Czytałem post Azraela i jego nadzieje związane z nowym ugrupowaniem powstającym na bazie partii takich jak SdPL, demokraci.pl, Partia Kobiet, Zieloni 2004 etc. (http://azraelk.wordpress.com/2008/08/06/tesknota-za-centrum/#more-1638). Niestety, nie, nie, nie. Na sukces trzeba zapracować, a ci ludzie są w proszku, i chyba tkwią w zakłamaniu na temat przyczyn ich własnych minionych porażek.
Do wyborów samorządowych zostały dwa lata, do europarlamentarnych jeden rok, do parlamentarnych zostały bodajże trzy. Ta mająca powstać formacja w ogóle jeszcze nie istnieje, rozmowy są na etapie tak wstępnym, że nawet nie uzgodniono ostatecznego kształtu tej wyborczej koalicji, nie mówiąc już o zarysie choćby jej tez programowych. Nawet nie wiadomo, czy będzie ona socjalna, czy liberalna gospodarczo.
Partie próbujące stworzyć ów nowy ruch nie rozumieją, że demokracja nie polega na delegacji władzy do nielicznych partyjnych bonzów, nie polega na kradzieży prawa do powiedzenia swojego zdania od szeregowych członków partii. Jak na razie, owa nowa formacja jest nieformalnym klubem przywódców tych partii politycznych, którzy najchętniej sami ułożyliby program nowej formacji, a partyjne doły są im potrzebne jedynie po to by ich słuchać i potakiwać. Ułatwia taką sytuację sama formuła koalicji kilku partii.
Demokraci.pl czy SdPl przegrali w wyborach nie tylko z powodu swoich niewielkich rozmiarów, ale przede wszystkim dlatego że nie pozwoli do władzy dojść młodszym pokoleniom. Szczególnie demokraci.pl to głowy oprószone siwizną. Stracili kontakt z wyborcami, stali się klubami zamkniętymi w wieżach z kości słoniowej. To nie są partie szerzej istniejące w Internecie, ich sympatyków niemal nie znajdziemy na popularnych portalach społecznościowych, co także przekłada się na rzeczywistość w realu.
Moja wycieczka po portalu społecznościowym grono.net pokazała że istotnie, pod względem przynależności do partii politycznych i ta sfera świata wirtualnego nie odbiega zbyt mocno od wyników w sondażach (PO- 1920 członków, Prawica- 750, Janusz Korwin- Mikke- 673, PiS- 622 członków, UPR- 511 członków, SLD- 348 członków). PD czy SdPL ze świecą szukać w pierwszej dziesiątce, wyżej są nawet Libertarianie czy Zieloni, a całość zdominowana jest przez grupy prawicowe.
Co jednak drastycznie zaskakuje, to wielkość środowiska określającego siebie jako „Loża Szyderców”, największej grupy politycznej w tym polskim światku wirtualnym, liczącej 9339 osób. To młodzi, liberalnie myślący ludzie, oczekujący raczej zwijania granic państwa niż etatyzmu. Dla nich polski rynek polityczny nic nie oferuje. Można ich określić jako spauperyzowanych młodych ludzi, których na wejście do świata polityki najnormalniej w świecie nie stać. Tworzą środowisko, nie afiliują się jednak z żadną obecną partią polityczną.
O byciu politykiem w Polsce decyduje cenzus majątkowy. Stronę internetową z programem politycznym może zrobić każdy, nie każdy ma 100 tys. PLN na kampanię wyborczą w jednym okręgu (jest minimalny koszt dotarcia z programem wyborczym do miliona mieszkańców), nie wspominając o dziesiątkach milionów na kampanię w skali ogólnokrajowej. W RFN subwencje są już dla partii które zdobyły 5 tys. głosów w jednym tylko okręgu, w Polsce ten próg jest ponad 100 razy wyższy. O tym że w Polsce jest rzeczywista demokracja mówią chyba już tylko niezorientowani lub redaktorzy reżimowych mediów.
W Polsce aby zaistnieć politycznie, trzeba mieć własne media. To z kolei spory wydatek kilku do kilkudziesięciu mln PLN, a gazeta codzienna to nawet 200 mln PLN, jak w przypadku „Dziennika”. Media publiczne to w istocie media partyjne. Reżimowa telewizja publiczna, jeśli w ogóle zechce ich pokazać, to próbuje ze swoich politycznych wrogów robić idiotów filmując ich np. z żabiej perspektywy lub filmując jak nerwowo gestykulują rękami. Stosuje ona podręcznikowe techniki manipulacji już przy tworzeni materiału, i jest to rzecz nagminna przy pokazywaniu nowych twarzy "spoza świecznika".
Aby nowa formacja odniosła skutek, powinna, nawet mimo tego że składa się z wielu różnych kół i środowisk, spotkać się choć raz całym swoim aktywem członkowskim, a nie tylko partyjnymi szczytami, w rzeczywistości realnej lub wirtualnej, i wymienić się poglądami. Twórczy ferment, i bardziej kreatywne środowisko to element którego zdecydowanie tym partiom brakuje.
Brakuje im też mediów. Zieloni co prawda mówią o stworzeniu gazety codziennej, rodzaju polskiego „die tageszeitung”, ale konkrety finansowe nie padają. A bez mediów, i to nie dworskich wobec takiej formacji, mediów bliskich ideowo ale niezależnych, to nowe ugrupowanie skazane jest na porażkę.
Tym ludziom brakuje także wyczucia Realpolitik. Polityka to trochę zarzucenie sieci na to co jest, a potem, poprzez narzucanie problemów i tematów, w pewien sposób kształtowanie kierunków debaty publicznej i przeciąganie wyborców w swoim kierunku. Tak robią polscy konserwatyści, tak nie potrafią robić siwiejące już sieroty po okrągłym stole które wciąż mają marzenia na powrót do Wielkiej Polityki dzięki kolejnej tratwie, tym razem wspólnej i dającej jeszcze małe miejsce dla "ludzi z politycznego gminu", jakimś Zielonym czy Kobietom.
Partie na tej tratwie przecież z jakiegoś powodu przegrały. Ich wewnętrzne zakłamanie tudzież dławienie wewnętrznego dialogu powoduje że o owych powodach się nie mówi. Wciąż liczy się na to że to nie partia ma się zmienić, ale że zmienią się czynniki zewnętrzne świata polskiej polityki i łaskawie zrobią jej miejsce. Nowa formacja składa się z partii pod różnym względem przegranych, i nie słychać wśród nich szczerego wyznania win. Co się zmieniło w SdPL czy Demokratach.pl po ich spektakularnej przegranej roku 2005? Niemal nic.
W Polsce wciąż demokracji nie ma, jest co najwyżej system pośredni. Ale szefowie owych partii nawet tego nie dostrzegają. Są w swych nadziejach naiwni, albo też kompletnie nieszczerzy w przekazach medialnych. Źle to wróży powodzeniu tej inicjatywy w przyszłości. Potrzebuje ona ponadto czasu aby się dotrzeć i okrzepnąć, a jest go już niewiele.
Inne tematy w dziale Polityka