Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
67
BLOG

Mamy Elity na Miarę Naszych Możliwości

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 15
Telewizja Polska, z jej programem będącym mieszanką oper mydlanych z politycznymi talk shows propagującymi od lat te same twarze, jest telewizją tworzoną przez polskie elity. Tak, one fascynują się M jak Miłość, dla ich erudycji wystarczy pobieżny newsowy program informacyjny. Oni nie potrzebują wyczerpujących dany temat reportaży, oni nie potrzebują filmów dokumentalnych w "prime time", tak jak na BBC.  

To są polskie władze, te nasze "demokratycznie wybrane elity". Posłuchajcie ich stacji radiowych, pooglądajcie ich telewizji. One często kochają rodzaj muzyki określanej nazwą stacji radiowej: „Hity na Czasie". W moim rodzinnym mieście zrobiono nawet ongiś za miejską kasę festiwal takich radiowych szlagierów. Na scenie wystąpił wówczas prezydent mojego rodzinnego miasta, mówiąc że "dzieje się".

Ach, "Hity na Czasie". I jeszcze Rubik. Ciekawym, czemu wśród gimnazjalistów największą potwarzą jest "twoja stara klaszcze u Rubika"? Młode pokolenia nie mają gustu? Kicz, kicz. Może nietaktem jest delberowanie o guście, ale polskie elity go nie mają. Warszawa ma jedną ulicę, Aleje Ujazdowskie, z estetycznym oświetleniem w zachodnim stylu i jako takim porządkiem estetycznym. Reszta to atak tandety i azjatyckiego kiczu.

Poszedłem dziś na bazar przy Halach Mirowskich. Sami starzy ludzie, niemal nikogo młodego. Sprzedaje się tu pantofle, dziwne porozciągane bluzy jakie noszą starsze kobiety. Babcie sprzedają ręcznie dziergane czapki dla starszych kobiet. Ktoś sprzedaje na ulicy sztuczną biżuterię- plastikowe perły. Obok sklepy z używaną odzieżą. Bieda.

To wszystko jest tanie. Ale też droższe niż w Wielkiej Brytanii. Tam wracając z bazaru miałbym dwa razy więcej za tyle samo pieniędzy. Owoce są tam śmiesznie tanie, 20 pomarańczy za funta, 30 mandarynek za funta, 2 ananasy za funta. Tutaj w Polsce nawet zwykłe warzywa są droższe, poza cebulą, burakami i marchwką, tymi ziemnymi.

Już nawet mieszkania nie są wiele tańsze. Tu za duży pokój w mieszkaniu w bloku płaci się 900 PLN miesięcznie, tam 50- 70 funtów tygodniowo. Za to samo co w Anglii w Polsce płacę o jakieś 20- 30 % mniej. Te polskie mieszkania wyglądają najczęściej dużo gorzej niż najgorsze slamsy brytyjskie. We wspólnotach mieszkaniowych i spółdzielniach substancja mieszkaniowa to tragedia. Stare meble, stara kuchnia, stare płytki w łazience, stare okna. Możliwe że w Wielkiej Brytanii czynsze za tak brzydkie mieszkania byłyby identyczne z warszawskimi.

Czemu o tym piszę? Bo w tym kraju elitami są nie ci inteligentni, ci jajogłowi erudyci, ale ludzie którzy dostali się na świecznik poprzez powiązania towarzyskie. O tym pisze na łamach najnowszego numeru "Foreign Affairs" (March/April 2008) Larry Diamond w tekście "The Democratic Rollback" o odwrocie od demokracji na świecie i rozwojowi państw "drapieżnych" (predatory states). Używa on terminu "drapieżne społeczeństwo" (predatory society) jako jednej z cech niepełnej demokracji, w której na szczyty docierają nie najlepsi, ale ci mający powiązania, tak przydatne w "gospodarce krewnych i znajomych".

Autor, naukowiec specjalizujący się w studiach nad demokracją, wymieniając Polskę w gronie krajów mających niepełne demokracje nie podawał kryteriów swojego osądu. Ale przyczyn jest wiele. Choćby system medialny, w którym PiS docierać do wyborców musiał od strony zakrystii, radia katolickiego. Istniejące media nie były zainteresowane dopuszczeniem go na antenę. Inne grupy polityczne niestety nie mają "swojego ojca Rydzyka". Polski system medialny to dalej zwarta "grupa trzymająca władzę", po "wpadce z PiS-em" powoli wraca on do normy. Afera Rywina pokazała o jak wielkie stawki tu się gra, i jak bardzo politycy przyznając częstotliwości kontrolują media. Prorządowy dostaje częstotliwości, krytykujący rząd ich nie dostaje.  

Zresztą sąsiednie kraje pokazują że występ polityka w mediach ma swoją "nieoficjalną" cenę. Na Ukrainie normą są "dżinsy" płacone dziennikarzom za tendencyjne teksty. Dziennikarzowi płacą pensję minimum, reszta to dodatek w kopercie, "na dżinsy". Termin ten trafił do języka potocznego. Oznacza on kupowanie przychylności mediów, płacenie łapówek za samą możliwość prezentowania polityków w mediach. "Dżinsa" przybiera w Polsce formy "konkursów dla dziennikarzy" i być może wiele innych, ale temat ten jest praktycznie nie poruszany.   

Nikt już chyba nie namawia polskich emigrantów do powrotu z Wysp. Jeśli nawet wrócą, to tylko po to by dostrzec że omamiono ich propagandą albo że obrazy sprzed lat zachowane w ich pamięci okazały się mitami budowanymi samotnością emigranta. Wściekli na swoją naiwność, zwykle wyjadą z powrotem. Dla kogoś młodego wielokulturowe wyspy to raj kulturalny, imprezy z najlepsza muzyką. Tam MC's nawijają na żywo, tutaj tylko z płyt winylowych, i to już rzadko. Polska kultura niezależna, bliska kopia tej brytyjskiej, żyje w podziemiu, a tam jest pokoleniowym mainstreamem.

A Polska zostanie, drenowana z kapitału ludzkiego, tych "mózgów" którzy w trymiga połapali się o co chodzi i natychmiast zagłosowali nogami, podczas gdy ja potrzebowałem sporo czasu by "zakminić" reguły polskiej gry i będąc nieracjonalnym optymistą jeszcze tu zostając. Ale optymizm już mi chyba przeszedł. I przejdzie, prędzej czy później, milionom Polaków.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka