Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
82
BLOG

Warszawa- epicentrum polskiego konserwatyzmu

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 9

I stało się. R., od dawna chrząkający narzekaniami na Warszawę, wczoraj spakował swoje bety do vana i wspólnie z panem od przeprowadzek wybrali się do Wrocławia, które R. wybrał ponieważ panuje tam milsza atmosfera niż w bardzo konserwatywnej Warszawie. "Pieniądze nie są najważniejsze w życiu"- powiedział przed przeprowadzką, którą długo dogrywał. 

Zastanawiam się, czy jakaś polska metropolia jest bardziej konserwatywna od Warszawy. To nie Kraków, ale Warszawa jest stolicą polskiego konserwatyzmu. Nie wierzysz? To przespaceruj sie po jej centrum. Spotkasz ludzi w pośpiechu umykajacych z przestrzeni zajętej przez hałas samochodów. Spotkasz miasto, które nie jest miastem, ale koszmarem urbanisty. Tutaj nie ma żadnej atmosfery.

Aby poznać przyczyny niedomagań naszego kraju, zapraszam do przeprowadzki do tego miasta. Tu jest sedno problemów- w mieście które rozmiarami "urban sprawl" i upadku centrum (jedyny deptak to dziś slums) przebija niektóre najbardziej prosamochodowe miasta USA. Warszawa to kwintesencja konserwatywnej polityki planowania miast, zorientowanej na ruchu samochodowym, a nie na tworzeniu miasta jako miejsca spotkań.

Do Warszawy wraz z R. przenieśliśmy się z powodów zawodowych, a także dlatego iż w naszym rodzinnym mieście było coraz mniej ludzi w moim wieku- emigracja niemal doszczętnie wymiotła całe pokolenia. Pozamykano kluby, na ulice wyszli ukryci do tej pory neonaziści, przedtem będący w mniejszości, dziś stanowiący siłę zdolną terroryzować miasto.

Ale moje rodzinne miasto jeszcze było miastem, w którego centrum codziennie wieczorem spotykali się ludzie i wspólnie rozmawiali. Nawet w zimie, będąc tam niedawno, w naszym ulubionym miejscu znów spotkaliśmy znajomych. Ludzie w takich mniejszych miastach znają się dużo głębiej, relacje nie są przelotne. O drugiej osobie wie się bardzo wiele, ludzie się zwierzają nawet z hardkorowych problemów. A Warszawa z takiej perspektywy to nie Polska, to po prostu inny świat, tak samo jak jest Moskwa, "księstwo", i biedna reszta. Tu wszystko jest pobieżne, przelotne. Tu się nie ma czasu na "głębię".

Mieszkałem w Anglii, w mieście średniej wielkości. Tam miejscem spotkań był lokalny park, w którym poznałem pierwszych kumpli (i uczyłem się Jafaican, brytyjskiej mowy potocznej). Jak tylko była pogoda, trawniki były pełne kocy, koszyków piknikowych. Tutaj, w Warszawie, trawniki są co najwyżej pełne psich kup. Ilekroć coś trenuję w Parku Saskim, wpadam w psie gówna nawet na ozdobnych rabatach kwiatowych.

To miasto to jeden wielki bałagan, rozpierdziel. Połamane płytki na chodnikach, totalny chaos urbanistyczny, 200-metrowe drapacze chmur stoją obok straganów. Totalny chaos na wszystkich poziomach zmysłów. I gdzie są ci ludzie? W tym mieście przestrzeń publiczna to przejścia podziemne i placyk przed wejściem do metra. Reszta to hałas samochodów, autostrady w centrum miasta, otoczone parkingami, kioskami, straganami. R., z zawodu montażysta telewizyjny, chciał kręcić reportaże pytając napotkanych na warszawskich ulicach ludzi, jak im się mieszka w ścieku komunikacyjnym.

Spójrzcie na otoczenie stacji metra „Centrum". Toż to śmieciowisko, parkingi i stragany zamiast centrum miasta. Tutaj ludzie nie tworzą wspólnoty, latem nie spotykają się na ławkach na placach (te zajęły samochody) albo w parkach. Mieszkam w samym centrum Warszawy. Koło mnie, na placu Teatralnym, jednym z nielicznych ładnych placów miasta, jest gigantyczny parking zamiast jakiejś przestrzeni dla ludzi. Czy w tym mieście poza kawałkiem „Nowego Światu" jest jakaś ładna ulica?

To ma być stolica? To jest totalne zadupie nawet tego kraju, jakość życia- zerowa, komunikacja miejska taka że siedzące miejsce w tramwaju czy autobusie jest chyba dopiero o 10 w nocy. Komuna rządzi, państwowe monopole, ludzie jak sardynki. Wszyscy zamożni zapieprzają samochodami. W Londynie 85 % ludzi do pracy dojeżdża komunikacją zbiorową. W Warszawie z tego co słyszałem to o połowę mniej.

Warszawa wygląda nie jak amerykańskie miasto, ale jak amerykańskie przedmieście. Do tego jest niezwykle nudna. Na imprezach jest na masakrę mało osób, nawet na brytyjskiej prowincji dużo więcej się dzieje, są wypasione imprezy całe weekendy. A ja mieszkam w samym centrum przy Starym Mieście i muszę zaiwaniać pół godziny by trafić do jakiegoś normalnego klubu, bo w centrum nic nie ma poza ofertą dla turystów.

Byłem w Pradze, byłem w Budapeszcie, a teraz jestem w Warszawie. Temu miastu bliżej do stolicy Rumunii niż miast europejskich. Nuda, burdel, brud, brak elementarnej estetyki. Mieszkanie w tym mieście to porażka, ma się uczucie że życie przelatuje przez palce. Na dobre imprezy trzeba stąd jeździć do Łodzi, Krakowa. Tam są i większe kluby, i jakoś bez porównania więcej młodych ludzi.

Czemu tu tak jest? Bo normalni, konkretni ludzie się wynieśli, zostały same ofiary negatywnej selekcji, tudzież osoby niedoinformowane o tym jak jest gdzie indziej oraz ci mający tylko finansowe cele w życiu. Bo tu nie krytykuje się tego co się widzi, wygrywa strach przed mafią, filcem tutejszych układów. Bo dziennikarze lubią okłamywać ludzi że kiedyś będzie lepiej, latami ich omamiać, podczas gdy powinno się mówić prawdę. A jest ona wg mnie taka- to miasto jest nawet jak na Polskę tragedią urbanistyczną i przez to również społeczną. To, że stolica Polski i ośrodek decyzyjny znajduje się tutaj, jest wg mnie główną przyczyną polskich niepowodzeń.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka