...Pewnego dnia na mym ramieniu usiadł Anioł...
Tak zaczęłam tekst opublikowany dawno temu na poprzednim blogu.
Niestety, nie pamiętam dalszego ciągu felietonu, acz nie widzę przeciwskazań, by nie skorzystać z inspiracji, która przyszła wczoraj, w refugium - rzecz jasna.
Leżę sobie, światło zapalonej lawendowej świecy rozjaśnia mrok, choć pełnego mroku w mieście nie ma nigdy.
Waldek fruwa nad sufitem, grając melodię komarową, czyli wszystko gra.
...bo Anioły przychodzą do naszego życia niespodzianie, acz dokładnie w punkt i czas, bo mają poczucie czasu i miejsca.
Taka tam intuicja aniołowa.
Przychodzą, bo widzą, że ich obecność jest niezbędna.
Ich podstawową aktywnością jest podpieranie nas od strony pleców, ponieważ nie mamy sił, aby stać na własnych nogach.
Robią zastępstwo za nieobecnych rodziców
Tak powtarzana czynność uspokaja, jak ręka ojca podczas nauki chodzenia
Stopniowo napięcie opuszcza ciało, zaczyna robić się bezpiecznie, już można znów oddychać pełną piersią...
Liczba Aniołów jest skończona
Jak ich obecność w naszym życiu
Muszą odejść
Z dwóch powodów - muszą
Gdyby tego nie uczyniły, nigdy nie pozwoliłabym urosnąć moim własnym skrzydłom
Widzę teraz jakie mam je piękne i rozłożyste
Drugi powód?
Należy nauczyć się dzielić Aniołami
Wielu jeszcze takich, którzy bez ich wsparcia zwyczajnie zaliczyliby wywrotkę...
Nauczyciel, przewodnik po Lubelszczyźnie, pasjonat turystyki,rozkminiania, pisania, życia. Zachęcam do zawodowego kontaktu - nikt tak Lubelszczyzny nie pokaże jak Promiss :-) 508 093 668 Właścicielka bloga na innej platformie, kiedyś tam - wiele lat, w kategorii - "Absurd". Myślę, że to istotna informacja dla komentujących, zwłaszcza, że czasem wchodzę w konwencję. Ale tylko czasem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości