Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
55
BLOG

Polski biznes widziany z Włoch

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 1

Targi w Mediolanie. Dwa lata temu z K. pomyliliśmy imprezy targowe, chcieliśmy dojechać z lotniska na targi, i dojechaliśmy, tylko że nie na te co trzeba. Wielkie tereny targowe w centrum miasta to już przeszłość. Poza miastem, na skraju aglomeracji powstały nowe tereny targowe, straszące niezmierzonymi przestrzeniami targowymi. Zapraszający nas producent pod swoje stoisko wynajął 4 tysiące metrów kwadratowych po 270 euro za metr. Wydał chyba koło miliona złotych na same targi.

Oglądamy tutejszy biznes. W Polsce te biznesy są inne. Dominuje handel, niemal nic się nie produkuje. Ależ owszem, chcielibyśmy produkować. Przygotowałem biznesplany, złożyłem kilka różnych wniosków o dotacje unijne na kilka różnych fabryk na kilka różnych konkursów, i niestety wszystkie odpadły z powodu czy to źle wypełnionego załącznika, czy innych drobnych błędów. Owszem, wynajęto konsultantów, sam tego nie robiłem, nie byłoby to nawet możliwe czasowo. Dowiadywałem się jeszcze o konsultantów polecanych przez innych.

W pewnym momencie już wymiotowałem tymi formularzami i nie byłem nawet w stanie wszystkiego dopilnować. Na kilkanaście złożonych wniosków przeszły tylko jakieś wnioski- drobiazgi, i to po kilkukrotnych zwrotach i poprawkach (na szczęście w jednym konkursie o drobne sumy można było składać ponownie).

Jestem wrogiem dotacji. Powinno się obniżyć firmom podatki, tak jak to robią w Japonii czy innych krajach wspierających innowacje. Nikt nie zdaje sobie sprawy jak niesprawiedliwy jest proces wyboru. Nie liczy się jakość wniosku, bo już przebrnięcie przez ocenę formalną jest niemal niemożliwością. Nie jesteśmy biurokratami, wypełnienie poprawnie kilku czy kilkunastu tysięcy pól w ważącym kilka kilogramów wniosku jest niemożliwością, a ma się prawo tylko do jednokrotnej poprawki.

Z tego co się dowiadywałem, te wnioski są poprawnie wypełnione, które na przykład po godzinach wypełniały te same osoby które je potem sprawdzają i kontraktują. Trzeba mieć wielkie znajomości by mieć dostęp do osób które pracują w tych instytucjach i nam takie wnioski wypełnią. Ja ich nie mam- fabryki wg moich biznesplanów raczej nie powstaną. Jak się widzi na jaką niesprawiedliwość człowiek płaci własne podatki to tylko zaciska pięści i rejestruje się na Cyprze, byle tylko mniej grosza tym ludziom dać. Tyle tysięcy poszło na wypełnianie tych wniosków, co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt. A ile się narobiłem, naiwnie wierząc że to działa.

Ludzie w Polsce możeby i chcieli by coś produkować, tyle że pytanie, gdzie. Miast w których da się mieszkać jest w Polsce kilka, są to wielkie aglomeracje w których jakość życia jest na poziomie jakichś europejskich zaścianków, a oferta np. sportowa, edukacyjna czy życia nocnego jest na poziomie tragicznym (gdzie indziej jej wcale nie ma). Taka oferta musi być do przełknięcia, gdy ktoś chce mieszkać w Polsce. Cała reszta kraju to miasta w upadku, miasta skąd migrują młodzi, uciekają mózgi, gdzie z roku na rok dzieje się coraz mniej imprez i wydarzeń kulturalnych. Rządzą w nich koterie kontrolujące media, byle tylko nie być przedmiotem krytyki. Jedna z gazet ogólnopolskich jest manipulującą opinią publiczną podpórką wielu lokalnych reżimów. Wspiera rozmaite kliki osób które dopadły stołków, mimo że zasługują na bruk.

Tymczasem zakup ziemi w miastach gdzie jeszcze można mieszkać celem budowa tam fabryki jest horrendalnie drogie, a o ręce do pracy jest nader trudno. Metr kwadratowy ziemi potrafi kosztować kilka tysięcy, zamiast polskich pracowników niekiedy musiano ściągać Azjatów. Albo też na danych rynkach już funkcjonują podobne biznesy i jest trudniej. W ogóle typowe czynności prawne są w Polsce niesłychanie skomplikowane. Interpretacje istniejących „przepisów” obfitują w rozbieżności i konieczność proszenia urzędów o interpretację napisanych przez dyletantów przepisów. Urzędnicy zwlekają z odpowiedzią po kilka miesięcy, na list odpowiadają pod koniec urzędowego 3-miesięcznego terminu prosząc o doprecyzowanie pytania albo pisząc tylko cokolwiek, byle liczyło się prawnie że odpowiedziano zgodnie z terminem. Sprawa podziału spółki kapitałowej w polskim wykonaniu wymaga zatrudnienia sztabu prawników, wnioskowania o interpretacje przepisów podatkowych i trawienia miesięcy i lat. Jest to ogólnie ruszenie śmierdzącego gówna. Na takiej mieliźnie jako przedsiębiorcy możemy ugrzęznąć na długi czas.

W ogóle robienie biznesu w Polsce jest robieniem go w kraju niedemokratycznym. W moim odczuciu wspiera to istniejący system, konserwuje go, przedłuża jego egzystencję. Dziś biznes wytwórczy w Polsce istnieje w stopniu małym. Nie wiadomo czy się rozwinie z powodu choćby konkurencji firm Państwa Środka, przejmującego coraz to nowe branże. W polskim reżimie rządzący nami sądzą że są w stanie konkurować niskimi kosztami pracy, podczas gdy jest to kopanie się z koniem (azjatyckim). Zaś ucieczka w jakość wymaga kapitału ludzkiego, który raczej woli mieszkać i pracować w krajach różnorodnych kulturowo, w krajach w których ma szanse dalszego rozwoju, w krajach w których istnieje nauka na światowym poziomie dająca możliwość dalszej edukacji.

Polska zaś dla kosmopolitycznego kapitału ludzkiego jest zesłaniem, gdzie przybywa się jedynie płacić te grosze ludziom tak biednym, że nie stać ich nawet na ucieczkę z ekonomicznej niewoli niskich stawek za robociznę, pozwalających jedynie na subsystencję. Tutaj się przybywa do jakiejś dziury z bezrobociem, wsadza tą fabrykę, i jedynie dojeżdża doglądać, bo mieszkać tam nie sposób. Bo niby do jakiej szkoły posłać tam dzieci? Może do paranoicznej „podstawówki” gdzie dzieci pierwsze co uczą się to żyć w absurdalnym świecie obaw na temat tego, co inni o nich sądzą. Ta panika przed tyranią ruszających się firanek i języków jest podstawowym elementem „polskiego wychowania”.

Dziś młodzież co prawda jest już inna, ale ta starsza. Znajomy nastolatek A. przejmuje się jedynie opinią osób, których zdanie szanuje. Wymienia kilka osób, w tym jednego czy dwóch nauczycieli. Reszta może sobie sądzić co chce, dla A. to niewiele albo nic nie znaczy.

Inne bzdety to nauka śmierdzącej barokowymi bąkami Zagłoby literatury przywołującej i motologizującej okres patr-idiotycznego upadku i kontrreformacyjnego ciemniactwa. To śmierdzące czosnkiem księgi w stylu „Ogniem i mieczem” które uczą patr-idiotyzmu z klapkami na oczach. Polska szkoła pierze mózgi absurdalnym poczuciem nadętego honoru. Ale jest to pranie mózgu mieszkańcom slamsów, w jakiej to potędze niby żyją, podczas gdy na ulicach śmierdzi grzybem, jak w centrum Jeleniej Góry. Polska „potęga” jest tylko klapka na oczy, a posłać dzieci do nacjonalistycznej pralni mózgu mogą tylko ci, którym na edukacji dzieci nie zależy.  

 

c.d.n.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka