Myślę że jedną z przyczyn porażek polskiej lewicy tudzież centrolewicy na arenie politycznej jest jej gospodarcza niekompetencja. Cóż bowiem sprawia że nawet mój znajomy klasyczny kibol, bardzo agresywny (choć sympatyczny) kibic piłkarski z gatunku tych którzy wybiliby drzewcem od flagi dziurę w dachu pociągu gdyby ich nie uspokajano, osoba w dodatku lekko chora umysłowo i bardzo biedna, co sprawia że nawet ona głosuje na PO?
Przed ostatnimi wyborami brałem udział w "osiedlowej debacie wyborczej". Paląc w kole dżointa pod klubem poszczególne osoby mówiły na co będą głosować. PO, PO, PO, czasem PSL. Nie mówiono nawet powodów tych wyborów. Po prostu. A osiedlowcy i zielarze powinni nie lubić konserwatystów... Ale wyboru wielkiego nie mają. Po lewej stronie spektrum politycznego w ostatnich wyborach na 7 list ogólnokrajowych, stały dwie partie lewicowe (SLD i PPP), obie z populistycznym programem gospodarczym. Obawiam się że większość ludzi jest obecnie na tyle rozgarnięta, by odróżnić tani populizm od mającej ręce i nogi polityki gospodarczej mogącej zmienić coś w tym kraju.
Lewica w Polsce nie ma szans póki nie będzie miała liberalnego lub ordoliberalnego programu gospodarczego. Póki nie będzie wystrzegać się taniego populizmu, póki nie będzie serio podchodziła do polityki gospodarczej. Póki na pierwsze linie walki nie wystawi kompetentnych ekonomistów. Póki nie będzie mówiła językiem gospodarczych konkretów. Językiem niemieckiej FDP, językiem brytyjskich Liberalnych Demokratów etc. Tymczasem ona jest dziś zdominowana przez kryptomarksistów, kryptokomunistów, albo socjalistów w rodzaju Sierakowskiego, który dla ekonomistów jest książkowym wręcz przykładem etatysty chącego topić pieniądze podatników np. w nierentownych kopalniach węgla.
Na to nabrać się mogą zwykle niedouczeni w ekonomii, nieznający praw gospodarki studenci nauk humanistycznych, oraz nieco naiwnych, nikt więcej. Na lewicy brak jest w ogóle czegoś umiarkowanego, albo nawet czegoś liberalnego. Jest Forum Liberalne, ale zmarginalizowane, niemal nieznane. Dziwi mnie że wiedza ekonomiczna, znana przecież i z praktyki gospodarczej, i z książek, jest jakby mało chwytliwa wśród przedstawicieli lewicy. Albo inaczej- przyjęło się uważać że lewica jest lewicą ponieważ głosi etatyzm i ekspansję państwa.
A tak przecież w wielu krajach nie jest. Do centrum i centrolewicy zaliczają się i liberałowie, mający sporą reprezentację w parlamentach m.in. brytyjskim i niemieckim, i zieloni, w wielu krajach dość centrowi i pro-wolnorynkowi (choć w krajach skandynawskich są bardziej lewicowi). W Polsce obecnie lewica ma fatalny imidż ekonomicznych populistów. Do tego silne jest piętno postkomunistów, którzy po upadku systemu totalitarnego przybrali tą nazwę. Z lewicą łączy ich jednak głównie sceptycyzm wobec roli Kościoła w polityce i niewielka część poglądów na sprawy obyczajowe. Gospodarczo są populistami. Brak tam autorytetów, to partia bardzo ludowa.
Aby lewica mogła kiedyś mieć jakiekolwiek szanse, musi konkurować polityką gospodarczą z PO. Przecież ekonomia jest tylko jedna. Oczywiście owym koniem lewicy który może mieć szanse w takim wyścigu raczej nie będzie SLD, ani też pogrobowiec chadeckiej Unii Wolności, w polityce obyczajowej niczym się w zasadzie od PO nie różniący, a już na pewno niezdolny do śmiałego zaakcentowania tych różnic.
Możliwe że pora na jakąś nową formację lub nową grupę formacji po lewej stronie spektrum. Ciekawe tylko, czy w Polsce, gdzie media mają swoich politycznych partnerów, taka partia ma szansę medialnie zaistnieć nie mając w tym rynku "pleców" w postaci swojego tygodnika czy dziennika. LiD, SLD skutecznie zmonopolizowały niemal wszystkie niekonserwatywne media.
W Polsce wciąż polityka to domena oligarchów. Przez 19 lat demokracji zdołaliśmy wyhodować sobie "elity polityczne", a raczej zawodowych polityków, których kariera zawodowa zaczyna się już w samorządach. Koszty wejścia są zbyt wysokie, ekonomista powiedziałby iż ten rynek nie jest kontestowalny, barieryna nim są horrendalnie wysokie, nie pozwalają aby ktoś z zewnątrz mógł się na nim nagle pojawić i oferować swój produkt polityczny.
Przecież wszystko kosztuje, także działalnośc polityczna. Do polityki wejść mogą jedynie ci którzy nic nie robią w życiu zawodowym. W moim rodzinnym mieście są to byli wojskowi, byli mundurowi, którzy mając już "wolne", mogą działać politycznie. Są to też związkowcy, czasem nauczyciele. Ogólnie- ludzie którzy w różny sposób mają "wolne" i dysponują wolnym czasem. Nawet w niewielkich kanapowych partiach działacze mają czas ponieważ w życiu zawodowym mają jakąś nietypową sytuację i sporo wolnego czasu.
Droga naboru do polskiej polityki powinna budzić trwogę. Do polskiej polityki nie mają bowiem szansy trafić zwykli aktywni zawodowo ludzie. Polska polityka- to rynek bez prawdziwej konkurencji. Dziwne- a to wszak najważniejszy rynek w tym kraju, od którego zależy dobrobyt nas wszystkich. Wydaje się że przed renesansem lewicy droga jeszcze bardzo daleka, dekady nawet.
Inne tematy w dziale Polityka