Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
35
BLOG

Prezydent wybrał do swojego orędzia katolickiego geja- ekskatech

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 0

Pan Kaczyński lepiej trafić nie mógł (za tygodnikiem Przegląd):

"(...) - Pomówmy o was samych. Skąd się wziąłeś w Ameryce?
- Jestem Irlandczykiem. Urodziłem się 50 lat temu w miejscowości Drogheda, niedaleko granicy z Irlandią Północną. Rodzina była żarliwie katolicka. Ojciec Peter był menedżerem w fabryce, mama Mary zajmowała się domem i udzielała w parafii. Chodziłem do szkół katolickich, gdzie uczyli mnie księża i siostry zakonne. Zawsze chciałem pracować w obszarze wiary katolickiej, dlatego wybrałem studia teologiczne na Uniwersytecie Papieskim (Pontifical University) w Maynooth, starej uczelni katolickiej powstałej w 1795 r. jako St. Patrick's College. Po paru latach pracy katechetycznej, w 1984 r. trafiłem do Ameryki. W Nowym Jorku poszedłem na teologię na St. John's University. Uczyłem religii w wielu szkołach, seminariach i college'ach. Zajmowałem się duszpasterstwem ludzi bezdomnych i opuszczonych. Robię to zresztą do dziś. W styczniu 1996 r. podczas mszy świętej spotkałem Toma Moultona, co stało się przełomem w moim życiu.

- On z kolei jest rodowitym Amerykaninem.
- Od wielu pokoleń, choć też o korzeniach sięgających Wysp Brytyjskich. Jego rodzina pochodzi ze stanu Illinois, którego największym miastem jest Chicago. Wychowywał się w katolickiej rodzinie, w miasteczku Brimfield, gdzie jego mama Mildred była nauczycielką angielskiego w miejscowej szkole podstawowej, a ojciec Karl inżynierem chemikiem w instytucie badawczym resortu rolnictwa USA. Tom otrzymał silną formację religijną i też postanowił iść na studia na katolickiej uczelni. Z wyróżnieniem ukończył medycynę na znanym jezuickim Uniwersytecie Ignacego Loyoli w Chicago. Następnie w słynnym nowojorskim Albert Einstein College of Medicine zdobył specjalizację z pediatrii i onkologii z ukierunkowaniem na hematologię dziecięcą. Został pracownikiem naukowym tej uczelni i podjął pracę w znanym dziecięcym szpitalu Montefiore Medical Center. Jest powszechnie szanowany. Leczy za darmo cierpiące na raka krwi dzieci z najbiedniejszych rodzin.

- Podobno wasze pierwsze spotkanie było klasyczną iluminacją emocjonalną, czymś, co w literaturze (niekoniecznie najwyższego lotu) nazywa się miłością od pierwszego wejrzenia?
- Tak właśnie było. Uznaliśmy, że nie może być przypadku w tym, że dwie osoby w tym samym wieku, praktykujący katolicy, wychowani w głęboko religijnych rodzinach, swą pracą i zaangażowaniem dla innych dający świadectwo wierze, spotykają się w kościele podczas mszy i doznają... oczarowania. Uznaliśmy to za znak opatrzności i postanowiliśmy za nim podążyć.

- Po sześciu latach dojrzała w nas idea małżeństwa. Przecież Kościół wyraźnie definiuje ten sakrament jako połączenie mężczyzny i kobiety.
- Istotnie, tak stanowi Katechizm. Jednak w historii Kościoła było wiele okresów, gdy takie związki były sankcjonowane. Nie chcąc wkraczać na kontrowersyjne pole dyskusji, swoiste pole minowe, nie będę przywoływał przykładów pozostawania w takich związkach także hierarchów Kościoła. Podczas programu "Teraz My" powiedziałem o tym delikatnym momencie: Nobody is perfect... Nikt bowiem nie jest doskonały i nie powinien grzeszyć pochopnością w sądzeniu innych. Raczej pamiętać o tym, iż Stwórca otwiera ramiona dla wszystkich. Także - w co niewzruszenie wierzymy - dla związków tej samej płci opartych na szczerej miłości i wzajemnym oddaniu. Skoro wierzymy, powinniśmy też wyciągać z tego konsekwencje.

- W waszym przypadku sięgnęliście po konsekwencję finalną: małżeństwo. Mało kto wie, że nim doszło do zawarcia w Toronto waszego związku cywilnego, wzięliście w Nowym Jorku katolicki ślub kościelny.
- To prawda. 24 maja 2003 r. w kościele św. Anny i św. Trójcy przy ulicy Montegue, w Brooklyn Heights, katolicki duchowny ks. Raymond Lefebvre, w towarzystwie duchownego Kościoła episkopalnego ks. Charlesa McCarrona i kobiety duchownej ks. Barbary Crafton, gospodarzy tej świątyni, udzielił nam sakramentu małżeństwa podczas odprawianej przez niego mszy w obrządku rzymskim.

- Kościół był pełny.
- Mimo deszczowej pogody przybyło kilkaset osób. Przede wszystkim nasze rodziny i przyjaciele. Pacjenci Toma, moi podopieczni ze schronisk dla bezdomnych, przedstawiciele organizacji mniejszości gejów i lesbijek, media. Mnie do ołtarza poprowadziła siostra, która specjalnie przyleciała z Irlandii, a Toma - jego matka.

- Pół roku wcześniej ks. Lefebvre, też w świątyni episkopalnej, udzielił ślubu innej parze gejowskiej...
- 19 października 2002 r. połączył węzłem małżeńskim Edwarda DeBonisa i Vincenta Maniscalco, naszych bardzo dobrych znajomych. Ślub ten stał się kanwą filmu "Święci i grzesznicy".

- Dodajmy, że ów kontrowersyjny kapucyn, który sam przyznał się do gejostwa, został przez swój Kościół ekskomunikowany.
- To prawda. Jest to cena wyboru, jakiego dokonał.

- Waszego ślubu władze amerykańskie jednak nie uznały.
- Konkretnie władze imigracyjne decydujące o tym, czy ktoś może zostać obywatelem USA. Małżonek każdego Amerykanina może. Ale nie w obrębie tej samej płci. Nie ma problemu, jeżeli taki związek zostałby zawarty w kraju, z którym USA mają umowę o ekwiwalencji prawnej. Ponieważ Kanada wiosną 2003 r. w większości swych prowincji uznała równoprawność związków małżeńskich niezależnie od płci, postanowiliśmy tam wziąć ślub cywilny, który musiałby zostać uznany w USA.

- Odbył się 27 lipca tegoż roku w miejscu symbolicznym i niebanalnym...
- W Toronto, w parku obok katedry św. Jakuba, gdzie sto kilkadziesiąt lat wcześniej ogłoszono wolność niewolników, którym udało się zbiec od swych właścicieli. To miejsce jest symbolem walki o wolność. Sama uroczystość była bardzo podniosła i wzruszająca. Podążając za instrukcjami sędziego Harveya Brownstone'a, wymieniliśmy przysięgę małżeńską i czytanie z Pisma Świętego, po czym złożyliśmy podpisy pod aktem małżeństwa i w rejestrze małżeństw. Zapanowała chwila ciszy i nagle zaczęliśmy płakać jak dzieci. Po prostu uświadomiliśmy sobie, co się dokonało. Wzruszenie udzieliło się zresztą wszystkim zebranym. Towarzyszyły temu również media, w tym kamery telewizyjne. (...)"

fragment, wg http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=kraj&name=3007 

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka