Pan Gwiazdowski pozwolił sobie ocenić wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie obowiązku płacenia składki zdrowotnej przez rolników. Widać wyraźnie, że sędziowie mają też poglądy polityczne, i wykonują zalecenia aktualnego rządu. PO liczy, że elektorat kupi ten wic w stylu ”wicie, rozumiecie” , tzn. my nie chcemy opodatkować rolników, ale ci niedobrzy sędziowie, prawnicy. Ale, żeby całkiem nie szarżować, to sejm otrzymał 15 m-cy na zmianę prawa, czyli po wyborach w 2011 roku.
Tekst trudny, ale kto przebrnie uśmieje się setnie. Tylko, właściwie to należy płakać. Jakie to państwo prawa?
„Trybunał Konstytucyjny orzekł dziś (sygn. K 58/07), że „art. 86 ust 2 w związku z art. 86 ust 1 pkt 1 ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 roku o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych* w zakresie, w jakim określa zobowiązanie budżetu państwa do finansowania składek na ubezpieczenia zdrowotne wszystkich wskazanych w nim rolników i ich domowników podlegających ubezpieczeniu społecznemu z mocy ustawy, prowadzących działalność rolniczą bez względu na wysokość osiąganych przez nich przychodów*, jest niezgodny z art. 32 ust 1 w związku z art. 84 i art. 2 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej”.
Rzecznik Janusz Kochanowski wnosił o uznanie zaskarżonych przepisów z art. 32 ust . 1 w związku z art. 2 Konstytucji. Trybunał wskazał jeszcze art. 84
Art. 32 ust. 1 stanowi, że „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.”
Słynny art. 2, za sprawą którego nie możemy się dowiedzieć kto z naszych wykładowców – ergo „wychowawców” nauczycieli prawa i ekonomi był TW – stanowi, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”.
A przywołany przez TK art. 84 stanowi, że„Każdy jest obowiązany do ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, w tym podatków, określonych w ustawie.”
Ale przecież rolnicy nie są zobowiązani w sposób „określony w ustawie” do płacenia składek na ubezpieczenie zdrowotne! Czyżby TK chodziło właśnie o to, że nie są, a powinni być? Poczekamy na pisemne uzasadnienie wyroku. Może być jeszcze ciekawsze niż sama sentencja.
Najzabawniejsze jest jednak to, że ani RPO, ani TK nie wzięli pod uwagę art. 68 Konstytucji, który stanowi:
„1. Każdy ma prawo do ochrony zdrowia.
2. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej*, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych*. Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa”
Ale wróćmy do szczegółów. Objęty wnioskiem RPO art. 86 ust 2 ustawy stanowi, że „składki na ubezpieczenie zdrowotne osób, o których mowa w ust. 1, osób, o których mowa w art. 66 ust. 1 pkt 34, a także osób, którym przyznano renty na podstawie przepisów o zaopatrzeniu inwalidów wojennych i wojskowych oraz członków ich rodzin, jak również osób, które utraciły wzrok w wyniku działań wojennych w latach 1939-1945 lub eksplozji niewypałów i niewybuchów pozostałych po tych działaniach, otrzymujących dochody z tytułu emerytury lub renty zwolnione z podatku dochodowego od osób fizycznych na podstawie odrębnych przepisów są finansowane z budżetu państwa”.
Dla jasności: art. 86 ust 1 w pkt. 1 wymienia „rolników, o których mowa w art. 66 ust. 1 pkt 1 lit. b i pkt 34, oraz domowników, z wyjątkiem rolników prowadzących działy specjalne produkcji rolnej, opłaca Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego”. Zgodnie z art. 66 ust. 1 pkt 1 lit. b obowiązkowi ubezpieczenia zdrowotnego podlegają osoby spełniające warunki do objęcia ubezpieczeniami społecznymi lub ubezpieczeniem społecznym rolników, które są rolnikami lub ich domownikami w rozumieniu przepisów o ubezpieczeniu społecznym rolników.
RPO zwrócił uwagę, że, stosownie do art. 84 ustawy składkę opłaca osoba podlegająca ubezpieczeniu zdrowotnemu z zastrzeżeniem art. 85 i 86 ustawy. Art. 85 wymienia podmioty zobowiązane do wyliczenia i pobierania składki, a art. 86 wymienia podmioty, za które składka opłacana jest ze środków publicznych. Jest to grupa uprzywilejowana, włączona do systemu powszechnej opieki zdrowotnej, bez żadnego świadczenia z ich strony w postaci opłacania składki. RPO zwrócił uwagę, że w przypadku osób wymienionych w art. 66 nie mających żadnego źródła przychodu jest to unormowanie zasadne. W przypadku zaś rolników mających źródło przychodu w postaci prowadzonej działalności rolniczej – jest to rozwiązanie niezasadne.
Zdaniem RPO, zróżnicowanie osób podlegających ubezpieczeniu zdrowotnemu na płacących składki i na tych, za których składki opłacane są jednak ze środków publicznych jest zgodne z zasadą relewantności. Nie jest z nią natomiast zgodne włączenie do kategorii osób niepłacących składek, osób mających ustalone źródło przychodu.
Jak jednak wynika z ustnego uzasadnienia wyroku TK, tok rozumowania Sędziów idzie nieco dalej. Ich zdaniem co do zasady istotny jest – jako podstawa zróżnicowania – uzyskiwany przychód. To by oznaczało, że kolejny wniosek RPO skierowany do TK o uznanie za sprzeczną z Konstytucją progresji podatkowej nie ma szans.
Szkoda, ale było to raczej do przewidzenia.
Przy okazji warto jednak przypomnieć wcześniejsze orzeczenia TK dotyczące „sprawiedliwości”.
Podstawowe orzeczenia dotyczące normatywnego pojmowania sprawiedliwości pochodzą sprzed roku 1989 i wyraźnie można w nich dostrzec z jednej strony rozdźwięk między chęciami sędziów i ówczesnymi uwarunkowaniami politycznymi, a z drugiej wpływ pewnych idei, które determinowały świadomość sędziów. W orzeczeniu U.5/86 z 5 listopada 1986 roku Trybunał wspominał o „społeczno-klasowym charakterze PRL”, a w orzeczeniu U.7/87 z 9 marca 1988 roku o „przyjętym przez państwo socjalistyczne założeniu, że celem ustroju jest nie tylko formalna, ale także faktyczna równość członków społeczeństwa”. W orzeczeniu tym Trybunał stwierdził, że „pojęcie sprawiedliwości społecznej zależy od istniejącego w danym społeczeństwie systemu norm i wartości, jest zatem uwarunkowane historycznie, jak i klasowo”. W roku 1988 sentencja tego uzasadnienia miała szczególną wymowę. Bo przecież nikt nie miał wątpliwości, że rzeczywiście „istniejący w społeczeństwie system norm i wartości” jest zupełnie inny od deklarowanego przez oficjalną propagandę rządową. Chłodna analiza tego orzeczenia, pozbawiona politycznych konotacji, każe jednak dostrzec pewne niebezpieczeństwo w przyjętym przez sędziów toku rozumowania. O tym co jest sprawiedliwe miałaby bowiem decydować większość społeczeństwa, gdyż tylko odwołując się do większości, można ustalić, jaki system norm „istnieje w społeczeństwie”. W takim ujęciu sprawiedliwe byłyby... ustawy norymberskie, które także były akceptowane przez większość ówczesnego społeczeństwa niemieckiego. Na szczęście w tych samych orzeczeniach Trybunał postawił także tezy, które wyraźnie nawiązują do doktryny Arystotelesa, i które stały się podstawą dla uzasadnienia wielu innych rozstrzygnięć Trybunału. W orzeczeniu U.5/86 Trybunał zauważył, że konstytucyjna zasada równości wobec prawa związana jest z zasadą współzależności praw i obowiązków obywatelskich. „Wyraża się ona między innymi w stosunku polegającym na równym rozłożeniu praw i obowiązków na obywateli, którzy znajdują się w podobnej sytuacji faktycznej”. Z kolei w orzeczeniu, U.7/87 stwierdził, że „jedną z najstarszych w dziejach myśli społecznej jest idea równości społecznej. W każdym okresie historycznego rozwoju jest ona rozpatrywana na ogół łącznie z ideą sprawiedliwości społecznej”, założeniem której jest „idea jednakowego traktowania wszystkich ludzi w obrębie określonej klasy (kategorii). Być sprawiedliwym to jednakowo traktować istoty równe z pewnego punktu widzenia, to jest mające tę samą cechę charakterystyczną dla danej klasy (kategorii) ludzi” w myśl zasady, że „równych należy traktować równo, a podobnych należy traktować podobnie”. Zasada ta zakłada „istnienie proporcji między istotnymi cechami poszczególnych osób (kategorii) a należnym im traktowaniem (zasada relewantności)”. Konstytucyjna zasada równości wobec prawa oznacza zatem, że „wszystkie podmioty prawa (adresaci norm prawnych) charakteryzujące się daną cechą istotną (relewantną) w równym stopniu, mają być traktowane równo. (...) Równość oznacza także akceptację różnego traktowania przez prawo różnych podmiotów (adresatów norm prawnych), bo równe traktowanie przez prawo tych samych podmiotów pod pewnym względem oznacza z reguły różne traktowanie tych samych podmiotów pod innym względem”. Z drugiej strony, „różne traktowanie przez prawo określonych grup (klas) podmiotów powinno być oparte na uznanych kryteriach oceny różnicującej podmioty prawa (adresatów norm). Równość wobec prawa to także zasadność wybrania tego, a nie innego kryterium zróżnicowania podmiotów prawa. Oznacza ono uznanie tej, a nie innej cechy za istotną, a tym samym uzasadnioną.”
Kontynuując tę linię, w orzeczeniu K.6/89 z 24 października 1989 roku Trybunał dokonał rozróżnienia „równości wobec prawa” i „równości w prawie”. Zgodnie z tym podziałem „jednakowa ochrona praw każdego człowieka nie jest równoznaczna z ochroną jednakowych praw każdego człowieka” z uwagi na możliwość zróżnicowania poszczególnych kategorii adresatów norm prawnych pod względem jakiejś cechy relewantnej. Tak ujęta reguła sprawiedliwości ma tę zaletę, iż nie przesądza, ani co to znaczy w praktyce jednakowo traktować ludzi należących do tej samej kategorii, ani w jaki sposób i w oparciu o jakie kryteria tworzyć te kategorie.
W opinii Stanisława Biernata, biegłego powołanego w sprawie U.7/87, którą cytuje Trybunał w uzasadnieniu swojego orzeczenia, „zadaniem prawodawcy w praworządnym państwie jest sprecyzowanie kryteriów rozdziału dóbr”. Jest to spostrzeżenie o tyle trafne, że sprawiedliwość rozdzielcza koncentruje się na rozdzielaniu dóbr uznawanych za pożądane, a Trybunał budował swoje orzecznictwo na kanwie sporów o dostęp do „dóbr deficytowych”. Siłą rzeczy musi nasunąć się uwaga, że w gospodarce rynkowej pojęcie „dóbr deficytowych” w znanym z czasów komunistycznych znaczeniu w ogóle nie istnieje. Węgiel, zasady przydziału którego były podstawą orzeczenia U.7/87, nie tylko nie jest deficytowy, ale jest go w nadmiarze. W dzisiejszej rzeczywistości należałoby się raczej zastanowić nad sprawiedliwością zmuszania części podatników do dopłacania do jego wydobycia, tak jak kiedyś rozważano sprawiedliwość zróżnicowania prawa w dostępie do niego.
W orzeczeniu P.7/92 z 13 lipca 1993 roku Trybunał stwierdził, że jeżeli w taki sam sposób traktuje się adresatów norm prawnych posiadających istotną*cechę wspólną, to nie ma wątpliwości, co do zgodności takich norm z konstytucyjną zasadą równości wobec prawa. Istotne jest, czy dana cecha różnicująca jest istotna. Zdaniem Trybunału, „aby ustalić, czy zróżnicowanie jest zgodne z konstytucją, należy poddać analizie kryterium, na podstawie którego dokonano zróżnicowania. Trzeba stwierdzić, czy wprowadzone kryterium zróżnicowania jest merytorycznie usprawiedliwione, ostatecznie – czy jest ....sprawiedliwe” (wykropkowanie moje). W jednym orzeczeniu Trybunał połączył zatem zasadę równości wobec prawa z ideą sprawiedliwości, a w innym uznał, że zróżnicowanie wobec prawa jest dopuszczalne gdy jest sprawiedliwe. W języku potocznym powiedzielibyśmy „masło maślane”, a w języku naukowym „definiens per definiendo”.
Co ciekawe, w orzeczeniu K.10/93 z 11 czerwca 1994 roku Trybunał stwierdził, że zróżnicowanie prawa do wspólnego rozliczenia się z dziećmi osoby samotnej w zależności od wysokości uzyskiwanego przez nią dochodu jest sprzeczne z konstytucją* Trudno jednak przesądzić, czy Trybunał uznał tym samym, że wysokość dochodu nie jest cechą relewantną z punktu widzenia zróżnicowania praw obywateli. Zaskarżony przepis wprowadzał konkretną granicę wysokości dochodu, której przekroczenie miało odbierać osobom samotnie wychowującym dzieci prawo do wspólnego rozliczenia się. Była to kwota 2,5 mln starych złotych. W uzasadnieniu orzeczenia Trybunał stwierdził, że nie zgadza się z przyjęciem, że kwota ta może stanowić granicę zamożności. Nie można przesądzić, czy Trybunał odniósł się do samej zasady zróżnicowania, czy do konkretnego przypadku i konkretnej kwoty. Nie wiadomo, czy Trybunał nie zaakceptowałby takiej zasady, gdyby dotyczyła osób o dochodach nie 2,5 mln, a 25 mln, czy może nawet 100 mln?
Można oczywiście przyjąć, że wysokość dochodu/przychodu jest istotną cechą pozwalającą na zróżnicowanie pozycji danej kategorii osób, ale tylko wówczas, gdy przyjmiemy „dochód” jako wyznacznik zamożności, a nie jako podstawa opodatkowania. Oczywiście bardzo łatwo można zróżnicować obywateli uzyskujących dochód w wysokości 10.000-20.000 zł. rocznie i tych, których roczny dochód przekracza, na przykład, 1.000.000 zł. Co jednak z osobami znajdującymi się pomiędzy skrajnościami? Dochód/przychód jest przecież stopniowalny. Jaki wprowadzić próg graniczny? Średni dochód krajowy? A co z tymi, którym do średniej brakuje złotówki, podczas gdy innym brakuje tysiąca? W pierwszym wypadku sytuacja faktyczna takich osób nie jest zróżnicowana w sposób istotny. Więc jaką wyznaczyć granicę??? Poczekamy na kolejne wyroki TK. * podkreślenia moje. Robert Gwiazdowski
Działacz pierwszej solidarności, cały czas zaangażowany w lokalnym życiu publicznym, ale bezpartyjny. Jestem zwolennikiem kary śmierci oraz aborcji (sam mam czworo dzieci). Uważam, że wolny rynek jest ważniejszy niż demokracja. Przeraża mnie poprawność polityczna. Moim Mistrzem był Stefan Kisielewski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka