Biurokraci to zgredzi- takie hasło powinno zawisnąć na wszystkich urzędach, tak aby pracujący w nich mieli świadomość jak utrudniają życie ludziom.
Dziś pomagałem Andrzejkowi, bezdomnegu skejcikowi, majacemu 20 lat, którego trzeba po prostu zaprowadzić do urzędu po nowy dowód (stary się połamał), zapłacić 55 złotych za nowy dowód i zrobienie zdjeć do niego. Trzeba z nim pójść po NIP.
I po co ludziom ten NIP, jakby PESEL nie wystarczał, przecież każdy ma jeden jedyny numer Pesel. Co za trep, zjeb, zgred to wymyślił. Dla takich jak Andrzejek, którzy nawet nie mają adresu zamieszkania, to przeszkoda nie do pokonania.
Andrzejek z dziwnych powodów zatrzymał się w rozwoju na etapie 16-latka, mimo ze wg dowodu ma 20 lat, to nikt mu nie wierzy, ja za bardzo też nie. Mieszka gdzieś na skłocie chyba, niezbyt legalnie. Poszliśmy do opieki społecznej, Panie chciały wysłać do miejsca gdzie mieszka wywiad środowiskowy. A gdzie go wysłać, jak Andrzejek teoretycznie jest bezdomny, mieszka kątem u kogoś kto zresztą sam nie mieszka tam zbyt legalnie?
Pomoc społeczna okazuje się nie dawać takim ludziom do rąk wędki. Daje im zasiłki, i to tak niskie że nie starczą chyba nawet na wynajęcie mu pokoju. Daje kawałeczek ryby zamiast wędki, bo tak jest prościej dla urzędników. A Andrzejkowi trzeba po prostu nieco zorganizować życie, pomóc mu na tyle by stanął na nogach.
Byłem kiedyś za czasów studenckich streetworkerem za granicą tego nadwiślańskiego kraju. I jak ongiś rozesłałem po pracodawcach zapytanie, kto chce Andrzejka zatrudnić, zabrałem go do jednego z nich, połaziłem z nim po urzędach załatwiając mu dokumenty, NIPy.
Jak na razie, bez większych sukcesów. W "Gazecie Praca" wszystkie oferty z pierwszych dwóch stron to praca za granicą, Francja, Hiszpania, Anglia, Irlandia. Albo praca w Warszawie.
Szkoda, że w Polsce nie ma streetworkerów, nie ma klubów młodzieżowych gdzie pracują ludzie pomagajacy takim Andrzejkom w życiu i gdzie taki Andrzejek mógłby spędzić wolny czas po pracy. Sam w takim klubie dla młodzieży dorabiałem w czasie studiów, w Polsce zaś ich nie ma.
Państwo, jeśli coś robi, to takim ludziom nader skutecznie przeszkadza- Andrzejek był karany za posiadanie amfetaminy, zwykłych "pills" które co prawda są szkodliwe (wg badań jednak mniej niż papierosy czy alkohol), ale nie na tyle by robić z młodego, 20-letniego człowieka przestępcę, karanego, więc nikt go nie chce zatrudnić.
Gdyby Andrzejek żył w Anglii, to miałby dom, pracę, przyjaciół. Tutaj żyje na łasce i litosci przyjaciół, Państwo zrobiło z niego wyrzutka. Andrzejek opowiadał o tym, gdy pracodawca dowiadywał się że A. był karany, to już nie oddzwaniał. Zresztą A. wcale takim aniołkiem nie jest, czasem coś przeskrobie, ale to raczej z biedy- sam mówi ze często nie ma co jeść.
Mam nadzieję że Andrzejka da się uratować, że będzie miał własny dom, pracę. Jutro jedziemy do kolejnego pracodawcy. Jak ktoś chce mu pomóc, proszę dać mi znać. Gadu Gadu 8691244
Inne tematy w dziale Polityka