Lech Kaczyński rządzi już 3. rok i wciąż budzi kontrowersje. Wielu moich znajomych twierdzi że nie jest ich prezydentem, lecz jest prezydentem ludowo-katolickiej większości. Ów ludowy katolicyzm opierający się na dominacji obrzędowości nad treścią, etyką: on wyniósł go zresztą do władzy, a Lech Kaczyński sam jest trafną emanacją tego odłamu. Niestety, o ludowym katolicyzmie, wg mnie sprawcy całego zamieszania, nie mówi się poza wąskimi kołami specjalistów, socjologów. Debata, jak i nawet sam termin, nie wyszła poza mury uczelni. Zresztą w ogóle o sprawach wyznań, wiar nie dyskutuje się. Reprezentantów innych wyznań, takich jak moje, zepchnięto w mainstreamowych mediach w niebyt. Dyskutuje się co najwyżej i rzadko o konflikcie katolicy-ateiści.

Czym jest ludowy katolicyzm? To, jak piszą jego krytycy, spadek po kontrreformacji, „przywiązanie do teatralnej i powierzchownej pobożności, lubowanie się w zewnętrznych przejawach kultu" (jak opisuje go Mirosław Kostroń). To model, w którym w „panteonie” dominację uzyskała Matka Boska, prześcigając Jezusa, nie wspominając o zapomnianym Jahwe. Sandauer pisał: „Katolicyzm w Polsce jest raczej zewnętrzny, ograniczony do potrzeb życiowych”.
Ależ tak, krytycy „katolicyzmu w polskim wykonaniu” to zapewne Żydzi, jak zapewne zauważ część komentatorów tego postu, i rozpocznie typowo polską dyskusję nie przez wysłuchanie argumentów, ale poprzez znieważenie osób je wypowiadających. Nasz honor nie pozwala nawet na normalną dyskusję. W relacjach międzyludzkich dominuje sarmatyzm, czego wyrazem jest jakość polskich dyskusji, nacechowana emocjami i romantyzmem.
W Polsce kilku zwalczających się obozów nawet sobie na temat owego katolicyzmu ludowego nie podyskutujemy. Jego zwolennicy nie są otwarci na jakąkolwiek dyskusje, ich media to zamknięte twierdze. Wg mnie ludo-katolicyzm przy prawdziwej wierze w Boga jest jak bałwochwalstwo złotych posągów i cudownych obrazów. W innych wyznaniach, także chrześcijańskich, nie ma spowiedzi, nie ma możliwości odpustów, a grzechy popełnione są „na zawsze”. Nikt nie modli się do ołtarzy, relikwii czy obrazów, uznając to za bałwochwalstwo. Bóg jest zaś wszędzie, nie tylko w kościele, ale jest w każdej materii, każdej istocie.
Nawet w świecie chrześcijańskim różnice są gigantyczne. Czy nikt z wyznawców ludo-katolicyzmu nie czytał Dekalogu innego niż ten mający jedno przykazanie mniej, to 2-gie, którego nie uczy się w katolickich katechizmach? Oto przykazanie Dekalogu o kulcie obrazów i posągów:
Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!
Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią!
Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą.
Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań
Pomyślcie wówczas- czym byłby katolicyzm bez złotych ołtarzy, bez komunii świętej, rzeźb, ikon, krzyży? Jako dziecku wmawiano mi iż w czerwonej lampce palącej się w kościele mieszka Duch Święty, a wafelek opłatka zamienia się w specjalnej uroczystości w komunię, ciało Jezusa. Ale w Nowym Testamencie opisano jedynie uroczystą kolację- i tym, wieczerzą, posiłkiem, jest tak naprawdę obrzęd który ewoluował do mszy świętej w polskim (i nie tylko) wykonaniu. Kościół Rzymskokatolicki który je organizuje jest ponadto ciałem korporacyjnym, nieobieralnym. Swoje istnienie opiera na jednym ze słów Jezusa, mogącym być w dodatku różnorodnie interpretowanym (ecclesia- to zgromadzenie, rada, kongregacja).
Cesarz Sellassie (Ras Tafari) mówił dlaczego niektórym zależało by obrzędy stały się ważniejsze niż wiara- bo wykorzystali religię jako metodę do realizacji ich własnych celów. Być może jego słowa pozwolą lepiej zrozumieć sukces takich postaci polskiej polityki jak ojciec Rydzyk:
Musimy przestać mylić religię z duchowością. Religia jest zbiorem zasad, reguł i rytuałów stworzonych przez człowieka, które miały pomagać ludziom budować ich duchowość. Przez ludzką niedoskonałość religia stała się zepsuta, upolityczniona, wprowadzająca podziały, stała się narzędziem w walce o władzę. Duchowość nie jest teologią czy ideologią. Jest prostym sposobem życia, czystym i autentycznym, bo danym przez Najwyższego. Duchowość jest siecią łączącą nas z Najwyższym, ze światem i z każdym z nas.
Nie twierdzę że pozostała część polskiego świata medialno-politycznego nie jest układem. PiS traktuję jako partię która korzystając z niezależności katolickiego medium, jedynego rozbijającego ówczesny oligarchiczny układ medialno-polityczny, wręcz cudem weszła do polskiej polityki zaskakując jej uczestników wcale nie spodziewających się wizyty konkurencji i utraty władzy.
Wszak jej dysponenci kontrolują media publiczne, wydaje się że i prasę z którą są powiązani, ustalają wysokie liczby podpisów do zebrania na listach, system dofinansowania partii politycznych tnący polityczną konkurencję. Niestety, PiS i nasz obecny prezydent- raczej przez swoją wyznaniową genezę i gospodarczą politykę umiarkowanego narodowego socjalizmu (jak określają ją krytycy) mogą nigdy nie przejąć wyborców Platformy, nie rozwalić okrągłostołowego układu. Popełniają zbyt dużo błędów, a od politycznego centrum dzielą ich lata świetlne. PiS, nieoczekiwany gość przy już podzielonym stole polskiej polityki, jest dziś na drodze do marginalizacji.
Inne tematy w dziale Polityka