Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
39
BLOG

Krzewmy kulturę fizyczną. Polski sport w praktyce

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Kultura Obserwuj notkę 0

Tak, slogan pozostał po komunizmie, samo krzewiene już nie. Nie wiem jak często uprawiacie różne sporty, ja codziennie mam trening. Sztki walki, badminton, a dziś było makulele a wieczorem siatkówka.  

Jeśli się trenuje coś, to zwykle potrzebuje się sali, chyba że akurat na dworze jest ciepło i nie pada. I tak widze, jak tych sal jest mało. W moim rodzinnym mieście ich nie ma, całe dzieciństwo ćwiczyłem w jakiejś klaustrofobicznej salce 3x 2 metra, nabawiwszy się schizy że mocniejszym ruchem nogi mogę niechcący wybić okno. Wieczorami, a raczej nocami trenowaliśmy na nielegalu w sali gdzie cieciem był kumpel kumpla. Do domu nierzadko wracałem o 1-szej w nocy, rano wstając na 7-mą.

W Warszawie z tymi salami jest lepiej niż na prowincji, ale za jakie pieniądze? Gdy mieszkałem w RFN-ie, to na salę do badmintona zrzucaliśmy się po 1 euryku. A tutaj całe 10 zika, a sala to komuno wróć. Papieru toaletowego się nawet w kiblach nie uświadczy. Ciekawe czym dzieci se tyłki podcierają, bo już zwiedziłem wiele szkolnych szatni i w tym kraju dzieci nie mają prawa do papieru toaletowego. Jak się je tak wychowa, to potem trudno się dziwić że mamy systemy gospodarcze w których takich rzeczy brak.

Ja płacę za treningi sztuk walki 150 PLNów miesięcznie. O różnych warsztatach nie wspominam, ceny są często absurdalnie wysokie- w stylu 200 zika za weekendowe zajęcia. Nie wiem za co małe dzieci z blokowisk mają ćwiczyć takie sporty jakie się im podobają. Bo nie sądzę że podoba im się szkolny wuef z przysiadami i żabkami. A nawet do parkura zimą trzeba mieć jakąś salkę, kozioł, materace.

Dzieci dziś masowo cisną sporty które są taniutkie. Parkur wygrywa bo tutaj nie trzeba niczego poza pogodą, butami, i różnymi przeszkodami. Deskorolka jest już droga, bo deki się często łamią, do tego łożyska, papier na dek i buty co jakiś czas, cały ten sport pochłania 100- 200 miesięcznie. BMXy i dirt to już wyższa kasa, sam rower to nawet 2 kafle.

Snowboard to jeśli chce mieć się wszystko co potrzeba, to jakieś 5-6 tysięcy (dobra deska 1500, 1500 - dobre ciuchy, 1000- gogle, ochraniacze, 1500- wiązania i buty), o jeżdżeniu nie mówię. Mountainboard- sama deska 2000, do tego zbroja i ochraniacze 1000, a downhill- sam rower od kilku do kilkunastu patoli, do tego zbroja, kask, części na wymianę.

Za co ludzie mają to robić? I gdzie? Nawet snowboarder nie ma gdzie jeździć, bo snowparków jak na lekarstwo. Nie ma nawet ani jednego w zachodniej Polsce. Nie ma ścieżek rowerowych, nie ma dirtów, bikeparków, skejtparki też nie wszędzie.

Ostatnio pierwszy raz od wielu lat grałem w siatkówkę, i nawet nieźle mi szło. Salę wynajmujemy na czarno i mamy soporo taniej, ale jakbym chciał poćwiczyć z kumplem serwisy, to nie mam gdzie, bo cała sala kosztuje aż jakieś 150 PLN za godzinę.

Ot, polski sport w praktyce. Potęgą to możemy być ale w parkurze.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura