Przedwieczorny Przedwieczorny
40
BLOG

Strych.

Przedwieczorny Przedwieczorny Kultura Obserwuj notkę 6

Zainspirowany przez przesympatyczną Panią Łyżeczkę prezentuję ten tekst w Salonie 24. Nie ukrywam że z trema nie mniejszą od tej która zawsze mi towarzyszyła w czasie wystąpień publicznych czy to scenicznych czy innych.

 

Moim ciągle niespełnionym marzeniem jest dom. Duży dom na wsi. Najlepiej drewniany.

Dom z dużym stołem dla całej mojej niezbyt dużej rodziny. Może moje dzieci postarają się żeby było nas więcej. Wiem, że to przejaw mojego kompleksu. Tak jak wszyscy, tak i ja nie jestem wolny od kompleksów. Kompleksu emigracji.

Od pokoleń zmuszani lub z własnej woli emigrowaliśmy. Czy to z powodów patriotycznych czy ekonomicznych czy też dla spełnienia marzeń. Tak czy inaczej w każdym pokoleniu większość moich przodków emigrowała. Na szczęście zawsze ktoś również zostawał, dlatego ciągle jeszcze w Polsce jesteśmy. Dość powiedzieć że mimo że niedawno przekroczyłem pięćdziesiątkę to jestem w rodzinie najstarszy. Ciężka rola. Nawet moja mama, jak już nas wychowała to któregoś dnia stwierdziła że czas na samorealizację i nie wróciła z kolejnej zagranicznej wycieczki. Za PRLu tak się emigrowało. Siostra zrobiła to innym możliwym za komuny sposobem, wyszła za mąż za cudzoziemca. A ja się zawziąłem, mimo że moja żona była skłonna spakować w piętnaście minut i wyjechać do Paryża gdzie studiowała. Był taki czas że miałem rodzinę na wszystkich kontynentach. A w Polsce byłem tylko ja i moja żona. Do dziś więcej nas choćby w USA czy na Litwie niż w Polsce. Można mieć kompleksy. Zwłaszcza osamotnienia. Zawsze zazdrościłem mojemu koledze, Heniowi, z rodziny wielodzietnej. U niego w domu był zawsze taki ruch, tyle się działo. Bieda aż piszczało, ale radości tyle i solidarności, że biada temu, kto by próbował skrzywdzić którekolwiek z nich. Jak szedłem z nimi w niedzielę do kościoła to jakby procesja szła. A u mnie? Starsza siostra rozpieszczona przez dziadków i patrząca na mnie z góry. Kiedy Heniek przychodził do mnie to mu się oczy okrągłe robiły na widok moich zabawek i książek, a ja wszystko bym oddał żeby się z nim zamienić. Z opowiadań dziadków wiem, że mój ojciec przeżywał podobne rozterki.

Babcia często musiała zanosić do sąsiadów obiad dla mojego ojca bo inaczej objadał i tak biednych sąsiadów. Posiłek w towarzystwie takiej rodziny to było coś. A ja co? Nie dość że byłem najmłodszy to jeszcze musiałem zachowywać się jak należy. Nuda i przymus. Czasem udawało mi się załapać na obiad u Heńka, to była frajda, pełen luz i psikusy przeróżne. Potem babcia musiała przepraszać i wstydzić się za mnie ale co użyłem to moje. O niedzielnych obiadach i odwiedzinach znajomych może kiedyś opowiem. Dość że był to koszmar nawet jak przywozili dzieci. U Heńka było po prostu jak w raju.

Ale dość o tym. Nakreśliłem tło moich kompleksów i wracam do tematu.

 

Duży dom na wsi. Od dwudziestu prawie lat szukam, z coraz większą determinacją. Tyle że teraz już szukam siedziby na emeryturę bo co by nie powiedzieć złego o mieszkaniu w mieście to ze względu na moje marzenie zlokalizowane między setnym a dwusetnym kilometrem od Warszawy nie da się codziennie przyjeżdżać do pracy z takiej odległości.

Duży dom, z dużą kuchnią, dużym stołem i co najważniejsze duuużym strychem.

 

Bo strych moi drodzy - to jest dar darów.

Zaklęty przez wróżki

W czarodziejski parów.

Gdzie dziecięce marzenia

Jak motyle złote

Ulatują tam wszędzie

Gdzie tylko mają ochotę.

Bitwy się tu toczą

Ze strasznymi smokami

Armie książąt kroczą

Chcą całować się z żabami.

Oczekując nagrody

W postaci królestwa

Wyśpiewują ody.

Tu zwykła podłoga się zmienia

W bezbrzeżne wody.

Gdzie piraci i skarby

Tratwy, rozbitkowie.

Statek kosmiczny

I gwiazd mrowie.

Wszystko, co tylko

Dziecięca wyobraźnia wyczaruje

Tu dziwnym losu

Zrządzeniem, się materializuje.

 

Tak pamiętam strych w domu moich dziadków. Strych na którym od pokoleń gromadzone były zbędne rzeczy. Czego tam nie było. Nawet zmurszałe krynoliny. Portrety, kufry podróżne, samowary, świeczniki, książki (zakazane, schowane przed dziećmi) dagerotypy, stare roczniki gazet, przedwojenne pieniądze (oj było czym bawić się w sklep). Wstyd się przyznać ile z tego ocalało.

To wszystko oświetlone snopami światła słonecznego opalizującego kurzem.

 

Był nam sceną i polem bitwy, sezamem i podróżą ku nieodkrytym światom. Dziś już tego zaczarowanego strychu nie ma. Nie ma też tego domu. Takie są koleje losu.

 

Nie zamierzam walczyć z wiatrakami i zawracać to co minęło. Chcę tylko swojej pamięci przywrócić a moim potencjalnym wnukom stworzyć zaczarowaną krainę strychu.

Myślicie że współczesnym dzieciom przyda się coś takiego?

Złote myśli takich różnych: „czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 5/2005                                                                                                                                   “Główną motywacją mojej aktywności politycznej była potrzeba władzy i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej, bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno…” Donald Tusk Gazeta Wyborcza”, 15–16 października 2005                                                                            "Uważam, że PO to twór sztuczny i pełen hipokryzji. Oni nie mają właściwie żadnego programu. Nie wyrażają w żadnej trudnej sprawie zdania. Nie występują pod własnym szyldem, bo to ich zwalnia z potrzeby zajmowania stanowiska w trudnych sprawach. To jest oczywiście gra na bardzo krótką metę. Udają, że nie są partią, a nią są. Udają, że wprowadzają nową jakość, że są tam nowi ludzie. (...) O PiS nie chcę mówić. Tam są moi przyjaciele. (...) Samego PiS nie chcę oceniać, jest tam dużo wspaniałych ludzi." Stefan Niesiołowski - w wywiadzie "Naśladujmy Litwę", Życie 01.08.2001                                                                                   "Platforma jest przede wszystkim wielką mistyfikacją. (...) W istocie jest takim świecącym pudełkiem. Mamy do czynienia z elegancko opakowaną recydywą tymińszczyzny lub nowym wydaniem Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, której kilku liderów znakomicie się odnalazło w PO." Stefan Niesiołowski - "Świecące pudełko", Gazeta Wyborcza 19.09.2001                                                                                                                                                                                                                         " PSL nie musi - PSL CHCE! Nie opuszcza się zwycięzcy - co najwyżej można się z nim targować i więcej uzyskać. A co ma PiS do zaoferowania PSL? Swoją nędzną koalicję z SLD? Odpowiedz sobie sama - czy lepiej dzielić łupy na trzy, czy na dwa?" - RR-K                                                                       .......................................................................................................................................................................................................................................................................        "Liberalizm to mamienie naiwnych - liberalizm dla wszystkich kończy się tam, gdzie zaczyna się interes ich narodu". Albert Einstein

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Kultura