Zelig-ski Zelig-ski
101
BLOG

Protokoły psychiatryczne

Zelig-ski Zelig-ski Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Odcinek 45

       Jesień stoi za oknem – powiedział skacowany doktor (nazwisko zamazane) , dobrze by było wypić flaszkę. Oblizał wargi spoglądając wymownie na pielęgniarza z Liszek, Starszego F. Prymitywnego chłopa przyuczonego do zawodu w szpitalu wariackim, przeznaczonego do bicia nieposłusznych wariatów, wiązaniu ich i oblewaniu zimną wodą. Ale Starszy F „udał głuchego”, dając do zrozumienia, że jest bez pieniędzy, bo i skąd by miał brać, skoro nie dowieźli żadnego pacjenta, którego by można by było okraść podczas przyjmowania do szpitala na izbie chorych, albo w magazynku, oddanych na przechowanie, składowanych pacjanckich rzeczy. Kogo tu okraść, zdawał się pytać tępym wzrokiem pielęgniarz, zbydlęconego doktora, skoro dawno już nikogo świeżego nie było, bo nie dowieźli pogotowiarze głupoli z miasta, a zresztą gdyby dowieźli, to gołych, oskubanych z pieniędzy przez rodziny, przez innych pielęgniarzy, zrewidowanych po drodze i wyzbytych, co do ostatniego grosza, na flaszkę? Hę? – zdawał się zapytywać hardo oczami, doktorka, którego nie szanował i lekceważył jak kupę łajna, bo razem kradli spirytus, leki, a nawet stare ziemniaki i słoiki śmietany ze szpitalnej kuchni, a doktorek w dodatku jebał wysuszoną pielęgniarkę Zośkę, która roznosiła syfa; więc jakże go miał szanować, co tamten czytając w jego wzroku, że jest chujem i skurwysynem, spuszczał pokornie głowę i oczami umykał. Wiedział przecież, że medycyna, szczególnie ta „psychiczna”, to rzecz wstrętniejsza niż gnojowisko.

       Takie słowa były napisane w tym papierze szpitalnym, na którym się wypowiadał pacjent o swym stanie zdrowia, zamazane jakimiś tuszami z flamastrów, długopisami, spirytusem i tłuszczem i dopiero pod spodem można było odczytać, pod tym palimpsestem, właściwe słowa i myśli przesłuchiwanego nieszczęśnika, ale gdy się przyjrzeć całości tego dokumentu, to człowiek dochodził do wniosku, że w pokoju, w kancelarii, w kancelaryji, było ich, co najmniej czterech: doktor W. (domyślam się tego), pielęgniarz Stary F, z podkrakowskich Przegorzał, poturbowany Pacjent i tajemniczy protokolant, który musiał być po flaszce (może Jacek?), skoro odważył się na napisanie takich antydoktorskich akapitów, ale na tyle trzeźwy, że po przeczytaniu ich w całości, momentalnie zreflektował się i szybko zamazał tekst, tym co miał pod ręką .        

A oto, co zeznał Pacjent ze swych rozmów z tajemniczym towarzyszem z Sali Nr 6, krakowskiego szpitala gruźliczego:

 Chyba to rozumiesz, głupku? - zwrócił się do mnie ciepło. Przecież jesteś inteligentny, więc, powinieneś, patrząc na świat rozumnymi oczami, odróżniać logos od mythos, czyli mądrość, rozum przedwieczny, od ślepej Natury? Natura, gdy już zajdzie w ciążę, to, gdy już coś pocznie w swojej macicy, to nieodwołanie, choćby to było w najgorszym wydaniu i gatunku. Nie odwróci procesu w celu zniszczenia. Logos, przeciwnie, natura myśląca, gdy widzi, że robi źle, potrafi zatrzymać, odwrócić i zniszczyć. Dlatego jest atrybutem Dobra. Natura to są kuleczki, atomy Demokryta, które bezustannie mieszając się z sobą, dają, co chwilę różny i inny miąższ jego budowy, coraz to inny skład „ rzeczowy i osobowy”, z którego składa się Świat. „Osoby” tego świata bez oświecenia Logosem, są tępe i martwe umysłowo niczym kamienie. Można powiedzieć, że są mniej rozumne od zwierząt. Ot, mają może tyle świadomości, co glista. Dopiero światło logosu oświetlając racją dostateczną ich zwoje mózgu, dają im szansę na emancypację w sferę rozumu. Wiem, że głupio stworzyłem ten świat, w którym gatunek materii jest tak podłej jakości, że ciągnie do mythos, do gnoju i rozpadu, zamiast do światła rozumu. Jedno ciągnie do mythos, drugie do logos. Potem patrzysz i dziwisz się, skąd się biorą biedni bogaci. Biednych ciągnie do logos, bogaczy do mythos. Bogacze karmią się kłamstwem, że mythos jest kulturą, że jest logosem i oni tę kulturę i ten logos tworzą. Bogacze są częścią i wytworem Natury, która nie znosi biedaków. Natura preferuje i uwielbia zabójstwo, grabież, wojnę, nienawiść, strach i bicie. Bycie bogaczem i zabójcą biedaków jest zgodne z naturą. Im więcej bogactwa, tym mniej rozumu. Cała racja natury, cała racja tego świata, który klęczy przed bogaczem oddając mu bogobojną cześć i szacunek, twierdzi, że nie wolno biedakowi tknąć bogacza palcem, jak świętość. Widzisz ile w kościołach wszelkich religii błyszczy złota. Dla bogacza złoto jest bogiem i ten szacunek do złota pragnie wytransferować w umyśle biedaka na bankiera, burżuja, kamienicznika, bogacza. Zabójstwo biedaka przez bogacza jest zgodne z naturą, odwrotnie, zabójstwo bogacza przez biedaka jest zbrodnią przeciwko naturze i dlatego zgodne z moralnością wyższej rozumowej racji, pochodnej od logosu. Od mądrości, której podporządkować się musi sam Bóg, (nie mogąc stworzyć kwadratowego koła).  Stąd - Kultura, również kultura ludzka, może być tworzona tylko przez biedaków.

Bogacz niszczy kulturę, kulturę biedaków, zabijając ich w poczuciu swojej bezprawnej wyższości, natomiast biedak ma prawo, dane mu przez logos, do zabijania, w obronie kultury, bogacza, tak jak biedak Dawid, miał prawo zabić Goliata, który przyszedł niszczyć kulturę kibuców i lepianek, żydowskich plemion. Jeśli cię ktoś zapyta, dlaczego biedak ma prawo zabijać bogacza, odpowiedz, dlatego, "że nie wolno". To "co nie wolno", w prawach ustanowionych przez bogaczy, przez establishment, przez elytę,  jest obowiązkiem zwalczać i znosić w imię Mądrości Przedwiecznej, bez której nie byłoby świata materialnego, mythosu i Historii. To dzięki niej toczy się Historia, polegająca na tym, że bogacze zabijają biedaków, którzy odpłacają im pięknym za nadobne. Zgoda, że człowiek ma podłą naturę i jako zwierzę pragnie zabijać i być bogaczem, ale drugie ludzkie zwierzę, zepchnięte do nędzy zabija go, przywracając równowagę, ślepego Mythosu i oświeconego Logosu. Bo o to tu chodzi, w trwaniu świata i Kosmosu, w którym człowiek jest zanurzony i musi pływać między bytem i nicością. Podczas przywracania tej równowagi, między ślepym bogactwem Mythosu a pragnieniem boskiego królestwa przez ubogich w duchu, (równowagi wyrażonej obrazowo w przypowieści Jezusa o bogaczu i Łazarzu), często biedak sam stając się bogaczem, przywraca dialektyczną równowagę między nędzą i bogactwem, umożliwiając tym samym, żeby się wszystko działo od początku. Powtarzam, mówił, bogactwo bierze się z kłamstwa, zabójstwa i grabieży, więc zabójstwo bogacza rękami biedaka, jest przywracaniem sensu i sprawiedliwości. Do bogactwa ma prawo tylko Bóg, gdy je sobie stworzy, ale właśnie on go wcale nie potrzebuje. Chyba, że potrzebuje do przekupienia człowieka i zainteresowania go sobą, ale to już inna sprawa. Ale wśród spraw dziejących się na nieboskłonie, Bóg, diabeł, archanioł, Sąd Ostateczny, grzech, Piekło, Niebo... to są sprawy wtórne wobec zasad dziejącego się bytu, wobec merologii, stosunku całości do części, które jako pierwszy opisał Arystoteles, tożsamości do własnego odbicia, bycia niebytu wobec wszechbytu, prawdziwości prawdy wobec absolutu etc., bo czymże jest grzech wobec zawiłości merologii, kiedy nigdy i nigdzie nie znajdziesz całości ani połowy, bo jej nie ma, jakże więc skalkulujesz grzech i skalibrujesz jego skutki, osądzając winę i wyznaczając karę? Tu rozum boski jest za mały, geniusz demiurga na nic, skoro nie ma w bycie, tego, co potrzeba, żeby był kompletny. No, daj głupcze, mówi Bogu hardy rozum człowieczy, a potem wymagaj i sądź. Ale co tu sądzić, czego nie ma, skoro człowiek jest jak układanka z puzli, w której brakuje jakichś najważniejszych części, nawet nie wiadomo, których, więc nie wiadomo, o co mieć pretensje, że puzle puzlom, ale co zrobiły?, skoro nie ma najważniejszych części nic nie wiadomo, co tak naprawdę zrobiły. Specyfika grzechu, a nawet można rzec, jego tragiczność polega na tym, że ofiara grzechu, złego występku bliźniego, często nie ma świadomości tego, nie odczuwa przykrości, cierpienia, a najczęściej jest zadowolona. Współczesny grzesznik i gwałtownik, zamiast zadawać ból i cierpienie zadaje coś, co jest odczuwane, jako korzyść i przyjemność. Tylko niektóre jednostki ludzkie, o wysokim poziomie świadomości potrafią dojrzeć diaboliczność i fałsz zasad, na których się opiera zasada stworzenia. To oni domagają się prawa do zabijania bogaczy, którzy tworzą świat o odwróconych biegunach moralnych, gdzie zło oznacza dobro, a przykrość należy do przyjemności. Bo przecież ocena według dokładnych kryteriów nie jest możliwa wobec zagmatwania i niejasności istnienia proporcji i składowych części bytu. Dzisiejsza żona, oddając się kochankowi na oczach męża, sprawia mu przyjemność, pobudzając mu apetyt i kutasa dla większej sprawności. Tak powiedział ten spod ściany, ziewnął i zasnął.

Zapamiętałem jednak, że zabijanie bogaczy, przez biedaków, ma mocne podstawy moralne i logiczne, bo zabijając bogacza przyczyniasz się do uwiądu kapitalistycznego ustroju i za jednym zamachem pieczesz dwie pieczenie, a zabijając biedaka, bogacz zyskuje, to, że usuwa z życia słabość, która mu przeszkadza i umacnia kapitalizm. Oczywiście sprawa nie jest tak prosta, bo zabijając biedaka, bogacz umacnia Naturę, wzmacnia siły Mythosu, w którym słodko się jebie panienki o nogach długich, ale Natura niezagrożona przez rozum, rozrasta cię dżunglę niewrażliwości i rodzi ludzkie potwory, choćby takie, które istniały z krzyżówki kobiet ziemskich i zabłąkanych aniołów wśród bogaczy-siłaczy.

      Nie można tego słuchać, daj mu w mordę, niech przestanie, powiedział lekarz Andrzej Nas.. niech mu Alojz z Tyńca (pielęgniarz) da w zęby. A ty tam, protokolantka, nie zapisuj tego, bo ci obetnę premię

Zelig-ski
O mnie Zelig-ski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo