Idzie Wielkanoc. Zwykle wracam wówczas w rodzinne strony. W moim rodzinnym mieście na kilkaset znajomych z mojego pokolenia ledwie kilka osób to katolicy. Znam ich zresztą tylko dlatego że sam kiedyś byłem katolikiem, chodziłem na pielgrzymki i różne wspólnoty, gdzie zresztą i tak znaczna część to byli niekatolicy.
Patrząc na ludzi z mojego pokolenia, widzę jak wielka część z nich jest wręcz antykatolicka. Katolika wśród młodych się uważnie obserwuje. Bo jego katolicyzm może być efektem tego że właśnie wyszedł spod mamusinego klosza. Jesteś buddystą, bahai, ateistą, rasta- juz bardziej spoko, ale katolikiem, i to jeszcze takim tradycyjnym? To wymyślona religia! Chcesz iść do kościoła? Po co? Tam nie ma Boga! Tylko ci tak wmówili! Bóg jest wszędzie, podnieś kamień- jest pod nim, przełam patyk-a znajdziesz Go. Katolicyzm wg nich jest bardzo smutny, dobry dla starych babć.
Mam takiego znajomego z teatru ognia. Na mojego kumpla katolika reagował jak byk na czerwoną płachtę. Kumpel katolik istotnie był z małego miasta, był bardzo bardzo samotny, ciapowaty, nieciekawy towarzysko i z jakiejś niekompletnej i biednej rodziny. Nic nie wiedział o świecie, i nagle zetknął się z ludźmi którzy spędzają w grupie cały swój wolny czas. A ci najeżyli się na niego z całą swoją złością na polski konserwatywny katolicyzm.
Zabrałem wówczas tego katolika na chyba największą przygodę jego życia, dotarliśmy na dwa festiwale w górach, w tym jeden ukryty tak że szukaliśmy go dwa dni. Dopiero jakaś para punków z psem nam powiedziała jak tam dojść (drogę oznaczono np. wstążeczkami na krzakach). Teraz widzę że wyemigrował ze swego małego miasta do wielkiej metropolii i przestał być odludkiem.
Ludzie młodzi, którzy żyją w grupach, i są dość towarzyscy, wg mnie są w większości już niekatoliccy. Katolikami są ci którzy żyją z dala od towarzystwa, albo bywają sporadycznie. Krytyka katolicyzmu, mimo że nie ma na nią miejsca w mainstreamowych mediach które wręcz propagują katolicki model życia, roznosi się oddolnie. Często poprzez wręcz agresywny antykatolicyzm osób w towarzystwie.
Może to uprzedzenie, ale katolicy jakich znam to osoby starsze, zwykle towarzyskie odludki, zamknięte w swoich rodzinach. Znam katolicką rodzinę, chyba taką tradycyjnie polską. Ci ludzie chyba bardzo rzadko spotykają się z innymi ludźmi. Nie chodzą na żadne imprezy, nie bywają w klubach, ba, chyba nawet nie słuchają żadnej muzyki. Oglądają telewizję, która w polskim wykonaniu jest bardzo konserwatywna.
Niekatolicy jakich znam zwykle nie mają telewizorów, mając bardzo złe mniemanie o tym medium jako rozrywce dla robotników i narzędziu propagandy, trochę komercyjnej, trochę politycznej i religijnej. Telewizję, jeśli w ogóle, to oglądają w Internecie. Wieczory spędzają w gronie znajomych, na rozmowach, żartach etc. Często chodzą na imprezy, gdzie tańczą i rozmawiają ze znajomymi. Mają zwykle swoją paczkę przyjaciół, odwiedzają się. Ich kultura, poglądy, styl życia, wartości, są w ogóle niekompatybilne z katolickimi. Ba, nawet ubierają się „niekatolicko”. Katolicy jakich znam, noszą się bardzo poważnie, niekatolicy raczej alternatywnie.
I to właśnie młodzi niekatolicy, zwykle najbardziej światowi, i bardzo twórczy i kreatywni (wiele mi znanych bardzo angażuje się w kulturę i sztukę) najszybciej decydują się na emigrację z Polski. Spośród mi znanych osób, ponad połowa już tak zrobiła.
Polska chyba nie jest zbyt tolerancyjnym krajem, i niekatolicy dostają tu chyba niższe płace i szanse kariery od ubierających się i wyglądających „normalnie” katolików, zresztą jeszcze przed rozbiorami pisano: „Na dowód wskazywano, że „najpożyteczniejsze Królestwa miasta: Wschowa, Leszno, Rawicz, Bojanów etc., zabiegiem i pracą dysydentów kwitną, gdy tymczasem fanatyczne Mazowsze obszerną jest pustynią”. (Przegląd Historyczny, tom XL, 1950, s.159)
O niekatolikach w Polsce się niemal nie mówi. A to oni zaludniają w wielkanocne wieczory kluby i puby. Idą się bawić, spotykać dawno nie widzianych znajomych którzy wracają z emigracji na te kilka dni.
Inne tematy w dziale Polityka