Oglądałem filmik z 2017 roku "John Stratton". Film jak to film akcji. Dużo się dziej, dużo strzela i morduje na kilka sposobów. Ale to wszystko nic. Najlepsza była chwila pod sam koniec filmu (konkretnie 1:27:05) kiedy już wszystko się rozstrzygnęło i ci dobrzy zwyciężyli a ten najlepszy rozluźniony opowiadał coś nieco gestykulując, patrzę i oczom nie wierzę, w dłoni trzyma puszkę polskiego Tyskiego. Poczułem się jak Maks z "Seksmisji" kiedy znalazł butelkę po jabolu.
Aż chciało się powiedzieć: NASI SĄ WSZĘDZIE!
Okazuje się że to piwo ma niezwykłą moc fotogeniczną. :-)