Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
29
BLOG

Jak rząd zmusza do jeżdżenia samochodem osobowym zamiast tramwaj

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 7

Znów na moje biuro wróciła sprawa działki. Dostałem mapkę z działu inwestycji, moje zadanie polega na obliczeniu i sprawdzeniu jak maksymalnie można ową działkę zabudować. Działka jest w centrum miasta. I niestety- kolejne chyba tylko polskie natręctwo, przyczyna miliardowych strat polskiej gospodarki i jej mniejszej konkurencyjności.

 

Mieszkałem w wielu krajach, wszędzie tam normą było że domy, budynki, stykały się ścianami bocznymi, mimo że działki należały do różnych właścicieli. Całe osiedla w Wielkiej Brytanii, miliony posesji tak właśnie budowano, stykając ze sobą ściany szczytowe (bodajże tak to się nazywa).

 

Nie wiem jak w Polsce wyhodowano owo prawo które tego nie umożliwia. Domy w Polsce muszą mieć 3-metrowy odstęp od granicy działki, a jeśli są okna, to 4-metrowy. Rozumiem że w post-rosyjskiej części Polski postrzeganie przestrzeni jest inne, a miasta mogą rozlewać się w nieskończoność.

 

Ta działka znajduje się w mieście na "Ziemiach Odzyskanych", gdzie zabudowa jest bardzo intensywna i gęsta. Ale ów przepis nadal tu obowiązuje. Ni z gruchy ni z pietruchy nagle w zwartej poniemieckiej zabudowie kamienic czynszowych (dziś już tylko faweli) wyrośnie efekt polskiego prawodawstwa, odgrodzony kanałami bez okien z dwóch stron od sąsiednich posesji. Wg mnie to paranoja, jedno w miliona polskich natręctw prawnych, nie wiedzieć czemu uznanych za normalność.

 

Chciałbym, decydując o zagospodarowaniu owej działki, budować dalej to miasto w którym ona się znajduje, i się nie da. Stosując się do polskiego prawa, każda posesja nie może stykać się z inną. A przecież miasto, takie prawdziwe miasto w klasycznym stylu, polega na tym, że domy stoją ściśle obok siebie. A w Polsce nie da się takiego miasta zbudować, chyba że jest się deweloperem mającym tytuł własności do całego gruntu.

 

Tu nie idzie ani o ochronę przeciwpożarową, bo przecież możnaby wymagać czujników dymu, schodów przeciwpożarowych i instalacji zraszaczy przeciwpożarowych. Tu nie idzie o nowy urbanizm, który przecież jest powrotem do idei miast zbitych, ścieśnionych, intensywnie zabudowanych. Tu idzie o to, że absurdalne prawo stało się standardem, którego niemal nikt nie podważa i wszyscy przed nim czapkują.

 

Kolejny przepis nakłada obowiązek zapewnienia przez inwestora miejsc parkingowych dla budowanych mieszkań. A powinien o tym decydować rynek. Nie wiem czy byliby chętni na miejsce parkingowe za 90 czy 120 tys. PLN, a więc jakieś tysiąc PLN miesięcznie, a taki koszt wychodzi z kosztów samego gruntu. Tak więc trzeba będzie dofinansować motoryzację indywidualną, którą na Zachodzie w centrach miast się tępi, kwotą ok. 0,5 miliona PLN przy kilku mieszkaniach, a za to wszystko zapłacą nabywcy lub najemcy mieszkań.

 

A przecież w konstytucji pisze że mieszkańcy sami mogą decydować o swoich wyborach rynkowych, takich jak to czy będą podróżować samochodem czy tramwajem. Tutaj rząd łamie konstytucję, nakłada rozporządzenia które zmuszają do subwencjonowania środka transportu którego w centrach miast jest już chyba za dużo, obojętnie czy się chce nim podróżówać, czy nie chce. Ot, polityka z bliska.  

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka