Jaką niekonstytucyjną fikcją jest polski wymiar sprawiedliwości, przekonałem się dzisiaj. Jako członek Rady Starszych Wspólnoty Ras Tafari zostałem poproszony o pomoc przez młodego członka wspólnoty, który został złapany przez policjantów z dżointem. Materiał dowodowy to skręt zawierający 0,26 grama marihuany. Dostał wezwanie na rozprawę do sądu. Żadnej informacji o tym że ma konstytucyjne prawo do obrony, do powołania obrońcy. Nic, absolutnie nic. Żadnej informacji o przysługujących mu prawach. Parodia. Jedna wielka.

27 stycznia 2010, Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa, sala 121, godzina 11.30. Z rozpiski wywieszonej na drzwiach sali wynika że na 28 toczących się tego dnia spraw 8 dotyczy złamania ustawy zakazującej posiadania narkotyków. Przed nami przychodzi jakiś gostek, na oko nastolatek. Jechał po piwie na rowerze. Z sali wyglądnął jeden raz by powiedzieć coś swoim czekającym na zewnątrz kumplom. „Czy Pan ma problemy z alkoholem”? - to pytanie rozbawiło go na tyle że wyglądnął na zewnątrz do swoich ziomków. Ci mu poradzili: „Beknij im”.
Czekamy chwilkę, o, wołają i L. Wchodzimy. O nie, przepraszam, mówi pani sędzina. A ten pan to kto? Fufu. Okazuje się, że mam wyjść. A jak to, a jaka podstawa prawna? A jak jestem świadkiem? Obrońcą? A jak oskarżony L. chce się mnie poradzić co powiedzieć? "Nie, ma Pan wyjść". "Czy to legalne"- pytam tej pani? Wypraszać świadka tudzież obrońcę? Twierdzi że wyproszenie mnie jest zgodne z prawem. Wychodzę. Chętnie bym tą jej samowolkę gdzieś zaskarżył, tak by straciła uprawnienia.
Dziwne, rozprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami, oskarżonemu odmówiono prawa do obrony łamiąc konstytucję. Tryb przyspieszony. L. pytają, czy się zgadza na wyrok zaproponowany przez prokuratora. Oczywiście jakieś buraki pewno się zgadzają, bo nikt im nie powie że zgadzać się nie muszą. W normalnym postępowaniu być może wówczas oskarżony by mógł się kogoś poradzić, co ma powiedzieć. Jakiegoś obrońcy, kogos zorientowanego. Tutaj- nie. L. daje sobie jednak radę, mówi że nie. I tyle. Następna parodia za miesiąc. To był sąd w Rzeczpospolitej Polskiej Anno Domini 2010. Wychodzimy z "sądu" naśmiewając się, bo i jest z czego. Te wszystkie wyroki są funta kłaków nie warte, nadają się do zaskarżenia bo wydano je z całkowitym pogwałceniem konstytucji. Choć pewnie nie wszystkim tam do śmiechu.
Inne tematy w dziale Polityka