Miałam dziś nie siedzieć na blogu, ale Komboj niestety zadecydował inaczej.
Cholera wrzuciła rockowe ballady, no to słucham. I przesłucham wszystkie. Nie ma zmiłuj.
Poranna kawa...
Brzmi bardzo romantycznie.
Wypłukałam sobie cały magnez.
Trochę mniej romantycznie.
Wczoraj wróciłam z roboty na mieście wielogodzinnej.
Fajnie było, były i brawa i odśpiewanie dwóch pieśni na mój temat.
No i tak siedzę w domu zadowolona z podłechtanym egiem, kiedy nagle zwaliło mnie na glebę.
Rzuciłam się z wersalki na dywan jak rażona piorunem lub Duchem świętym tchnięta.
Nie - nie atak padaczki, ani cóś z tych rzeczy.
Zwykły skurcz łydki, który przygwoździł mnie w podłogę.
Wiem, że jak szybko człek się położy na brzuch, to skurcz mija w miarę bezboleśnie.
Taaaaa, bezboleśnie.
Podniosłam się, za chwilę druga łydka zaatakowała.
W między tak zwanym czasie oko mi tika. Raz jedno, raz drugie.
Wyglądam doprawdy idiotycznie mrugając bezwiednie i uskuteczniając pady na glebę.
W domu patrzą podejrzanie.
Mają problem.
Bo ja nie mam.
Magnez muszę kupić.
Nauczyciel, przewodnik po Lubelszczyźnie, pasjonat turystyki,rozkminiania, pisania, życia. Zachęcam do zawodowego kontaktu - nikt tak Lubelszczyzny nie pokaże jak Promiss :-) 508 093 668 Właścicielka bloga na innej platformie, kiedyś tam - wiele lat, w kategorii - "Absurd". Myślę, że to istotna informacja dla komentujących, zwłaszcza, że czasem wchodzę w konwencję. Ale tylko czasem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości