Jesteśmy zarzucani różnego rodzaju bublami. Plecak na deskę, który kupiłem po latach noszenia deski snowboardowej pod pachą i przetarcia jej ostrym kantem dwóch par spodni, ma także bidon z rurką, taki bukłak. Jest znanej firmy, i dość drogi, ale mimo to jak sobie kilka dni temu zaciągnąłem z niego wody wlanej kilka dni wcześniej, to mogłem ją tylko wypluć. Jak piszą w Internecie i oświecił mnie mój kanadyjski kumel, takie bukłaki powinny mieć antybakteryjne wnętrze i te prawdziwe mają. Mają też rurkę w izolacji, aby picie w niej nie zamarzło, tak jak mi już się zdarzyło. A trzeba było sobie poczytać przed zakupem...
Bardzo uważam na to co jem. Ostatnio, tylko z powodu braku czasu, poszedłem na zakupy do Kerfura, gdzie kupiłem warzywa i kiełki. Kiełki nie wiedzieć czemu nie trzymano w lodówce ale na zwykłej półce, więc były lekko nadpsute. Warzywa też chyba nie były jakieś zdrowe. Chyba w ogóle je wyrzucę, bo podejrzewam szczególnie tą kapustę pekińską że jest pełna sztuczności.
W ogóle w Polsce jest problem z kupnem zdrowej żywności, jak już są zdrowe warzywa, to kosztują i po 50 PLN za kilogram. W warzywniaku z takimi cenami można stracić i 100 PLN. Gdzie indziej można było zamówić taką ekoskrzynkę, z warzywami (różnymi) z ekologicznych plantacji, to taki abonament, oni to dowozili raz w tygodniu. Tu- nic takiego nie ma. Chodzę na bazar przy Halach Mirowskich, tam mają ekologiczną marchewkę. I ser tofu po 3.50, i tanie ostre papryczki. Ale za to ryż Basmati co sprzedają w tamtejszym sklepie azjatyckim to badziew, rozgotowuje się na papkę.
W Polsce jesteśmy trzepani przez różne monopole. Monopol autobusowy dla przykładu. Jeśli myślisz że chcąc obsługiwać trasę z miasta A do B autobusem tak po prostu możesz zacząć to robić, to jesteś w błędzie, musisz na to dostać zezwolenie, którego ci nie dadzą. W Anglii takie zezwolenia i obostrzenia zniesiono dawno temu, można autobusami wozić ludzi skądkolwiek dokądkolwiek, i są nawet tanie linie autobusowe www.megabus.co.uk
Mnie trzepie monopol gazowniczy, wodny, elektryczny, telefoniczny, kolejowy, tramwajowy, autobusowy, internetowy (TP, a jakże, ma przecież studzienki!). Myślę że 1/3 moich wydatków może iść na różne monopole. Ci co je mają, nie muszą się specjalnie troszczyć o klientów, bo i tak ich nie stracą. Do rodziców, jak nie koleją, to mogę najwyżej polecieć samolotem, kosztuje o 120 % więcej, coś pod 200 PLN.
Gdzie indziej tak nie jest- w Anglii na kilkusetkilometrowej linii do Londynu, którą wiele razy jeździłem, było kilku przewoźników, dwóch autobusowych, dwóch kolejowych. Dystans taki sam jak do moich rodziców, ale dało się dojechać już za równowartość 8 zł tymi tanimi liniami autobusowymi. Może nie docierają one wszędzie, ale jak się wcześnie zabukuje, to cena rekordowo niska. Do tego pociąg konkurencyjnego przewoźnika kosztował w Internecie 8 funtów- jakieś 40 zł, i to w kraju gdzie te 8 funtów to godzinny zarobek. U nas jednak jest drożej, za 40 PLN to do rodziców nie dojadę. Tam też były zresztą bardzo drogie pociągi, ale miały za to prędkość powyżej 200 km/h.
A u nas po każdej podróży pociągiem, czy to ICkiem, czy ekspresem, miałem wrażenie otrzymania usługi bublarskiej. Normalnie nie było nigdy. Polska jest wciąż krajem gdzie buble mają się dobrze, ba, obroniły się skutecznie przed rynkowymi natrętami... U nas nie ma w bardzo wielu dziedzinach "konkurencyjnego środowiska" jakie M. Porter wymienia jako jedną z przyczyn gospodarczego sukcesu badanych przez niego krajów. Dzięki takiej konkurencji na danym rynku producenci musieli podnosić jakość usług i w efekcie ich wyroby byly tak konkurencyjne że podbiły także zagraniczne rynki. Być może z powodu tutejszych monopoli na rodzimym podwórku nic się nie wykluwa i wciąż dość prawdziwe są słowa Adama Smitha, że Polska to taki kraj który niczego nie sprzedaje w świat. Bo niby z jakiego produktu jesteśmy znani na świecie? Wódki?
Inne tematy w dziale Polityka