Projekt Łódź Projekt Łódź
46
BLOG

Poreferendalne refleksje

Projekt Łódź Projekt Łódź Polityka Obserwuj notkę 0

Sebastian Rybarczyk

 

Problem w wyborze Tomasza Sadzyńskiego na komisarza miasta nie leży w tym, że jest on młody, nieznany i niedoświadczony, gdyż każdy nosi w plecaku buławę marszałkowską, ale dlatego, że jego wybór to w opinii łodzian, pogrzebanie nadziei na skok jakościowy w rozwoju Łodzi.

Poprzedni rządzący odchodzą w niesławie. Wynik referendum to masakra ekipy Kropiwnickiego jak i jego samego. Nie należę do tych, którzy twierdzą, że prezydent przegrał, bo był zbyt wyniosły, lekceważący i bufoniasty. Przegrał, gdyż nie potrafił rządzić miastem, nie nadawał się do tego i tak naprawdę nie był nim zainteresowany. Przegrał, ponieważ po kilku latach stało się to oczywiste dla mieszkańców miasta.
Tak znaczące poparcie dla idei zmiany, zwłaszcza na kilka miesięcy przed właściwymi wyborami, świadczy o tym, że łodzianie oczekiwali nowego otwarcia, nowej wizji, wskazania dalekosiężnej, ale realnej perspektywy poprawy jakości życia.
Dzień po referendum zaczęły się spekulacje, kto zostanie komisarzem do wyborów październikowych. Wydawało się, że osoba taka powinna mieć przynajmniej cztery przymioty, predestynujące ją do rządzenia tak dużą aglomeracją. Po pierwsze znajomość problemów miasta; po drugie doświadczenie menadżerskie, zwłaszcza w obszarach „twardych”, takich jak infrastruktura, transport, inwestycje; po trzecie być osobą szanowaną, niekonfliktową, o odpowiednich osiągnięciach zawodowych; po czwarte nie być funkcjonariuszem partyjnym, aby misja komisarza nie kojarzyła się z partyjnym skokiem na miasto.
Pierwsi wytypowani budzili nadzieje i generalnie spełniali wyżej wymienione kryteria. Jolanta Chełmińska z powodzeniem pełni obowiązki wojewody od trzech lat. Elżbieta Hibner zakorzeniona jest w samorządzie od początku lat dziewięćdziesiątych, Tomasz Kacprzak, przewodniczy Radzie Miejskiej  na polu znajomości problemów miasta wiele się nauczył.
Na marginesie warto zauważyć, że łodzianie od premiera, który desygnuje komisarza oczekiwali, że osoba, jaką wskaże będzie świadczyć o tym, że nasze miasto nie zostało zapomniane nie tylko przez Boga, ale i przez polski rząd.
Ja osobiście, nie zgadzam się z poglądem, że na czas przejściowy, nie potrzebny jest przywódca tylko administrator, urzędnik, który nie będzie rządzić, ale zarządzać. Osoby, sekundujące temu przekonaniu najwyraźniej nie mają zbyt dużego pojęcia o funkcjonowaniu miasta. Decyzje teraz podjęte będą rzutować przynajmniej na pierwszy rok kadencji prezydenta wybranego już w powszechnych wyborach. To teraz trzeba podjąć decyzje dotyczące przyszłorocznego odśnieżania, poprawy bezpieczeństwa i czystości, powstrzymania programów rujnujących budżet miasta, propozycji podatkowych, sposobu funkcjonowania spółek miejskich itd.
 
Między polityką a logiką
 
Wybór Tomasza Sadzyńskiego jest wyborem stricte politycznym, a nie merytorycznym i to na kilku płaszczyznach.
Pierwszą z nich jest sam kandydat, przedstawiany ostatnio jako bezpartyjny fachowiec. To jednak nic bardziej błędnego. Pomijam oczywiście ten fragment jego życiorysu, w którym, dla dobra publicznego postanowił zrezygnować z posady w agencji reklamowej na rzecz służby publicznej, chociaż uważam, że pełniąc obowiązki urzędnicze warto posiadać szerokie doświadczenie w sektorze prywatnym. Pomaga to zrozumieć sposób funkcjonowania społeczeństwa i jego oczekiwania.
Przebieg jego kariery zawodowej jest klasycznym przykładem politycznego wsparcia. Najpierw asystent poseł Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej i studencki działacz PO trafia do Urzędu Marszałkowskiego. Następnie jeden z szefów kampanii wyborczej PO w Łodzi, dzięki czemu, osoba niezajmująca się na co dzień problematyką miasta, otrzymuje pierwsze miejsce na liście z okręgu 4.
Po przejęciu władzy przez Platformę w Sejmiku Wojewódzkim, marszałek Włodzimierz Fisiak awansuje Sadzyńskiego z funkcji naczelnika na Sekretarza Województwa Łódzkiego.
Praca sekretarza polega głównie na zarządzaniu funkcjonowaniem urzędu. Od „zapewniania prawidłowego i sprawnego funkcjonowania urzędu”, przez „wdrażanie, utrzymywanie, monitorowanie, rozwoju i doskonalenia Systemu Zarządzania Jakością” do „dokonywania czynności z zakresu prawa pracy wobec kierowników wojewódzkich samorządowych jednostek organizacyjnych”. Więc jest to praca ściśle biurowa i papierkowa. Sekretarz nie może „koordynować, nadzorować i kontrolować merytorycznych realizacji zadań”, czyli wszystkiego tego, czym będzie zajmował się jako komisarz.
Analizując powyższe można mieć wątpliwości, czy nowy komisarz posiada jakiekolwiek doświadczenie w dbaniu o czystość miasta, prowadzeniu inwestycji, nadzorze właścicielskim, funkcjonowaniu oświaty itp. To być może nie znaczyłoby wiele, gdyby dał się poznać łodzianom jako osoba zaangażowała w sprawy miasta, mająca własne utrwalone poglądy na temat jego rozwoju. Jednak nic z tego. Próżno szukać szczegółów w dokumentach Urzędu Miasta Łodzi czy Rady Miejskiej. T. Sadzyński milczał zawsze, gdy toczono dyskusje nad kluczowymi dla miasta problemami. W 2008 r. na półmetku kadencji Rady, „Express Ilustrowany” zaliczył T. Sadzyńskiego do najmniej pracowitych radnych, zarzucając mu stałą absencję na komisjach, których jest członkiem oraz braku jakichkolwiek dyżurów, koniecznych do kontaktowania się radnego z mieszkańcami miasta.
Dwa kolejne obszary gdzie polityka zadecydowała o takim a nie innym wyborze komisarza na pierwszy rzut oka wykluczają się wzajemnie. W założeniu komisarz, co byłoby naturalne, stałby się kandydatem na prezydenta miasta w nadchodzących wyborach samorządowych. Problem polega na tym, że PO takiego kandydata nie posiada, a właściwie posiada ich zbyt wielu. Dopóki, więc po wyborach w samej Platformie poszczególne frakcje nie podliczą swoich „szabel” nazwiska tego nie poznamy.
I tu pojawiają się dwie przeciwstawne opcje. Część kandydatów na kandydatów chętnie podjęłaby się „komisarzowania” ( Chełmińska, Hibner, Kacprzak, Mędrzak, Stępień) licząc na to, że sukces ich teraźniejszej pracy przełoży się na popularność społeczną i wsparcie w samych szeregach partii. Inni kandydaci – klasycznym przykładem jest tu Krzysztof Kwiatkowski – woleliby, aby najcięższą pracę do października wykonał za nich, kto inny, bez ambicji politycznych, tak, aby podczas kampanii wyborczej wykazać swoją "świeżość" w stosunku do istniejącego status quo, a po wyborach nie narażać się na krytykę w związku z decyzjami kadrowymi, gdyż te zostałyby „załatwione” jeszcze przez komisarza.
Oczywiście w pierwszym scenariuszu polityk wiele ryzykuje. Jego misja w obecnej sytuacji w mieście ma szanse powodzenia pół na pół. Sukces może gwarantować zwycięstwo, jednak porażka przekreśla jakiekolwiek szanse polityczne. Dlatego, też kandydat na prezydenta, obejmujący stanowisko komisarza musi się starać podwójnie, angażując się w realne nie marketingowe działania zmierzające do poprawy sytuacji.
W drugiej opcji kandydat jest bezpieczniejszy. To nie on rządzi, nie on podejmuje decyzje, ale, o czym mało się pamięta, on też poniesie konsekwencje nieudanych działań komisarza. Przyszłość wyników wyborów samorządowych dla Platformy jest teraz w rękach komisarza. Od jego sukcesów lub porażek zależeć będzie przyszły wynik i szansa zajęcia lub nie fotela po J. Kropiwnickim. Wybierając T. Sadzyńskiego, Platforma wiele ryzykuje dla bieżącej i taktycznej gry politycznej.
 

Misją Fundacji „Projekt Łódź" jest stworzenie silnego ośrodka zajmującego się opracowywaniem programów modernizacyjnych dla miasta oraz rozwój społeczeństwa obywatelskiego, które świadome swoich praw oraz obowiązków potrafi skutecznie wpływać na władze.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka