Polską tragedią narodową jest brak jakościowych gazet codziennych, i to niemal kompletny. Jesteśmy krajem tabloidów (dwa główne tytuły- „Fakt” i „Wyborcza” celują właśnie w ten segment rynku). Brukowce przerażają infantylizmem („Metro”). O tym wielkim problemie społeczno-gospodarczym w zasadzie jest cicho. Wielu niby-specjalistów rynku mediów możliwe że nigdy nie widziało jakościowej gazety codziennej na oczy, choć te zagraniczne lądują od lat w polskich salonach prasowych. Brak jakościowej prasy codziennej to dramat dla intelektualistów- nie mają co czytać, gdzie publikować.
Polskie tytuły, co od wielu lat piszę, wyglądają optycznie może i bardzo podobnie (wręcz łudząco, jak np. „Polska” do „The Guardian”), ale różnica w treści, nie przesadzając, jest taka jak między narodowym socjalizmem a gospodarką wolnorynkową. W „Polska The Times” celem podniesienia poziomu i w ramach współpracy publikuje się teksty dziennikarzy z brytyjskiego imiennika. Dzięki temu zestawieniu można się przekonać że polskie dziennikarstwo jest w dużej mierze laniem wody, jest pozbawione styczności z faktami i nauką, jest czczą gadaniną.
Z rzadka ukazują się teksty poprawnie napisane, poparte drobiazgowym researchem autora. Ale jest to kropla w zalewie dziennikarskiej tandety. Proszę sobie wyobrazić że piszę tekst o reformie branży A do typowej szmaty. Rozmawiam z jednym lobbystą, działającym na rzecz ocalenia monopolu, w dodatku będącego członkiem partii rządzącej. W tekście przestawiam go jako niezależnego eksperta. W liberalnych krajach świata w danej branży A rządowe monopole zniesiono. „Ekspert” zaś mówi tak jak chcą jego kumple pozatrudniani na kluczowych stanowiskach w tym państwowym monopolu- czyli twierdzi że jest OK.
Szmaty publikują piarowskie teksty wychwalające rozmaitych bankrutów utrzymywanych tylko dzięki dotacjom, zarządzanych przez osoby bez kwalifikacji, bezpośrednio pod reklamami tych firm. Część gazet w ogóle reprezentuje jakieś dziwne stanowisko- wąsaty pan z biznesowej redakcji bronił dyrekcji jednego z rządowych monopoli na jednej z debat. Poglądy miał jak za Gomułki.
Z próżnego i Salomon nie naleje. W sporej większości (bo są i dziennikarze dobrej jakości) dziennikarze tabloidów są efektem poziomu polskich „uczelni wyższych” po których nie wiedzą nawet gdzie dzwoni. Przeciętni starają się nie wyróżniać, dostarczać produkt o przeciętnej na rynku jakości. Ale jest to rynek na którym brak kogoś narzucającego lepsze standardy. Brak jest przecież jakościowych gazet codziennych.
Era „żółtego dziennikarstwa” w Polsce nie wiadomo, czy dopiero wchodzi w nową epokę, czy też dojrzewa do nowego stadium. Faktoidalne dziennikarstwo nie jest potępiane moralnie, ba, nie ma w ogóle debaty na temat wzlotów i upadków polskiego dziennikarstwa. Dziennikarze używają faktoidów w walce politycznej. Faktoidy to nie-fakty stawiane na równi z faktami poprzez ich prezentację w nobilitującym towarzystwie innych faktów. Tak wyśmiewane „Klewki” były faktoidem: to M. Wiernikowska w„Zwariowałam”, notabene wstrzymywanym kilka razy przez polską współczesną cenzurę (tą po 1989 roku) jedzie do Klewek. Na jej filmie okazuje się, że jest i lotnisko, miejscowi chlopi pamiętają rozliczne loty, doświadczenia z wirusami na zwierzętach w PGR-ze, przewija się jakiś afgański generał.
Stacja Włoszczowa to kolejny przykład faktoidu. Tabloidy poprosiły o komentarz ekspertów, oczywiście „potajemnie” i pod stołem będących członkami partii PO, i to dzięki niej zarabiających na swoje utrzymanie. Twierdzili ci eksperci, że takich stacji się nie buduje na liniach wysokich prędkości. W dwumiesięczniku branżowym „Z biegiem szyn” niezależni eksperci polemizowali ze swoim kolegą z partii rządzącej dowodząc licznych takich stacji pośrednich zbudowanych na liniach wysokich prędkości na świecie (wymieniano: Le Creusot, Mâcon-Loché, Haute Picardie we Francji oraz Limburg Süd, Montabaur w Niemczech). Kolejny faktoid polskiego brukowca to ogłoszony niedawno koniec tej stacji, co jest nieprawdą- zatrzymuje się tam coraz więcej pociągów.
Pamiętam niemieckie ponadregionalne gazety codzienne. Grzbiety dodatków, zeszytów, oddzielny z felietonami, oddzielne o kulturze, o literaturze, o nauce, o podróżach, o rozrywce etc. Koło 100 stron zapełnionych tekstami jakie w Polsce lądują w kwartalnikach dla nielicznych intelektualistów. Tam jest inaczej. Teksty są wysokiej jakości, nierzadko dwu-trzystronnicowej objętości, poprzedzone nieobecnym w Polsce głębszym riserczem.
Ach, nie wspomniałem o „biasie”, skrzywieniu ideologicznym. W narodowym katolicyzmie celuje „Nasz Dziennik” (wyborcy PiS-u i LPR), „Rzeczpospolita” to różne stadia etatyzmu i konserwatyzmu (wyborcy PiS-u), „Gazeta Wyborcza” to postkomunizm, etatyzm i chrześcijański socjalizm (wyborcy PO i SLD). „Dziennik Gazeta Prawna” to konserwatyzm (wyborcy PO i PiS), „Polska The Times” wydaje się być rozbita między narodowym socjalizmem a konserwatywnym etatyzmem (wyborcy PiS i PO). Wiele opcji politycznych silnych na Zachodzie w Polsce nie ma swojej prasy, może dlatego są kompletnie nieobecne w Polsce?
Polska jest prasową pustynią. Regionalnych gazet niezależnych niemal już nie ma, a w Niemczech działa ich 334 (2006), z nakładem 14,85 mln egz (2006). Wraz z 19 gazetami ponadregionalnymi dzienny nakład codziennej prasy niemieckiej wynosił 21,2 mln egz (2006). W Polsce sprzedaje się 60 tytułów, dzienny nakład wynosił 4,3 mln egzemplarzy (dane za rok 2007, ZKDP). W Polsce „wielka czwórka” wydawców prasy codziennej kontroluje ¾ procent rynku. Dwie gazety codzienne, dwa tabloidy mają każdy po 15,6 % czytelników. Na rynku czasopism panuje oligopol- Bauer Polska posiada 50 % rynku, a tylko po kilka procent mają inni wydawcy.
I pomyśleć że gazety powstały w starożytnym Rzymie. Były to malowane na ścianach domów Acta Diurna, oficjalna gazeta ówczesnego rządu. Zamożni mieszczanie wysyłali niewolników by przepisali treść krótkiej gazety dla ich właściciela, kopiowali ją tez i rozsyłali na prowincje prywatni przedsiębiorcy. Wydawano ją od 59 p.n.e. do 235 n.e. już od cesarza Augusta stała się tubą propagandy, choć początkowo była czysto informacyjną. Także w Chinach wydawano w starożytności prasę codzienną. Słowo 'gazeta' pochodzi od „gazetta”, włoskiej monety za którą w Wenecji kupowano tamtejszą gazetę lokalną 'Notizie Scritte' wydawaną od 1556.
Polskie dziennikarstwo jakościowe dziś w mojej opinii nie istnieje. Nie widzę go, może zeszło do podziemi? Jest żółte dziennikarstwo, panoszy się dziś wielkimi tytułami i ogłupiająco prostackim kontentem. Okazuje się że kraj bez prasy codziennej, bez swojego „New York Times'a”, jest możliwy. Ratunek w takim kraju to zakup prasy codziennej, ale obcojęzycznej, tudzież emigracja, także mentalna.
Literatura:
Wykaz 334 niemieckich gazet codziennych
http://de.wikipedia.org/wiki/Liste_deutscher_Zeitungen
Inne tematy w dziale Gospodarka