Lecę sobie całkiem spokojnie nad oceanem, jakieś 8000 tysięcy metrów nad poziom
Klima działa, ludzkość na pokładzie zanurzona w odtwarzaczach i urządzeniach wielofunkcyjnych
Formalnie nie istnieje
Zaczynam się zastanawiać co robić
Mam do wyboru książkę, ale zaiste obciach książkę czytać na pokladzie dżambodżeta, z powodu, iż
NIKT tam książki nie czyta
Nagle czuję na sobie czyjś zwrok, bynajmniej nie przystojnego stewarda
Zwyczajna żyrafa, nic specjalnego, zagląda sobie jakby nigdy nic i patrzy znacząco
Po kilku minutach uznaję jednak, że sytuacja jest dość nietypowa, bo jakim cudem żyrafa nadanża?
Wstaję z fotela, aby ogarnąć przez okno sytuację, bo może u podstawy żyrafy znajduje się rosyjski wahadłowiec?
Niestety stewardessa pojawiona się w sposób bilokacyjny uświadamia mnie, iż tak nagłe wstanięcie grozi przewaleniem maszyny na lewy bok
Jak na lewy, no to siadam
- Czego dusza potrzebuje? - się pytam więc grzecznie
- A nic Promisie - żyrafa rzecze - ścigam się z dżambodżetem z powodów ideologicznych, daj mi siana...
Nauczyciel, przewodnik po Lubelszczyźnie, pasjonat turystyki,rozkminiania, pisania, życia. Zachęcam do zawodowego kontaktu - nikt tak Lubelszczyzny nie pokaże jak Promiss :-) 508 093 668 Właścicielka bloga na innej platformie, kiedyś tam - wiele lat, w kategorii - "Absurd". Myślę, że to istotna informacja dla komentujących, zwłaszcza, że czasem wchodzę w konwencję. Ale tylko czasem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości