Proste Spojrzenie Proste Spojrzenie
103
BLOG

Kościół, religia i polityka

Proste Spojrzenie Proste Spojrzenie Polityka Obserwuj notkę 3

    Temat jest zbyt głośny, aby dało się uniknąć komentarza. Oczywiście mam na myśli całą burzę jaka rozgorzała po akcji „różaniec do granic”, oraz wypowiedź ujawniającą polityka PiS jako mistyka religijnego. Lubię odpowiadać na konkretne zarzuty, więc na początek cytaty. Tak dla przypomnienia i nakreślenia obrazu sytuacji.

    Magdalena Środa: 

    „ci którzy się modlą, robią to albo we własnym interesie albo przeciw innym czyli wbrew miłości chrześcijańskiej”. 

    W tej samej wypowiedzi, z rozbrajającą szczerością, powiedziała:  

    „jako laik w sprawach wiary kompletnie nie rozumiem dlaczego Maryja – w wyobrażeniach katolików – ustawicznie oczekuje modlitw i domaga się klepania różańca”

    Ks. Adam Boniecki:

     „Krytyków niepokoi też „kordon” (modlitewny, ale jednak kordon) wzdłuż granic. Organizatorzy odpowiadają: to modlitwa, a modlitwa zawsze łączy, nie dzieli. Czy zawsze?... Np. modlitewne wezwanie „oremus et pro perfidis Judaeis” (módlmy się za wiarołomnych, w dawniejszym przekładzie „perfidnych”, Żydów) chyba nie za bardzo łączyło. Nie wyobrażam sobie, by jednorazową akcją można było milionowi chrześcijan (tylu ma być na granicach) narzucić obcą Ewangelii wrogość do uchodźców.”

    Odniosę się do obaw ks. Bonieckiego (uznaję, że Magdalena Środa sama sobie odpowiedziała). 

    Jeżeli ksiądz nie jest w stanie zrozumieć, że jeżeli dla katolika pozostawanie poza wiarą jest dla kogoś duchowym zagrożeniem, to jest moralnie zobowiązany modlić się za taką osobę. Jeżeli ks. Boniecki nie rozumie, że takie działanie jest dyktowane troską o drugiego człowieka (wrogością lub obojętnością byłoby powstrzymywanie się od takiej modlitwy) to oznacza to tylko jedno - niezbyt uważał w seminarium, lub przekłada myślenie emocjonalne nad logiczne.

    Zarzut drugi, jakoby inicjatywa „Różaniec do granic” miał bronić przed uchodźcami. Niestety nie jest on podparty żadnym źródłem, cytatem. Najprawdopodobniej ks. Boniecki nie rozróżnia uchodźców od procesu islamizacji. Uchodźcy to ludzie uciekający przed wojną. Islamizacja to proces redefiniowania norm kulturowych, prawnych, ekonomicznych, religijnych. O ile uchodźcy, jeżeli tylko zachowują spokój i elementarny porządek, nie stanowią zagrożenia, o tyle proces islamizacji (za który z reguły nie są odpowiedzialni uchodźcy) już nim jest.

    To tylko przykłady krytyki jaka spotkała wspomnianą akcję. Pokazuje ona w dużej mierze brak zrozumienia komentowanej sprawy. Większa część wypowiedzi jest motywowane fobiami i służy jako narzędzie walki politycznej. Osobną kategorią jest zwykłe chamstwo jakie spotkało m. in. Cezarego Pazurę. Rozumiem naturalną krytykę odbiegających od normy inicjatyw. Sam jestem lekko sceptyczny co do formy i po części treści, ale nie usprawiedliwia to tak szeroko zakrojonej fali hejtu. To zjawisko pokazuje, że aktywność religijna (sama w sobie) jest traktowana jako aktywność polityczna i jako taka zwalczana. Jest to zasmucające, szczególnie, że zdawałoby się, tolerancja religijna jest już od dawna elementem naszej cywilizacji.

    Na koniec trzecia wypowiedź, pochodząca z innego środowiska politycznego, która pokazuje instrumentalne podejście do religii:

    „Pan prezydent często odwołuje się do duchowości. Istotą działania Ducha Świętego jest prawda; to po pierwsze, a po drugie - mądrość. Jak ktoś w sposób tak oczywisty przeczy prawdzie i faktom, to trochę błądzi, zdaje się. To nie jest z natchnienia akurat tej duchowości, która jest nam bliska.”

    W ten sposób odniósł się Zbigniew Ziobro do prezydenta Andrzeja Dudy. W udzielonym wywiadzie kilka razy podkreślał, że głowa państwa potrzebuje pomocy Ducha Świętego. Tym samym postawił się w roli eksperta od planów Opatrzności, a co najmniej mistyka, któremu takie są przekazywane. Z wypowiedzią Zbigniewa Ziobry łączy się atak jaki przeprowadzono na prezydenta, którego główna linia argumentacji jest następująca: Nie był na różańcu - znaczy nie katolik, a jak nie katolik to oznacza, że nie jest od nas, bo katolicy to my. Ciężko o lepszy przykład mniej lub bardziej cynicznego rozgrywania emocji religijnych do walki, już nawet nie stricte politycznej, ale typowo wewnątrzpartyjnej. 

    Jedna strona sceny politycznej używa Katolicyzmu jako wygodnej kukły do bicia, personifikację zła. Drudzy licytują się na „religijność”, przy czym jedynie popadają w śmieszność. Wykorzystują emocjonalne podejście dużej części polskiego społeczeństwa i instrumentalnie traktują religię niczym ładną dekorację służącą do legitymizacji ich działalności, która nie rzadko bywa sprzeczna z wartościami katolickimi. Całą walkę można spuentować nieco zmodyfikowanym przysłowiem: „Gdzie dwóch się bije, tam trzeci traci.”


Krótko i na temat. Nie nudząc czytelników, szanując ich czas niekiedy sypnę garścią informacji. Staram się też je trochę skomentować. Czasami może nawet uda mi się co nieco wyjaśnić.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka