Mignęły mi gdzieś w necie jakieś zapowiedzi odnośnie zmian w ordynacji wyborczej. Mignęły, bowiem teraz jakoś nie mogę ich znaleźć. Ale pamiętam, że było coś wsród pomysłów nt. ordynacji większościowej do samorządów. Toteż sygnalnie zagajam.
Nasuwa się od razu pytanie - jak to się ma do idei taniego państwa (nieważne czyja by ona nie była)? Przecież nie od dziś wiadomo, że kariera w samorządzie jest często odskocznią do wielkiej polityki, a wybory parlamentarne powodują niemałe zamieszanie z wygaszaniem mandatów byłych radnych/nowych posłów. Daleko nie szukając w obecnej kadencji samorządu Ostrołęki zmieniło się już chyba 4 radnych, w mazowieckim samorządzie kilkunastu.
Powody były różne, nie tylko wyborczo-parlamentarne. A to ktoś awansował na stanowisko, którego nie można łączyć z mandatem, albo niespodziewanie radnym został ktoś, kto miał tylko ciułać głosy i nie zamierza zostawać radnym tracąc przy tym dobrą pensję na samorządowym stołku. Legendarne pomału staje się kandydowanie Struzika w wyborach parlamentarnych tylko i wyłacznie w roli lokomotywy wyborczej.
W ordynacji większościowej w każdym takim przypadku należałoby przeprowadzać wybory uzupełniające.
No i na marginesie - nie licząc kosztów takich dodatkowych wyborów jakoś sobie nie wyobrażam wyborów większościowych w okręgach wielkości kilkunastu bloków. Ciekawe czy wówczas też będzie można głosować na zaświadczenie w miejscu innym, niż miejsce zamieszkania? ;)