Zainteresowałem się w czasie tego weekendu polityką międzynarodową. Korzystając z nadarzającej się okazji (duża konferencja), zjadłem dinner (po naszemu raczej kolację niźli obiad) z szefem jednej z wielkich partii w europejskim parlamencie. Prowadził on konferencję o sytuacji w Gruzji, potem, nie odpuściwszy, męczyłem go pytaniami, i po bankiecie wylądowaliśmy przy jednym stoliku, gdzie mogłem odświeżyć swój francuski.
Zrobiło mi się przykro. Politycy tak mało mogą. Padło stwierdzenie że konfliktu gruzińskiego tego wieczoru nie rozwiążemy. Ba, przy owym stoliku na temat sytuacji gruzińskiej wiedziano niebywale mało. Polityk- amator z którym rozmawiałem dzień wcześniej opowiadał mi jak to Gruzini zawiesili autonomię Osetii w czasie swoich rządów nad tą prowincją, ba, wprowadzili na obszarze całego terytorium obowiązkowy język gruziński. Z kolei jakiś mało znany gruziński polityk obecny na owej konferencji opowiadał mi przez tłumacza ze Gruzini kontrolowali to terytorium, ale około 200 lat temu, bo potem rządziła tam Rosja. Wg niego w konflikcie szło o dostęp do korytarza energetyycznego, rurociągu czy gazociągu, a nie o Osetię.

Sprawdziłem w źródłach- istotnie, Gruzini zabrali Osetyńcom autonomię, przyznaną w 1922 roku za czasów Gruzińskiej SRR (Południowoosetyjski Obwód Autonomiczny), i w 1989 roku narzucili jeden język, likwidując odrębność językową Osetii, choć osetyński był ongiś nauczany w szkołach. Próbowano zatrzeć odrębność Osetii, stymulując gruzińskie osadnictwo. Latem roku 1990 Gruzińska Rada Najwyższa uchwaliła prawo zakazujące działania partii regionalnych. Proklamowano Osetyńską Sowiecką Republikę Demokratyczną w ramach ZSSR, bojkotując jednocześnie gruzińskie wybory parlamentarne i ogłaszając własne w grudniu 1990 roku. Gruzini ogłosili je nielegalnymi. Potem, po 1991 roku wybuchły wojny separatystyczne.
Przy stoliku próbowałem przekonać do poparcia osetyńskiej niepodległości. Czemu Osetyńscy, będąc niewielkim narodem, nie mogą mieć własnego kraju? Odpowiadano, że za mały, że Lichtenstein (35 tys.), Monako czy San Marino de facto przykleiły się do większych sąsiadów. Że kraj taki będzie niewystarczalny bez unii gospodarczej z innym większym krajem, z czym się zgadzałem. Ale, przecież Europa jest krajem małych ojczyzn! Czemu nie może być kraju o wielkości dużego powiatu? Czy narody konieczne muszą być duże?
Odpowiadano, że obecne elity osetyńskie mają życiorysy za mocno związane z Rosją, że szef południowoosetyjskiego MSW wcześniej zajmował to samo stanowisko w rosyjskiej Osetii Północnej, a sam premier Borys Czoczijew też nie nazywa się zbyt osetyjsko, choć prezydent Eduard Kokojty, były elektromonter i mistrz Gruzji w zapasach, już rodowitym Osetyjczykiem jest.
Problemu Osetii przy stoliku nie rozwiązaliśmy. Jeden powiat za to skutecznie ożywił debatę przy stole. Ja sądzę że Europa powinna starać się wesprzeć dążenia niepodległościowe każdego z narodów Kaukazu, bo o ile udało się opanować Bałkany, to Kaukaz wciąż stanowi nierozwiązany problem. Europa sprawę spieprzyła już przy wojnie w Czeczenii- to wówczas należało reagować. Dzisiejsze konflikty to tylko pokłosie braku reakcji lata temu.
A Osetyjczyków o zadanie nikt nawet nie pyta- dla nich miejsca przy suto zastawionych stołach zabrakło. W lokalnej prasie wypowiadała się natomiast jakaś Osetyjska, której bardzo się nie podobała prowojenna polityka Gruzji. Młoda Gruzinka za to w czasie owej konferencji mówiła że ważniejsza jest stabilizacja, że jej problemem jest znalezienie pracy po studiach. Niestety, europejscy politycy, poza rozmową przy stoliku chyba niewiele więcej zrobią. Wspólnota międzynarodowa zawodzi od zawsze, i ożywia się dopiero przy masowych czystkach etnicznych, wtedy kiedy jest już za późno by uratować nieszczęśników.
Inne tematy w dziale Polityka