Chyba nikt nie zdaje sobie sprawy jak bardzo różnorodna jest Polska. Wyjeżdżamy z Księstwa Warszawskiego i już za rogatkami wita nas pejzaż w rodzaju hiszpańskiej prowincji. Niemal zerowa gęstość zaludnienia- tu domek, tam słup zupełnie jak na obrazie Sasnala z widokiem z okna pociągu Kraków-Warszawa. Tak to zauważają podróżujący przez Polskę cudzioziemcy. „Jaka u was jest niska gęstość zaludniania!” - wołają.
Taka niska gęstość zaludnienia ma też swoje konsekwencje polityczne. To dlatego Polska jest tak bardzo konserwatywna. Ci ludzie tutaj nie stanowią społeczności, żyją w zbytnim rozproszeniu. To nie jest zachodnia Polska z jej pozostałą po niemcach spuźcizną cywilizacyjną, gęsto ubite miasta w których młodzi ludzie spotykaja się codziennie na ławkach w centrach miast. Tu dzieci chowają się oddalone od siebie o kilometry. Zbiorcza szkoła nie zapewnia im wspólnego wieczoru czy popołudnia. Takie dzieci można chować państwową propagandą, prać im głowę uczącymi nacjonalizmu, szowinizmu, nieuzasadnionej dumy narodowej lekturami szkolnymi. Takie dzieci są na to podatne, nie tak jak w dużych miastach, gdzie od dzieciństwa rozmawiają ze sobą pod blokami i krytycznie się odnoszą do oferowanego im przez polski system szkolny prania mózgów.
Dzieci z prowincji nie są na to odporne. Chłoną, to co się im podaje. To dlatego w Stanach Zjednoczonych największy konserwatyzm panuje tam, gdzie gęstość ludności jest najniższa a ludzie spotykają się ze sobą jedynie w kościołach, jak np. region kilku rolniczych stanów określanych jako "Bible Belt". Tak przecież jest też w takiej Polsce mijanej z okna pociągu. Tam niespecjalnie są imprezy, na których poznaje się cała okolica. Tam tylko nieliczni mają GaduGadu sąsiada, a w grono.net nie znajdziemy wielu ludzi z takiej prowincji. Chociaż chociaż...Sprawdzam ilu z miasteczka mijanego po drodze, z Żychlina, jest na gronie, i jest to aż 70 osób, a miasteczko ma swój wirtualny odpowiednik z forum jego młodych mieszkańców!
Polskim epicentrum konserwatyzmu jest Galicja. Polska jako zlepek kilku różnych krajów sklejony po zaborach jest bardzo różnorodna, ale porządek rzeczy panujący w Galicji zadziwi wielu z zachodu czy północy. W Galicji jest największy odsetek aktywnych, czynnych katolików. Tutaj chyba uchował się tradycyjny model polskiego życia- te silne więzi rodzinne gdzie indziej już zupełnie wymarłe. Dziś w dużych miastach ludzie żyją w subkulturach, w grupach wg zainteresowań, wg zajawek- tych form spędzania wolnego czasu.
Ale nie w Galicji, tutaj stary model trzyma się mocno. I to wcale nie dlatego że gęstość zaludniania jest niska. Być może ten region jest po prostu daleki od epicentrum Europy. Nasz kraj jest przecież powzechnie katalogowany jako „europejska peryferia”, natomiast niektóre jego regiony są tym peryferium peryferii. Ostanio przez kilka miesięcy przebywam w Warszawie. To miasto mnie zaskakuje. Taki burdel esteyczny, taki po prostu azjatycki syf, i to w stolicy kraju, której centrum to blaszana hala i wielki parking. Zasrane parki. Zdemolowane resztki chodników na ulicach. Tyle aut parkuje na chodnikach ze trzeba się przepychać wąskim korytarzykiem pod ścianami kamienic. Piekło nie miasto.
Mój kumplel J. z którym przybyłem do Warszawy, już z niej ucieka. Nie to miasto- mówi i przenosi się do Wrocławia. Na pieniądzach mu nie zależy, jedynie na dobrym życiu. W Warszawie go nie znajdzie- tu mu przyznaję rację. Warszawa to po prostu polski Babilon, żyjący z rangi jaką daje nazwa „stolica” i dający niewiele w zamian. Porządek tu nadejdzie dopiero wówczas gdy ktoś ten stołeczny status ograniczy, albo gdy zmniejszy rozmiary państwa do tego stopnia że przestanie być ważne w którym mieście jest jego stolica. Tak już jest na Zachodzie, za lata świetlne będzie może i w Polsce.
Inne tematy w dziale Polityka