prowincjałka prowincjałka
378
BLOG

Z HISTORII MIEJSCA: Yellow Pages

prowincjałka prowincjałka Rozmaitości Obserwuj notkę 2


Po pierwszym wizualnym szoku stwierdzam, że w nowej - żółtej - odsłonie salonu24.pl nowa oprawa graficzna mojego bloga jest zdecydowanie gustowna, a co więcej świetnie dopasowana do sukienek, bluzek czy torebek, które bywają na niej reklamowane. Cieszę się, że mnie samej udało się tak spersonalizować nagłówek bloga, że nie kłóci się on kolorystycznie z reklamowym otoczeniem - z obrazami wyciskarek do soków, podudzi z kurczaków, wykrzywionych haluksów czy niedrożnych jelit.



Reklamowa pstrokacizna, która z latami rozpanoszyła się w poprzedniej - niebieskiej - wersji salonu24, zakłócając jego pierwotną szlachetną prostotę, stawała się coraz bardziej denerwująca dla oczu. Trzon starego salonu24 w jego końcowym okresie tworzyły jak zawsze teksty blogerów, odgórnie coraz bardziej jednak pstrzone irytującymi reklamami. W obecnej wersji udało się zaprowadzić graficzny ład. Blogi zostały bardzo harmonijnie wbudowane w reklamowe otoczenie.



Świetnym rozwiązaniem wprowadzonym przez autorów nowej odsłony salonu24 jest oznakowanie każdego bloga wyraźnym napisem „blog”, co znacznie redukuje ryzyko pomylenia reklamy z blogiem. Dzięki temu mniej wyrobiony użytkownik internetu, który przypadkiem zobaczy na przykład tytuł obecnej notki, zostanie uczciwie ostrzeżony: to jest tylko blog, a nie reklama słynnych książek telefoniczno-reklamowych, wydawanych w słynnym żółtym kolorze.



image


źródło ilustracji



Krótko mówiąc: lubię harmonię i mam ją. Tutaj, na swoim blogu, który stanowi teraz nienachalny tekstowy przerywnik w potoku reklam, ukryty gdzieś pod kaskadą kafelkowych obrazów i obrazków, które zdominowały główną stronę portalu, czyniąc ją być może atrakcyjną do oglądania, ale niekoniecznie do czytania. Ale powiedzmy sobie szczerze: czy jest na tym portalu co czytać?



Najlepsze pióra dziennikarskie, blogerskie i komentatorskie z początków salonu24 w większości przypadków już dawno wywędrowały stąd do innych miejsc w internecie, albo zniknęły w internetowym niebycie. Na ile przyczyna tamtego exodusu leży po stronie zarządzających portalem, a na ile po stronie samych autorów, trudno jest precyzyjnie określić i wyliczyć.



Przez lata miałam jednak możliwość zaobserwowania dwóch zjawisk, które mogły doprowadzić do obecnej posuchy: z jednej strony była to nieporadność właścicieli portalu w zarządzaniu kapitałem społecznym, który dziesięć lat temu spontanicznie zgromadził się wokół tego unikalnego internetowego projektu, a z drugiej strony mogła to być również nieporadność samych blogerów, tworzących ów społeczny kapitał, w kontrolowaniu własnych zbyt emocjonalnych reakcji na przeciwności. Być może należało być mądrzejszym i pozostawać tutaj, żeby bez zbytniego oglądania się na całość projektu, w ramach swoich blogów robić swoje. Czyli nadal pisać o tym, co uważało się za społecznie słuszne.








I jeszcze jedno: strona główna portalu w obecnej formie jest bardzo myląca. Redagowana przez administrację na modłę gazety, dodatkowo graficznie podobna do portali newsowych, sugeruje, że polecane na niej artykuły zawierają rzetelne informacje na temat polityki, gospodarki, zjawisk społecznych, nauki czy kultury, podczas gdy pod linkami najczęściej kryją się zwykłe blogi. Zwykłe - to znaczy nie tylko wyjęte spod formalnej odpowiedzialności tekstów dziennikarskich, ale często prowadzone w sposób urągający elementarnej faktograficznej rzetelności oraz intelektualnej uczciwości.



Jednak ja nie piszę o polityce czy gospodarce, ale głównie - o sobie. A na czym jak na czym, ale na sobie trochę się znam. Więc - mam taką nadzieję - nikogo nie zwodzę swoimi tekstami. Czy jednak nadal będę pisać w tym nowym otoczeniu, tego jeszcze nie wiem. Naprawdę poważne tematy udało mi się spisać na pierwotnej, szlachetnie niebieskiej wersji tego bloga. Teraz, kiedy już głównie bawię się słowem, zapewne nie będzie mi przeszkadzało pisanie w scenerii marketu, wśród kurzych podudzi oraz środków na porost włosów. Pewnym problemem pozostaje kwestia komentowania, którego przez fejsbukową wtyczkę nie mam zamiaru uskuteczniać, ale też od dłuższego czasu prawie nikt nie komentował moich tekstów. Więc nie musiałam odpowiadać. A więc spoko.



image

źródło ilustracji



Aha: wybór ilustracji do tekstu jest mój i tylko mój, póki co.



.

w Duchu i Prawdzie: żyję dniem dzisiejszym, szykuję się na wieczność, robię swoje; rocznik 1952; katoliczka rzymska; w s24 od roku 2007; kopie wszystkich edycji tego bloga - ponad 500 notek oraz niektóre gorące dyskusje tutaj: https://prowincjalka.blogspot.com/ .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości