.

Znacznie ważniejsze - by zrobiły możliwie najwięcej, aby tak się nie stało. Konieczne jest stworzenie w obrębie Urzędu Miasta Łodzi silnego ośrodka decyzyjnego, wspieranego przez radnych i poszerzone o kompetencje rady osiedli. Aby w działaniu na rzecz tej koniecznej przebudowy zaangażować możliwie szerokie grupy mieszkańców.

Przykłady innych, w tym polskich miast, pokazują, że można. Jerzy Kropiwnicki obejmując swój urząd miał wszystkie atuty, aby stworzyć taki ośrodek. Był legendą "Solidarności", wykładowcą akademickim, ministrem kolejnych rządów. I owszem, stworzył silny ośrodek. Własnych podróży zagranicznych. Więc teraz my łodzianie tym bardziej musimy baczyć, na kogo ostatecznie zagłosujemy.

Artykuł ukazał się w dodatku "Forum Łódź" do Polski "Dziennika Łódzkiego".

Misją Fundacji „Projekt Łódź" jest stworzenie silnego ośrodka zajmującego się opracowywaniem programów modernizacyjnych dla miasta oraz rozwój społeczeństwa obywatelskiego, które świadome swoich praw oraz obowiązków potrafi skutecznie wpływać na władze.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka