Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
77
BLOG

Lewica ma powody by nienawidzieć kapitalizmu

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 6
W mojej poprzedniej krytyce lewicowych think-tanków zapędziłem się. Ludzie nie mają (niestety) obowiązku znać się na ekonomii, która po prostu jest nauką społeczną pokazującą poprzez logiczne dowody naturalne mechanizmy zachodzace w transakcjach między podmiotami na rynku. Ekonomiczne ABC uczy czemu monopole są gorze od oligopoli czy pełnej konkurencji, czemu pełna konkurencja w zasadzie nie występuje, i jak się powinno regulować rynki by przedsiębiorcy nie zdzierali z ludności renty monopolisty. Niestety, polska lewica tym językiem nie mówi.

Kapitalizm w Polsce tak naprawdę zdegenerował. Być może zresztą tworzyli go ludzie nie mający szczerych intencji, albo nie mający wystarczającej wiedzy- skąd miliby ją czerpać w okresie komuznizmu? Ekonomia to nie tylko koszty bezpośrednie, to także koszty zewnętrzne (externalities), które, jeśli pominięte w rachunku ekonomicznym, doprowadzą do np. sytuacji w której z pełnego samochodowego hałasu centrum miasta wynoszą się na przedmieścia niemal wszyscy zamożniejsi mieszkańcy (casus wielu miast Europy Zachodniej czy USA).

Koszty zewnętrzne psiej kupy w parku są tragicznie wysokie dla mieszkańców okolic takich zasranych parków (jak np. parku Saskiego w Warszawie), bowiem cena ich posesji spada. Mieszkając przy tym parku, nie mogę z niego korzystać. Gdy próbujemy tam trenować, ręce mamy brudne od psich kup które są tam dosłownie wszędzie.

Ten problem istnieje w ekonomii jako „tragedy of the commons", pułapka społeczna, tragedia wspólnej łąki, na której każdy wypasał bydło aż zabrakło trawy, problem dowodzony już przez Tukidydesa i Arystotelesa i rozwinięty przez Garreta Hardina w 1968 roku. Według obrońców idei wolnego rynku park powinien być prywatny, by tego uniknąć. Zaś w Anglii po takim parku po prostu w kółko krążą policjanci polucjący na „psiarzy". Hardin podaje kolejne przykłady tragedii wspólnej łąki: atmosfera którą można zanieczyszczać, rzeki, oceany, zasoby rybne, zasób zwierzyny w lesie etc.

Sieci handlowe wytłukły wielu mniejszych sklepikarzy. Nie dlatego że są lepsze, ale w dużej mierze poprzez swoje korzyści skali i korzyści zakresu pozwalające im wymuszać na dostawcach niższe ceny dostarczanych im produktów. Z kolei duzi producenci żywności to najbardziej skuteczny pożeracz unijnych dopłat do rolnictwa, mniejsze gospodarstwa mają gorsze wyniki w ubieganu się o „eurokomunistyczne" dopłaty.

Dopłaty które tak naprawdę wykańczają i ekspoatują do reszty kraje III świata. Jak wynika z dzieła Adama Smitha pt. „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations", opublikowanej w 1776 roku, kraje te mają poprzez nadmiar rąk do pracy, ziemi i niewielką ilość kapitału korzyść komparatywną w produkcji tereno- i pracochłonnej, jaką jest uprawa roli. Z uwagi natomiast na skąpe zasoby kapitału nie odniosą sukcesów w producji kapitałochłonnej.

Robert Torrens w 1815 dopracował to pojęcie, pokazując że może możnaby produkować zboże na miejscu w Brytanii taniej niż w Polsce, ale brytyjski handel z Polską jest korzystny dla obu stron. Dopiero Dawid Ricardo w 1817 roku stworzył klasyczną koncepcję korzyści koparatywnej i kosztu relatywnego, pokazując, że wino taniej jest produkować w Portugalii, a tkaniny w Anglii, i że oba kraje dużo bardziej skorzystają na wymianie niż miałyby wytwarzać te dobra samodzielnie.

Niestety, na import żywności z bidenych krajów Europa i np. Japonia zatrzasnęła swoje drzwi nawet 600-procentowym cłem. Rozmaite „partie ludowe" nagle tutaj wychodzą z cienia, broniąc tłustego brzucha eurofarmera i wpędzając w głód erytrejskie czy somalijskie rodziny. Polska gospodarka powinna zrezygnować z rolnictwa. Taniej zrobią to ubogie w kapitał i wiedzę kraje, i wszyscy na tym wyjdziemy lepiej.

Warszawa jest casusem miasta gdzie kosztami zewnętrznymi nikt sobie głowy nie zawracał. Z parku usłanego kupami pożytek mają chyba tylko psy. Ruch samochodowy ze swym hałasem i niebezpieczeństwem jakie niesie dla pieszych spodowował że Warszawa jest jedyną stolicą Europy bez typowego centrum miasta, które tutaj po prostu zamieniło się w totalny ściek komunikacyjny przez który się przebiega i nie sposób spędzić tam miło czasu.

Terenochłonność samochodu osobowego spowodowała rozdęcie i rozlanie się miasta na wielkie połacie, bo każdy budynek musi być otoczony kordonem parkingów. W kilku miastach Europy samochody muszą płacić za zajęcie powierzchni w centrum miasta, której jest mało i nie starczy dla wszystkich. W Warszawie- nie, choć czas prywatny jaki spędzamy w korkach także ma swoją wartość. Argumentem za płacenie za powierzchnię dróg była chęć ograniczenia ukrytych kosztów wywołanych przez czas zmarnowany w korkach.

W wielu miastach Holandii na rowerze mieszkańcy odbywają 40 % wszystkich podróży. W dość płaskiej Polsce być może odsetek byłby podobny, gdyby istniały sieci dróg rowerowych. Wówczas możnaby mówić o wielu miliardach oszczędności rocznie. Ale w Polsce nasi rządowi „ekonomiści" takich kosztów nie mierzą, one przecież nie istnieją na papierze. Tu trzeba być wariatem nie mającym szacunku do integralności swojego ciała, by jeździć rowerem po Warszawie.

Krytyka kapitalizmu dotycząca pożyczania pieniędzy na procent, typowa dla wielu religii i zakazana w Islamie (Al-Baqarah 2:275) a także w Księdze Wyjścia 22:24 („Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie karzesz mu płacić odsetek"), ma też swoje uzasadnienie ekonomiczne. Dystrybucja zamożności byłaby zupełnie inna i bardziej wyrównana (mniejszy współczynnik Gini) w przypadku braku renty od pożyczanego kapitału.

Kapitalizm w zetknięciu ze słabą, niewykształconą demokracją często produkuje oligarchię, władzę nielicznych. Komunistyczni myśliciele mówili o niechronnej konsekwencji kapitalizmu- obrony kapitralistycznych interesów za granicami kraju z użyciem armii i przemocy. Koncepcja ekonomii politycznej widząca siłę polityczną wyrastającą z siły ekonomicznej widziała w kapitalizmie powód wojen, ludobójstw, masakr. Kapitalizm towarzyszył licznym totalitarnym reżimom, w tym III Rzeszy. Niemniej badania nad teorią pokoju demokratycznego (peace theory) dowodzą że demokracje kapitalistyczne wywołują rzadko wojny między sobą i są mniej agresywne wewnętrznie.

Poczucie wyobcowania w społeczeństwie opartym na pieniądzu produkuje alienację społeczną. W tak nastawionej społeczności przecież możemy nie znaleźć nikogo, i to bynajmniej nie jest rzadki fenomen w krajach Zachodu, gdzie samotność jest już standardem. 

Gregory Mankiw, neokeynesistowski ekonomista  dowodził że czysty kapitalizm w nieregulowanej postaci może w przypadku zawodności rynku (market failure) produkować gorsze wyniki dla konsumenta niż w przypadku regulacji danego rynku przez państwo.

Przykładem „zawodności rynku" są wszelkie sieci, gazowe, elektryczne, kolejowe, telefoniczne. To monopole naturalne, w których koszty przesyłu spadają wraz z każdą kolejną przesyłaną jednostką. Konkurencja tu nie nastąpi, jeśli już, byłaby marnotrawna. Dwie równoległe linie telefoniczne, dwie kolejowe, gazowe, elektryczne. Regulacja takich rynków i otwarcie takich sieci dla walki konkurencyjnej wewnątrz nich jest właśnie wbrew zasadom czytego „leseferyzmu", i jast bardziej wydajna ekonomicznie.

Wg niektórych, wolnorynkowa alokacja zasobów w takich dziedzinach jak służba zdrowia czy szkolnictwo ma cechy zawodności rynku. Krytycy interwencjonizmu rządu mówią, że zawodności rynku mogą być często mniejsze niż zawodności państwa. A możliwości zawodności państwa są gigantyczne, por. „Government failure", http://en.wikipedia.org/wiki/Government_failure

Pierre-Joseph Proudhon to wróg własności. "Własność to kradzież" mawiał ten francuski socjalistyczny ekonomista. Własność wg niego to rządy kaprysu, niekontrolowane prawo do nadużywania władzy nad druga jednostką. Ostatnio wrogowie własności swe ostrza zwrócili przeciwko prawom patentowym i autorskim, oskarżając te regulacje o spowalnianie rozwoju ludzkości, powodowanie niemożlności leczenia ludzi krajów z trzeciego świata (prawa patentowe dla leków), zniechęcanie do dzielenia się dorobkiem unmysłowym i zachowania mające na celu uzyskanie rent, dochodów z tego tytułu. Ci spośród zwolenników kapitalizmu którzy są przeciw prawom patentowym, mówią o konieczności wypłaty kompensat wynalazcom i twórcom jako zachęty dla podejmowania twórczego trudu.

Hernando de Soto jest obrońcą praw własności. Wg niego większa część biedy w krajach trzeciego świata jest wywołana brakiem jasno sprecyzowanych tytułów własności. Ogromna część majątku nie może być przedmiotem obrotu, zastawu, ponieważ prawa własności nie są zdefiniowane i brakuje ram prawnych typowych dla społeczeństw cywilizacji Zachodu.  Zwolennicy praw własności widzą je jako obronę przed "tragedią wspólnej łąki", w której wspólne zasoby są nadmiernie wykorzystywane. Wzrost gospodarczy w krajach o jasno sperecyzowanych tytułach własności jest dwukrotnie szybszy niż w krajach o niejasnych prawach własności.

Tymczasem sceptycy dowodzą że 200 milionów Hindusów cierpiało głód w roku 1995, podczas gdy indyjska gospodarka wyeksportowaław tymże samym roku pszenicy za 625 milionów dolarów i ryżu za 1,3 miliarda dolarów. Krytykuje się rozdysponowanie żywności na podstawie zysków wobec rozdysponowywania na podstawie potrzeb. Obrońcy wolnego rynku- jak choćby Milton Friedman, twardo oponują. Rynek sam sobie poradzi nawet jeśli istnieje zawodność, a interwencja państwa celem uzyskania większego egalitaryzmu może więcej popsuć niż naprawić z uwagi na wspomnianą już zawodność państwa. Państwo powinno bronić tylko absolutnych praw własności.

Największa krytyka wolnego rynku przyszła ze strony Karola Marksa. Robotnicy wytwarzają produkty o większej wartości niż wynoszą koszty ich utrzymania. Wytwarzają wystarczjąco by pokryć swoje płace, pozostaje nadwyżka, wartość dodana ich pracy, która jest bazą do akumulacji kapitału przez kapitalistów. Z powodu nierówności ekonomicznej, zakup siły roboczej nie może nastąpić na równych warunkach. Kapitaliści kontrolują środki produkcji- maszyny, hale etc. Marksiści mówią o eksploatacji siły roboczej. Nawet jeśli pracownik zażąda wyższych płac, to w sytuacji bezrobocia kapitaliści zawsze znajdą kogoś bardziej zdesperowanego kto go zastąpi. Związki to tradycyjne metody trzymania pracodawców w klinczu poprzez groźbę masowego strajku załogi i niemożności indywidualnej zemsty na poszczególnym pracowniku. 

Neoklasyczni ekonomiści widzą rolę kapitalistów jako tych którzy rezygnują z konsumpcji dzisiaj na rzecz konsumpcji w przyszłości, za co otrzymują bonus w postaci zysków z zainwestowanego kapitału. Widzą ich jako podmioty organizujące produkcję i podejmujące ryzyko (a za tą innowacyjność są premiowani). Podmioty te zmuszone są do pokrywania kosztów ewentualnych porażek czy wahań cen na rynkach. Obrońcy kapitalizmu argumentują iż cena pracy jest traktowana na rynku jak każdy inny surowiec czy zasób. Jeśli wzrośnie PKB lub produktywność zatrudnionych, pracodawcy w obliczu konkurencji o pracownika będą musieli wypłacać im wyższe płace.

Kolejnym argumentem krytyki kapitalizmu jest zaniechanie ponownego użytkowania starych przedmiotów, "recyklingu" typowego dla epoki pre-industrialnej na rzecz produktów bardziej jednorazowych, nowonabywanych. Wg krytyków, kapitalizm stworzył system mający na celu sprzedawanie tak wielu produktów jak to tylko jest możliwe. Ten trend doprowadził do tego że dziś typowu Amerykanin wyrzuca dwukrotnie więcej śmieci niż w latach 60-tych (4.5 funta śmieci dziennie dziś wobec 2,7 funta w latach 60-tych).

Krytykuje się zaplanowane zużycie się produktów. Znanym przykładem jest iPod firmy Apple, zaprojektowany aby zużył się po 18 miesiącach. Prowadzi to wg krytyków do marnotrawstwa zasobów. Obrońcy kapitalizmu mówią że każdy może zapłacić więcej aby mieć produkt dłużej działający i jest to po prostu kwestia wyboru konsumenta. Pokazują też że kraje komunistyczne miały większe problemy ekolgiczne niż kraje kapitalistyczne. Krytycy kapitalizmu krytykują marketing. Podaje się zę amerykańskie korporacje wydają na ten cel ponad bilion dolarów. Wg krytyków, pieniądze te mogłyby zostać lepiej wydane.

Lewica ma prawo nie kochać kapitalizmu. Tak naprawdę wymaga niezłego sprytu by wyzwolić się od tyranii reklam, płynącego z ekranu skomercjalizowanej telewizji publicznej konsumpcyjnego stylu życia, w którym trzeba mieć, więcej i więcej. Gdy tego dokonamy, okaże się że wokół nas są inni ludzie, tak samo sceptycznie patrzący na kapitalizm. Porównują go ze starotestamentowym Babilonem, którego mieszkańcy czcili bóstwo „Baal Zebub" (pol. „Pan rzeczy latających", tłumaczy się tez jako „Pan much"). Babilon był miastem w którym rządził pieniądz, zamieszkanym przez ludzi pragnących pieniędzy i zysku. To miasto zamieszkiwali również ludzie pokolenia Judy, którzy różnili się od innych. 

Główną bowiem niedogodnością wolnego rynku jest asymetria informacji. Rodzimy się jako tabula rasa, potem padamy ofiarą rodziny, która np. może z powodów historycznych (lata komunizmu) nie wiedzieć wiele o świecie, potem trafiamy do rządowego systemu szkół, które wpajają nam wartości patriotyczne i miłość do ojczystej ziemi (cobyśmy zbyt pochopnie nie wywędrowali w rejony gdzie będzie nam się lepiej i weselej żyło), a następnie trafiamy na rynek pracy i przed telewizor. Komercyjna telewizja rządowa pierze nam mózgi żądzami konsumpcji, reklamą podprogową etc. Ile osób w Polsce jest ofiarą systemu, żyje wg wartości narzucanych im przez rządowe szkoły i rządowe massmedia komercyjne? Ja znam kilka takich osób w moim wieku w moim rodzinnym mieście. Warszawa wydaje się być ich pełna.

Metodą na normalność w kapitalizmie są wg mnie zdrowe, niekapitalistyczne media publiczne, niekiedy pozbawione reklam i przez to wolne od wpływów korporacji, jak np. BBC. Dające dostęp do bezstronnej i prawdziwej informacji na niemal wszystkie tematy, od seksu poprzez rzetelne informacje o różnych narkotykach po dokładne materiały o większości wyznań świata. Innym sposobem na asymetrię są nakłady na badania naukowe w tych branżach, gdzie kapitalizm zawodzi, a więc ekologia, ekonomika ochrony środowiska naturalnego, badania nad kosztami zewnętrznymi etc. W wyniku tych badań dokonuje się zmian, często bardzo nowatorskich i głębokich, jak np. wprowadzenie opłat za użytkowanie dróg w centrach miast.

Te działania łagodzą informacyjną asymetrię, i być może to one współtworzą rzeczywistość którą widziałem w Anglii, gdzie ludzie żyli dużo bardziej we wspólnotach i grupach niż w Polsce, w której żyje się albo w rozbiciu na rodziny, albo samotnie. Tam ludzie dużo bardziej bawili się i imprezowali w życiu. Kapitalizm nie był tam celem samym w sobie, ale pomocą w funkcjonowaniu społeczeństwa. W Warszawie tego podejścia niemal nie ma, a jakość życia z uwagi na eksplozję kosztów zewnętrznych (a więc ukrytych) jest zastraszająco niska. Zresztą to miasto wizualnie wygląda tak jakby jego władze nigdy nie wychodziły na ulice by spędzać czas w gronie znajomych. Tutaj ludziom wpojono inne cele życiowe, także z powodu „babilońskich" mediów i interesów osób posiadających nad nimi kontrolę.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka