Przyjechali do mnie goście w dresach najki, po prostu dresiarze, osiedlowcy, hommies. Przyjechali na warsztaty sportowe. Pokazywali straszne filmy na komórce- jakiegoś kolesia tak zbakanego (upalonego gandą), że miał opuchnięte powieki i wąskie szparki miedzy nimi. To od palenia, ale nigdy w życiu nie widziałem żeby ktoś tyle palił marihuany. Polscy osiedlowcy potrafią. Pochodzą z X., nawet dużego miasta w środku kraju.
Najlepszy wśród nich jest J. Ma chyba z 15 lat, a życie zna lepiej niż niejeden dorosły. Kiedyś go odbierałem z pociągu gdy miał jeszcze 13 lat, był cały upalony tak mocno jak ja jeszcze nigdy. Gadkę ma jak dorośli, gdy idziemy na kolację do restauracji to mówi tak ciekawie że wszyscy dorośli milkna i go słuchają. Gdy ci osiedlowcy palą marihuanę, zwykle dziwię się po co palą jej aż tyle- czasem wystarczy buch, dwa buchy z dżointa. A oni na raz całego by spalili. Słuchają piosenek z nawijkami w stylu „na moim podwórku ja palę dwa buchy, moje ziomy się schodzą i siedzimy na murku”.
Ale są bardzo bystrzy, bardzo sprytni. Życie dla nich to walka o pieniądze, o przeżycie. Walczą z osobami które od nich coś wymuszają, czasem z szacunkiem opowiadają o innych którzy wymusili na kimś swój nowy telefon komórkowy. Opowiadają jak pytali się Niemców nad morzem, ile kosztowała ich ta nowa komórka. A ci Niemcy im: „Null”, nic, wychodzisz na miasto, i masz… Im się to jakoś podoba.
Czy są źli? Nie. Są ofiarami systemu, biedy w której jedyne co im daje to jakaś fatalna szkoła, do której nie chcą chodzić. Puścili mi piosenkę „Ja pierdolę szkołę” do melodii „We will rock Sou” Queena. Nawija koleś który stwierdza że pierdoli i już nie chodzi do szkoły.
Nastoletni mulat, syn Algierczyka, który jest jednym z moich gości, opowiada o Tajwańczyku czy jakimś takim kolesiu obcokrajowcu który przychodził do szkoły, ale nie miał książek, bo miał tylko brata, ani matki, ani ojca. Przyszedł dyrektor, i do niego, czemu on nie ma książek, on na to że nie ma pieniędzy żeby je kupić. Na to dyrektor: że gówno go to obchodzi. No to on wstał i wyszedł i tyle chodził do szkoły. Im te historie jakoś imponują, ta szkoła istotnie musi być jakąś tragedią, do której się nie chce chodzić i w ktorej nie ma nic ciekawego. Wnioskując z piosenek jakie puszczali, chyba jest.
Inne tematy w dziale Polityka