Mam chwilkę czasu, ale tylko chwilkę, za chwilę plenarka, więc piszę niechlujnie i szybko
A może już o tym pisałam???
Trudno, najwyżej pisałam
Wszystkiego spamiętać nie sposób...
Z cyklu:
Cuda i zadziwienia przewodnickie - historia, która przydarzyła mi się kilka lat temu.
Oprowadzam sporą grupę osób dorosłych, w której jest tylko jeden młody człowiek.
Standardowa wycieczka, podczas której robimy spacer po Starym Mieście, włączając w to - rzecz jasna - kompleks dominikański.
Wchodzimy na wystawę "Klasztor w sercu miasta", gdzie zawsze zatrzymuję się przy portrecie XVII - wiecznego przeora Dominikanów, opowiadam o tym niezwykłym zakonniku oraz przytaczam legendę z nim związaną.
Nie wiedzieć czemu w tamtą niedzielę praktycznie "zignorowałam" całą grupę w tym konkretnym miejscu, i słowo o przeorze skierowałam do owego młodego człowieka właśnie...i tylko do niego.
Coś w środku w moim w głąbie kazało mi tak postąpić
Imperatyw kategoryczny, z którym się nie dyskutuje
Odzywam się w te słowa:
- Podejdź tu młody..., chciałam przedstawić Ci ojca Pawła Ruszla...
Nagle widzę konsternację w grupie, wręcz osłupienie
Za chwilę mama owego młodego człowieka wyjaśnia powód całego zamieszania.
Otóż okazuje się, że chłopiec, któremu tak bardzo chciałam opowiedzieć o przeorze, nosi takie samo imię i nazwisko jak ów XVII - wieczny zakonnik.
Mimo upływu lat pozostaję wciąż w osłupie, rozumiejąc, iż zdarzają się przypadki rozmaite, lecz pojąć nie mogąc czemu coś lub ktoś kazało mi mówić właśnie do chłopca owego...
Intuicja, paranormalność, Duch Święty czy inna jakowaś Instytucyja?
Komentarze