Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
38
BLOG

Ziemniak kanapniak wstaje sprzed szklanych ekranów. Czy wyjdzie

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 1

Zachodnia Polska, wrzesień 2008

 

To niesamowite. Jestem w dawnoniewidzanym mieście mojego pochodzenia. Jadę na skejtpark, który teraz bardziej jest bikeparkiem. Bajkerzy mają swoją trasę z hopkami na stromym zboczu porośniętym drzewami. Zajebista miejscówka, zawsze ktoś jest. 

 

Jeżdżę na tej trasie, raz walę sobie siodełkiem w jaja. A właśnie byłem u lekarza od skóry, wizyta i leki 130 zika wyniosły. Na ubezpieczenie nie mogłem, u nas trzeba nosić ze sobą cały plik gotowych recept za każdym razem jak się chce gdzieś iść. To ma długość kartki A4, i jeszcze inne papiery, nie chce mi się tego wozić po kraju. W Niemczech były wygodne karty z czipem. 

 

Strasznie dużo hopek, jedna za drugą. Koleś skacze na nich dwa metry w górę, i nie ma hamulców, w ogóle. Zajebiście nap**a na parku. Jeździ tu mój kumpel, z którym jak był w liceum, paliliśmy dżointy na górkach okalających miasto przed jeżdżeniem na snowboardach po railach i parkowych ławkach.

 

Jeżdżę po mieście, prawie pustym. Pustawe autobusy, całkiem puste ulice. Ludzie chyba siedzą w domach, większość (96 %) ogląda telewizję, jak pokazują lokalne badania form spędzania czasu wolnego. Inni rozmawiają z bliskimi i znajomymi (95 %). Najmniej- tylko 13 %, zajmuje się działalnością społeczną. Skaczę sobie przed galerią handlową w centrum miasta, ale nie mogę przesunąć śmietnika na trasie od hopki, jakiś koleś obok stojący nie chce pomóc.

 

Dziwnie było w skejtparku, choć może trochę prawdziwie. Rozmawiałem z Felkiem, a potem z kolesiem który dilował marihuanę, a potem pały go złapały i wsadziły od razu do pierdla na pół roku. 4 czy 5 miesięcy siedział bez wyroku, jak w jakiejś Botswanie. Po wyroku go wypuścili, dostał zawiasy. Złapali go jakieś półtora roku po tym jak Kaczyńscy dorwali się do władzy. Siedział z jakimś mordercą, kilkoma mordercami, potem z kolesiem który z tasakiem napadał na Biedronki czy Żabki. Jak go teraz zobaczyłem, utył jak baleron. Jedyny jeździł na deskorolce.

 

Mogłem mu jedynie współczuć. Pytałem go czy chociaż sprzedawał jakieś sztuczne narkotyki, a on że nie, sama marihuana. Po jakimś czasie sprzedawał tyle że nie mógł zamknąć portfela, i jak mówi, urosło mu od tego wielkie ego. Gdzieś na Zachodzie Europy z pewnością nie miałby takich przygód. Tam policja potrafi sprawdzać, czy ktoś nie ma za dużo zioła ponad jakąś ilość, z czym się zgadzam- wystarczy palić bardzo malutko, tymczasem tu nawet małe dzieci palą jak lokomotywy. On ma kuzyna w Londynie, namawiam go aby poduczył się angielskiego, i pojechał do niego znalazłszy sobie jakąś pracę.

 

Niech jedzie. Polska przez tysiąc lat nie upadła, to i od wyjazdu i jego, i Felka też się nie rozleci. Przynajmniej oni coś zobaczą. Jakąś większą wieś niż Warszawa czy różne polskie zadupia. Londyn? Jedź. Zobaczysz Notting Hill Carnival, białych kolesi którzy zachowują się jak Murzyny, razem z nimi się trzymają i napierdalają  http://www.youtube.com/watch?v=vxQfruk7qRM   tak samo jak na Youtube. Jak podejdziesz za blisko gdy to poleci to rozdepczą cię jak żabę. Tego życia nie zobaczysz w polskiej telewizji.

 

Jadąc do centrum handlowego minąłem jakiegoś siwego kolesia ubranego po prostu jak gej. Poskakałem na kilku hopkach, i wbijam do galerii. Prowadzę rower, zdejmuję kask z ochraniaczem na szczękę. Dziwię się jakie biedne rzeczy tam sprzedają- jakbym chciał spodenki na rower do downhillu, to nawet by nie mieli, prawdziwe są trochę drogie, jakieś 4-5 stów. A tutaj same sklepy dla mas, jakieś H&M-y.

 

Jacie, te centra handlowe ożywiły polskie umarłe miasta. Otoczone one są kordonem parkingów pełniutkich samochodów. Samochody parkują nawet na placyku dla pieszych, bo nie ma gdzie. Komunikacja miejska tu nie działa dobrze, na ta ulicę autobusy jeżdżą bardzo nieregularnie, choć to druga najważniejsza w dość sporym mieście. Zresztą nie było jej tutaj nigdy, zawsze tylko jakieś autobusy- widma.

 

Centra handlowe budzą Polaków w okresie III RP zamkniętych w domach. Ludzie wychodzą, dojeżdżają autami do najbliższych oaz kapitalizmu w morzu socjalnych domów, lokali komunalnych, spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych, wysiadują w kawiarniach, idą do kin. To początki nowego typu Polaków, który może kiedyś także wyleje się z tych wysp- centrów handlowych otoczonych morzem aut, na ulice, ożywi wymierające dzielnice. Tak, wiem, marzę sobie. Ale- ile tu jest ludzi!

 

Właśnie leci film, na Polsacie. Telewizji nie oglądam już kilkanaście lat, ale wiedziony instynktem zoologa przez kilka minut śledzę fabułę. Dla mnie pokazane tam przygody polskiego malarza który ma piękną kobietę i sprzedaje obrazy jakiemuś nowojorskiemu marszandowi to taki wyssany z d… absurd że pała mała.

 

Felek jest malarzem, jest biedny, jeździ po skejtparku. M. jest malarzem, i do tego prawdziwym rastamanem. I co z tego, skoro do pracy u nas jako grafik się nie nadawał, nie umiał obsługiwać programów graficznych, a i pracował za mało… Znam kilku malarzy, 2/3 mieszkają na głowie rodzicom.

 

Ale pssst! To ten szklany ekran jest codzienną rzeczywistością większości mieszkających w naszym kraju, jeśli wierzyć wynikom oglądalności. Nie burzmy ich spokoju. Oni mają swój, zupełnie sztuczny, i przecież lepszy świat. Ludzi w garniturach i luksusowych samochodach, ty też możesz być taki, to wszystko jest na wyciągnięcie ręki- lamborghini diablo czeka na ciebie w salonie, a także garnitur Vistuli. Kup je, to ci się uda. Albo przynajmniej inni tak pomyślą.

 

Trik jest mocny, bo by dokonać jego weryfikacji trzeba wbić się na samą górę. I jak jest panowie bogaci? Idzie do nas cała kultura konsumpcji,  i ja naprawdę się cieszę że ona nie ma w sobie żadnego Boga- cóż to by bowiem było za nieszczęście dla innowierców i ateuszy. Mogą się oburzać katolicy, Żydzi, protestanci, ale… Bóg, Allah, Jah, Jahwe jest na szczęście prywatny. Można go odkryć dla siebie, niekiedy w sobie. Czy warto? Nie wiem.

 

A tak poza tym- patrzę dookoła i widzę różne światy. Świat szklanego ekranu funkcjonuje zupełnie oddzielnie, a świat popołudniowego dżointa bajkerów z bajkparku oddzielnie. Każdego kręci co innego. Jednego murki, hopki, schodki, raggajungle, bauns i capoeira angola, a innego blichtr ze szklanego ekranu. Kto jest w tym mądrzejszy? I czemu jedni drugich tak ostro oceniają?

 

Od paru lat śledzę losy rastamana- posła Zielonych z Nowej Zelandii. Koleś ostatnio wycofał się z parlamentu, złożył mandat. Mówił że będąc politykiem zmienił swoją opinię o parlamentarzystach, których początkowo miał za bandę gnojków, a potem dostrzegł że jest tam wielu dobrych ludzi. Mówił że opinia o nieuczciwości polityków jest błędna. Wielu z nich przychodzi do parlamentu z czystymi intencjami, ale ich uczciwość w wielu przypadkach zostaje zszargana, ponieważ to system korumpuje dobrych ludzi.

 

Nandor powiedział, że jeśli „lud podąży, to liderzy pójdą za nim”, i wycofał się na powrót do oddolnego aktywizmu. Rozbił swój zegarek (był więźniem czasu podczas pracy parlamentarzysty), mówiąc „nie potrzebuję wiedzieć jaki mamy teraz czas patrząc na stan naszych rzek, naszej atmosfery, naszych wspólnot”.

 

Nie potrzebujesz być politykiem by coś zmienić. Nie potrzebujesz mieć władzy nad ludem. Masz władzę nad sobą- a to już dość dużo. Aldous Huxley tak mówił- chciałem naprawiać świat, ale doszedłem do wniosku, że naprawdę pewnym efektów można być dopiero wówczas gdy zmiany zaczniemy od samego siebie. Oddolnie też można zmienić. Media nie są dla polityków, są też, ba, przede wszystkim, dla ludzi.

 

Nikt nie jest taki sam, każdy jest inny. To jest społeczeństwo. Wszyscy razem robiąc coś, niekoniecznie wszyscy to samo, ale każdy swoje, mogą zrobić ogromny postęp. A nie ufając sobie, zwalczając i żrąc się nawzajem- żadnego. Przyjmujemy ten nasz polski kocioł za coś zastanego, niezmiennego, świętego, tymczasem w wielu miejscach naszego świata już go nie ma. Dogadaliśmy się jako społeczeństwo.

 

Jesteśmy inni, różni, i się rozumiemy, nie pragniemy na siłę przerobić kogoś innego na naszą modłę i nasze poglądy. Szanujemy odmienność. Możemy pracować z gejem, ultrakatolikiem, maniakiem wędkarstwa czy ziemniakiem kanapniakiem sprzed telewizora. Ziemniaków kanapniaków czasem bardzo boli że już nie nadążają za światem, corazto jego większą różnorodnością, specjalizacją. Tak, bo siedzą na kanapach i oglądają tylko nieliczne relacje z wciąż idącego dalej od nich realu. Nawet nie zdają sobie sprawy jak nieliczne są te relacje medialne, jak dziwnie dobrane pod kątem niespotykaności na tyle wysokiej, by stała się atrakcyjna dla telewizji.

 

Rzeczywistości nikt nie pokaże, nie da się. To tak jak z ową opowiastką o Mapie Imperium, która była Tak Samo Wielka Jak Owo Imperium i je przykrywała, a z czasem przegniła i porozdzierała, stając się schronieniem dla wszelakiej leśnej zwierzyny. Media to mapa świata, są, ale pokazują jedynie kierunki, próbują katalogować, opisać różne szufladki. Świat jest pełen strzałek w milionach kierunków.

 

Polacy jak na razie zajmują się, wnioskując z danych statystycznych, życiem w innym surrealnym wymiarze, oraz rozglądaniem się pośród nielicznych przedstawianych im przez media alternatywom dróg życia spośród milionów strzałek…Z których do jednej są przekonywani szczególnie intensywnie- ziemniaka kanapniaka. Aż się nie chce wierzyć że ziemniak zdolny jest wstać. A tu proszę, dziś taki tłum…Polska się budzi. Ach, znów marzę…

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka