Temat wybaczania kołacze się w mej przestrzeni od jakiegoś czasu, bo zwykle coś mamy do wybaczenia lub ktoś mógłby wybaczyć nam, gdyby mógł.
Wydaje się, że niedawno pisałam o wybaczaniu, ale specjalnie nie chce mi się szukać, ani sprawdzać, najwyżej się powielę.
Kopem do dzisiejszego drugiego posta jest korespondencja z PW. Zamiast tam odnieść się konkretnie do personalnego problemu, postanowiłam sprawę wyciągnąć na wierzch.
Znaczy nie konkretną sprawę, rzecz jasna.
Spotkałam się z sytuacjami (też autopsyjnie), że człowiek jest w stanie wiele znieść, bardzo wiele.
Że póki nadziei na zmianę, lub póki oszukiwania się nią, wciąż jesteśmy gotowi, wciąż znosimy lub się łudzimy.
Wiele wody musi spłynąć lub wiele upokorzeń, zanim coś w nas pęka.
I co to jest owo pęknięcie?
Czy to jest blokada, bo więcej się nie zmieści?
Czy to jest pozbycie się miłości z lęku
Czy zobojętnienie z przekonania, że już nie ma sensu?
Czy uraza tak wielka, że nie ma szans na przeskoczenie.
Co to jest?
I co musiałoby się zadziać, aby nastąpił powrót do stanu poprzedniego?
Wiążące jest pierwsze zdanie z mojego posta - "wybaczyłby, gdyby mógł"
Co to oznacza?
I dlaczego nie może?
Celowy zabieg posłużenia się pytajnikami, ponieważ mam nadzieję, że mój rozmówca z PW znajdzie odpowiedzi w komentarzach Państwa
Jedno mogę z całą odpowiedzialnością napisać:
We wszystkich księgach cudów, wszystkich księgach uzdrawiania i oświecenia - wybaczenie to coś, co musimy zrobić, aby się i innych uleczyć
To priorytet
Bez tego ani rusz...
Konkrety - w komentach - I hope
Nauczyciel, przewodnik po Lubelszczyźnie, pasjonat turystyki,rozkminiania, pisania, życia. Zachęcam do zawodowego kontaktu - nikt tak Lubelszczyzny nie pokaże jak Promiss :-) 508 093 668 Właścicielka bloga na innej platformie, kiedyś tam - wiele lat, w kategorii - "Absurd". Myślę, że to istotna informacja dla komentujących, zwłaszcza, że czasem wchodzę w konwencję. Ale tylko czasem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości