Jak to wygodnie mieszkać koło opery. Poszedłem sobie dzisiaj na salon Marii Fołtyn. A tak jakoś stwierdziłem że dawno w operze nie byłem i wartoby wpaść. Ogólnie impreza to nieco nudna, co chwila wybuchałem śmiechem widząc dzieci w chórze poubierane jakby z jakiejś moherowej rodzinki (dziecko z żabotem i dziewczynki w atłasowych sukienkach z kwiatkami).
Pieśni Moniuszki były nawet nawet, ale zachwyciło mnie „Znasz-li ten kraj", którą śpiewał Adam Zdunikowski, wg osób które pytałem, najlepszy polski tenor. Śpiewa wg mnie tak dobrze jak najlepsi tenorzy świata. Gdzie indziej byłby znany jak Pavarotti. W Polsce, kraju w którym dziennikarze chyba do oper nie chadzają, śpiewa w małej salce dla grona 100 osób. Nikt nawet nie napisze o nim na pierwszej stronie żadnej gazety, nie puści w prime-time jego głosu.
Znasz li ten kraj- wykonawca przedwojenny
Może opera w tym kraju jest nudna, zastygła w repertuarowym konserwatyzmie dyrekcji (grają same 100-letnie starocie, jak jest mowa żeby grali jakieś nowsze opery z kilku ostatnich dekad, to odpowiadają że przyjdzie mała publiczność i oni nie mają tak małych sal). Może chodzą tam starzy ludzie i ogólnie jest tam nudno. Ale czasem i tam są talenty, ludzie którzy potrafią dobrze śpiewać.
Tylko w Polsce opery zupełnie nie ma w mediach, gdzie indziej zdobywa sobie jakoś tłuste nagłówki w gazetach wielkimi talentami i nowym repertuarem. U nas opery są czymś zupełnie innym na Zachodzie. Tam grają ciekawsze, i nowsze, np. opery minimalistyczne. U nas w repertuarach są same stare i nudne (choć i tu zdarzają się perełki, jak choćby „Halka"). W końcu nic dziwnego: czegóż by się spodziewać po kulturalnie chyba najbardziej konserwatywnym kraju tego kontynentu?
Zdunikowski i Stachura- "Granada"
Inne tematy w dziale Kultura