Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
52
BLOG

Pocztówka z wymierającego po fali masowej emigracji miasta Polsk

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 5

Moje rodzinne miasto upada. Znajomy rastaman opowiadał iż jeszcze 2-3 lata temu w tym mieście tyle się działo- imprezy, ludzie. A nagle nastała taka straszna pustka- wszyscy wyjechali. Kiedyś było tyle ludzi na ławkach w centrum, dziś nie ma niemal nikogo. Mimo zimnicy przeszliśmy się w to miejsce spotkań ludzi. Niewiarygodne, mimo ziąbu i chłodu pod kioskiem stała grupka osób. Powrót do oldschoolu- rozmowa o naszych sprawach, o życiu. Po prostu rozmowa. Potem wygłupy.

M. narzeka że wyjechaliśmy. Jak jeszcze byliśmy, to coś się jeszcze działo, ktoś grał na bębnach, wygłupiał się, a teraz nic się nie dzieje. Opowiada jak na jej klatce schodowej, której drzwi się nie domykają, spotyka ostatnio jakąś heruskę- blondynka wbijała sobie strzykawę w ramię gdy ona przechodziła schodami koło niej. I jeszcze miała pretensję że M. gasiła i zapalała światło by heruska sobie poszła z jej klatki. Na swojej klatce M. czasami pije piwo, mimo że w Polsce nie może (ale w RFN już tak)- ma jakieś 16 lat.

Rozmowa zeszła na temat dragów. Znajomy rastaman opowiadał jak lokalni neonaziści wciągają różne dragi, mimo że nie powinni wg ich własnych zasad. Nazioli jest tyle, że on naśmiewał się że przed wejściem do autobusów powinni naklejać nalepki „przed wejściem do pojazdu upewnij się czy w środku nie ma neonazistów". On już raz jechał autobusem z neonazistami i bał się tak, że wyskoczył jak oparzony na swym przystanku.

Zastanawiam się, czemu takie miasta jak to moje, upadają. Polska transformacja była bardzo szybka, zabrakło pewnej ciągłości. Miasto, które kiedyś było miłe dla młodych ludzi, gdzie kwitło życie, było mnóstwo klubów, nagle zamieniło się w umieralnię dla emerytów, i to umieralnię imponujących rozmiarów. Sam zrejterowałem.

Ten znajomy rastaman mówi że widzi tylko efekty- upadek kulturalny, odpływ młodych ludzi. Nikomu nie chce się już nawet nic zaczynać, bo wie że za kilka lat najdalej i tak stąd wyjedzie. Moje rodzinne miasto z miejsca docelowego stało się przystankiem w życiu. Zostali ci spośród młodych, którzy zarabiają na poziomie europejskim, po 4-7 tysięcy złotych. Reszta się brutalnie zmyła. Znajome rasta-kobiety, rastamani, punki- wszystko pracuje w Hiszpanii czy Irlandii. Różni artyści porozjeżdżali się po Polsce. Nawet spawacz-rastaman szykuje się do exodusu, będzie zarabiał w przeliczeniu 90 złotych na godzinę.

Powroty są różne. Wrócił blondwłosy rastaman któremu podwinęła się noga, ale tylko na chwilę. Chodzi na kursy, będzie próbował trafić na lepszą uczelnię artystyczną niż poprzednio, gdzie na wzornictwie zaserwowali mu przedmiot o budowie cieczy, i tym podobne mu niepotrzebne. Na krótkie wakacje wrócił dłogowłosy nastolatek który pracuje w Anglii, albo zdredzona artystka pracująca fizycznie w fabryce w tym deszczowym kraju i paląca w swym polskim mieszkaniu marihuanę.

Polska się zmienia. Ta lokalna, prowincjonalna - chyba na gorsze. Emigrują z niej osoby mające międzynarodowe obycie, świadome różnic jakie są między naszym krajem a resztą Europy. I to migrują masowo- za kilka lat nie będzie komu rodzić dzieci i będzie trzeba burzyć blokowiska, tak jak to się dzieje w landach byłej DDR, gdzie ubyło 30 % mieszkańców. Tam mówi się o procesie kurczenia się miast- po odpływie młodej ludności nie ma komu rodzić dzieci i liczba mieszkańców dalej spada.

Nie migrują zaś ci ograniczeni, nieobyci, z mózgami wypranymi propagandą z polskich konserwatywnych mediów, uczących że za granicą może się nam tylko nie powieść. Za granicą jest inny, liberalny świat, raj dla moich znajomych, mnóstwo imprez, dostęp do współczesnej kultury niemal nieobecnej w Polsce... Kuszą także duże polskie miasta, kosmopolityczny Wrocław przede wszystkim.

Ja bym nie zawahał się powiedzieć o wędrówce ludów. My to traktujemy może normalnie, ale żyłem w miastach Zachodu wielkości mojego rodzinnego z których ludność jednak tak masowo nie wyprowadzała się, przynajmniej nie w takich masach. W których żyło się normalnie, a nie na walizkach, z poczuciem tymczasowości i chwilowości, z poczuciem tego że gdzieś 500 czy 1000 km dalej ludzie mają o niebo lepiej.

Polscy politycy odkryli że aby rządzić, wystarczy mieć media po swojej stronie, ba, wystarczy generalnie mieć media. W moim mieście politycy finansują lokalną telewizję kablową która transmituje obrady rady miejskiej za co jej płacą, i w ogóle nie ma zbytnio wolnych mediów. W Polsce demokracji nie ma nawet na takim lokalnym poziomie, nie mówiąc o poziomie centralnym, gdzie demokracji nie ma zupełnie, jaka partia może bowiem konkurować z tuzami dofinansowywanymi milionami dotacji z budżetu? Aby Polska, przede wszystkim ta Polska B, zapomniana i bez meczy Euro 2012, się zmieniła, ten kraj potrzebuje wielkich reform gospodarczych, a te się nie zapowiadają. Politycy przecież nic nie muszą, wystarczy że ułożą się z koncernami medialnymi.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka