Nie wiem jak ludzie sobie wyobrażają liberałów. Dominuja różne uprzedzenia. Liberał myli się z seksualnym libertynem, wydaje się rodzajem współczesnego masona. W Polsce przez lata byli oskarżani
in absentia, w ich nieobecności. W mediach nie spotkamy przecież polskich reprezentantów liberalizmu, tego prawdziwego, i gospodarczego, i obyczajowego. Czym jest ta ideologia skoro jej krytycy boją się zaprosić do swoich stacji czy gazet jej reprezentantów?
Najwięcej liberałów jest chyba wśród młodych buntowników ze środowisk wolnościowych, skłotersów. Może biedni, ale za to brdzo światowi, obyci, ukulturalnieni. Nawet bez pieniędzy można podróżować po świecie, co ci ludzie robili jeszcze przed wejściem Polski do UE. Nawet bez pieniedzy można codziennie spotykać się w klubie- naezy samemu go zrobić. Otwarcie granic sprawiło ze po prostu w większości „wybyli na z góry upatrzone pozycje" bo różnica w stopie życia była zbyt duża.
Inną wielką liberalną grupą były środowiska fanów różnych gatunków muzyki aternatywnej, oraz samych muzyków, np. sceny reggae. To grupy równie antymaterialistyczne jak ta pierwsza grupa. Reggae'owe forum dyskusyjne, zresztą jedno z pierwszych za czasów powijaków polskiego Internetu, jeszcze przed wielu laty (nie wiem jak jest teraz) było miejscem gdzie kwitła dyskusja także na tematy obyczajowe. To tam po raz pierwszy spotkałem w Internecie zaciekłych obyczajowych liberałów, domagających się tolerancji dla różnorodności i odmienności. Sami obrońcy w dużej mierze byli wychowani na pokojowych wartościach rasta z muzyki reggae. Takich forów jest dziś więcej. Często to bastiony z dostępem na zaproszenie.
To tam, na takich forach pojawiały się postulaty walki z polską homofobią. Dziś te dyskusje z zakamarków internetowych forów i brudnego stołu na wrocławskim skłocie trafiły na strony gazet, czasem pierwsze. Liberałowie, tak w Polsce przecież nieliczni, nie zdają sobie sprawy jak wiele mimo wszystko zmienili. Ale wciąż wiele zostaje do zrobienia. Neonazistowska przemoc dotyka np. młodzież w dreadlokach (w niektórych miastach opanowanych przez neonazistów regularnie atakowaną na ulicach). Są miliony tematów tabu o których się nie mówi- np. liberalizacja dostępu do niektórych miękkich narkotyków, temat który bezpośrednio dotyka te grupy z nich korzystające. W Polsce na ten temat powtarza się same uprzedzenia, w mediach nie ma miejsca na fakty. Jest mnóstwo tematów ekonomicznych, które nie mają szans ukazać się w prasie.
Liberałem w Polsce jest wstyd być. Nie tylko można dostać w twarz od lokalnych neonazistów, ale także mieć problemy w miejscu pracy, na uczelni etc. Liberałowie generalnie swoje poglądy zachowują dla siebie, nie chcą się narażać, ujawniają się tylko w gronie przyjaciół. Przyczyną tego była wieloletnia nagonka środowisk kościelnych. W innych krajach tego typu jednostronna nagonka na grupy światopoglądowe jest zabroniona prawnie, jak np. w RFN gdzie prawo chroni także grupy światopoglądowe (niem. Weltanschauungsgruppen) przed pomówieniami. Sytuacja ta zmienia się na korzyść, ale w niewielkim stopniu. Liberałowie dalej nie mają prawa mówić za siebie.
Przyczyną porażki środowiska liberalnego w Polsce jest także to że liberałów mało łączy. W zasadzie tylko poglądy na sprawy wolności gospodarczej i wolności jednostki, a to trochę mało. Liberalizm to przede wszystkim poszukiwanie konsensusu. Przez to ruchy te łączą środowiska bardzo różnorodne, buddystów z snowboarderami, wegan z alpinistami. Ta różnorodność jest przyczyną wewnętrznej słabości, bo są to osoby często tragicznie różnych stylów życia, z kompetnie i całkowicie odmiennych środowisk. Poza stosunkiem do wolności skejt i wykładowca akademicki nie mają sobie wiele więcej do zakomunikowania. Budowa ugrupowania czy partii z cegiełek o tak różnorakich kształtach i kolorach może być trudne, co dowodzą problemy takich partii jak Zieloni 2004. Tych łączy chociaż ekologiczny styl życia, a jaki wspólny styl życia mają skłotersi i ekonomiści?
Dziś liberałowie spisali Polskę na straty. Ci których znam, wycofali się np. z działaności społecznej, a jeśli byli naukowcami,ograniczyli do minimum aktywną działalność naukową. Polskę traktują jak konieczny przystanek na trasie swojego życia, jak przedsionek przyszłej kariery w kraju docelowym. Polska dla liberałów jest przystankiem, tu sie uczą, zdobywają kwalifikacje, by wreszcie czmychnąć do jednego z upatrzonych miejsc na kuli ziemskiej gdzie liberalizm już dominuje. Po co zmieniać, tracić na to czas, skoro można wyjechać? Nie mają nawet złudzeń że coś zmienią, zdaje się że odkryli iż pod lodowym czubkiem polskiego konserwatyzmu kryje się wielka góra lodowa tego co nie powiedziano, i nie napisano. Ten wierzchołek wypłynął wraz z rządami PiS-u i jego koalicjantów.
Liberałowie, tacy zwykli, codzienni: prowadzący skłot i zbierający kasę za bilety na bramce, pijący piwo na ławce w parku, nagle po wygranej PiS-u zamknęli się w domach. Zaczęli dbać raczej o swoje, mocno zrezygnowali z filantropii. Jeśli byli aktywni w przeszłości, to dziś zamknęli się w środowisku swoich znajomych, przyjaciół. W Polsce istnieją liberalne bąbelki, środowiska wzajemnej adoracji z perspektywy których może nam się wydawać że cały kraj jest liberalny i tylko jakieś starsze wiekiem kobiety mają odmienne poglądy. Czasem taki bąbelek tryśnie z powodu nagłej masowej emigracji niemal wszystkich jego członków, wówczas zdziwionym liberałom pokazuje się prawdziwa Polska, w której są i młodzi konserwatyści, którzy nie mają wyczucia że homofobia jest jak puszczenie bąka przy gościach w salonie. Okazuje się że są młodzi ludzie którzy za wzór mają religijne południe Stanów Zjednoczonych a nie Holandię tudzież Vermont czy Kalifornię. Którzy za swoje podstawowe środowisko mają rodzinę, a nie ekipę znajomych.
W Polsce nie ma żadnej partii czysto liberalnej, mimo że takie partie mają co 4 głos w Wielkiej Brytanii (LibDems) czy co 10-ty w Niemczech (FDP). W Polsce nie ma nawet śladu takiego ruchu, choć w Czechch czyści liberałowie zdążyli już rządzić w koalicji. Teraz Czechami współrządzą ekoliberałowie z Zelenej Strany, z Martinem Bursikiem na czele. W Polsce nie ma nawet śladu jakiejkolwiek liberalnej formacji politycznej.
Zresztą aby zmieniać cokolwiek trzeba mieć pieniądze, i to spore, czasem aż 200 mln by móc wydać własną gazetę. Rozmaici liberalni ekonomiści lubią ponarzekać jak to polskie redakcje opanowane są przez plątaniny różnych interesów, przez co tekst krytykujący monopole lub zalecający liberalizację czegośtam nie ma szans się ukazać. Czasopisma branżowe są eksplozją tych interesów, tam zwykle nie przejdze już niemal nic liberalnego, antykartelowego czy antymonopolowego. Znajomy ekonomista opowiadał mi przypadek swojego tekstu o konkurencji w danej branży uzupełniony wstępniakiem redakcyjnym iż wydawca w ogóle nie zgadza się z poglądami autora. Poglądami które wg autora były po prostu zwykłą podręcznikową ekonomiką przedsiębiorstw zaprzęgniętą do danej branży.
W Polsce nie tylko nie ma liberalnych gazet czy stacji telewizjnych, ale te które są o to oskarżane, do wydrukowania czy pokazania liberała mają bardzo daleko. Gazeta Wyborcza klasycznego liberała nie wydrukowała ani razu, ale narzekania na nich publikowała, a raczej powtarzała, wielokrotnie. Zresztą gazeta ta prowadzi dodatek poświęcony życiu Kościoła Katolickiego. Nie jest zainteresowana liberalizmem ekonomicznym- ma inne poglądy i interesy. Nie inaczej jest z TVN-em, stacją kojarzoną także z wyznaniowym kanałem grupy ITI, pokazującym iż grupa Mariusza Waltera ma także konkretne wyznanie. Polskie media nie potrafią się zdystansować od spraw religijnych, tak jak to robią liberałowie. Dla typowej polskiej gazety "liberalizm jest grzechem", jak ujął to ksiądz dr Felix Sarda y Salvany w książeczce o takowym tytule.
Generalnie w mediach mainstreamowych unika się publikowania tekstów osób które mają swoje poglądy polityczne. Liberałowie traktowani są jako radykałowie. To nic, że w Wielkiej Brytanii co 4-ty wyborca jest "radykałem". Liberałowie w Polsce nic nie mają, poza jedną- dwiema stronami internetowymi w rodzaju stowarzyszenia Forum Liberalne. Temat liberalizmu gospodarczego w niewielkim, szczątkowym stopniu podejmują partie konserwatywne w rodzaju PO czy UPR, choć często czyniąc z tej ideologii liberalny populizm. Prawdziwa liberalna polityka gospodarcza nie ma nic wspólnego z populistycznym leseferyzmem a'la Korwin-Mikke.
Młode osoby o liberalnych poglądach z mojego rodzinnego miasta, różne panie i panowie w krastach, w dredlokach, i innych dziwnych fryzurach i stylach ubioru wyemigrowały w 90- 95 %. Jeśli wracają, to na krótko, na święta, wakacje. Kiedyś prowadzili w tym niewielkim mieście skłot- rodzaj nieleglnego pubu z licznymi koncertami głównie zagranicznych kapel którym chciało się tu przyjeżdżać w ramach ich tournee. Ze 2-3 lata temu niemiły właściciel rudery jaką nieodpłatnie wykorzystywali poinformował ich iż ma jakieś plany wobec swojej posesji, w związku z czym zostali bez lokalu. Artysta malarz organizujący koncerty wyemigrował, bo czym za granicę prysła reszta bohemy przerażona nudą jaka zakwitła gdy przestało się coś dziać. Polskich liberałów prędzej znajdziemy dziś w Londynie czy Holandii niż w Polsce.
Inne tematy w dziale Polityka