Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
743
BLOG

20-lecie Okrągłego Kantu, wielkiej antydemokratycznej zdrady

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 14

Czy ktoś z was wierzy dziennikarzom Wyborczej lub Polityki gdy opowiadają o „Okrągłym Stole” tworząc propagandowy mit tego antydemokratycznego spotkania? W Polsce nie było żadnej rewolucji- oprzytomnijcie. Dawne elity dokonały pewnego przepoczwarzenia, dokoptowały sobie pewne środowiska które wykonały w ich stronę odpowiednie uśmiechy- i oto powstał nowy system. Hurra. Tym ludziom powinniśmy byli być bardzo wdzięczni tylko tego że zmiana ustroju odbyła się bezkrwawo.

Demokracja? A proszę założyć łaskawie partię i iść do wyborów. Aby zebrać wymaganą liczbę podpisów trzeba dysponować pieniędzmi choćby na swój własny czas i infrastrukturę do zorganizowania pracy ok. 1000 osób je zbierających. Zwykły śmiertelnik pracujący od 8 do 16 a potem gotujący piorący kupujący trenujący w polskich warunkach nie ma szans i czasu na jakiekolwiek zaangażowanie polityczne.
 
Rozmawiałem ostatnio z pewnym politykiem. Ten wspomniał o ciekawej zasadzie doboru naturalnego w polskiej polityce. Aby móc się zajmować polityką, trzeba już albo mieć pieniądze, albo do polityki po owe pieniądze się udawać. Wydatki na kampanię to minimum 100 tys. PLN. Żaden działacz społeczny nie skusi się by tyle wydać, nie znając rezultatu. Selekcja naturalna.
 
W innych krajach na szczęście jest normalnie- nasze ulotki wyborcze poczta nawet rozniesie za darmo do domów. Już małe partie z kilkutysięcznym poparciem mają prawo do publicznych dotacji umożliwiających im rozwój. W Polsce próg dla otrzymywania dotacji jest 100-krotnie wyższy niż w sąsiadujących z Polską RFN. W Polsce zanikli typowi dla innych krajów apolityczni, niezależni posłowie i senatorowie (ostał się jeden senator niezrzeszony).
 
Odebrano ludziom prawo do decydowania o ich własnym losie. W demokracji jakaś niezadowolona mniejszość jest w stanie zwołać sama referendum zbierając np. podpisy 1 % wyborców i poddać swój akt prawny pod glosowanie. Tudzież obalić akt prawny uchwalony przez „demokrację pośrednią”. W Polsce wrogowie demokracji nie tak dawno te prerogatywy znieśli.
 
Ci ludzie najpierw mieli media. Naczelna gazeta tego kraju nie powstałaby bez przydziału papieru przez poprzedni reżim. Wiele stacji nigdy nie powstałoby gdyby nie koncesje na nadawanie przyznane przez polityków. Polska to nie Anglia gdzie można powiesić na dachu nadajnik i nadawać, a jak ktoś nas kiedyś złapie, to zainteresuje go najwyżej ów nadajnik, a nie ukaranie nas. Na moim osiedlu w Anglii odbierałem jakieś 5-6 pirackich stacji. Ile masz „wolności” w swoim radio?
 
Jako dziecko chowałem się na młodzieżowych stacjach radiowych z Berlina które łapaliśmy z bratem gigantycznymi antenami rozwieszonymi na dachu naszego polskiego domu. Do dziś w eterze mojego rodzinnego miasta niemal nic się nie zmieniło. Radio okazuje się mieć wciąż wielką władzę- możliwe że bez niego w życiu nie usłyszelibyśmy o braciach Kaczyńskich czy rodzinie Giertychów. Media w Polsce, nawet te wyznaniowe, to wciąż droga do władzy, co sugeruje że tragicznie brak jest wolności słowa w massmediach.
 
Polska zresztą wraz z rządzoną przez mafię Bułgarią nie znalazła się jako jedyne państwa Unii Europejskiej w pierwszej 50-tce krajów z wolna prasą na świecie. Nina Bieńkowska i Krystian Kaźmierczyk opisują autorytarne praktyki krępujące wolność słowa, takie jak autoryzacja wywiadu, której brak karze się pozbawieniem wolności do 6 miesięcy. Oznacza to wspólne uzgadnianie treści wywiadu z osobą go udzielającą. Poza Polską tylko RFN ma taki zapis, i to w wewnętrznych przepisach korporacji dziennikarskiej. W Polsce, jak zauważają autorzy, praktycznie nie ma dziennikarzy freelancerów, w redakcjach panuje patriarchalizm. A ja dodam, że nie ma też typowych gazet opinii w rodzaju Frankfurter Rundschau czy The Guardian. Najlepsze polskie gazety to poziom Daily Mail!
 
Dlaczego stolica Polski nie jest w Terespolu? Byłoby jeszcze dalej do epicentrum cywilizacji Europejskiej. Moi znajomi warszawscy dziennikarze uważają że w Polsce się nawet poprawia. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Cóż mają powiedzieć mieszkańcy wielu regionów Ziem Odzyskanych, które mają tą samą, choć już zdewastowaną infrastrukturę co mieszkańcy Czech czy byłego NRD, a biedniejsi są dwu- albo nawet trzykrotnie? Dopiero tutaj widać, że centralizacja Polski odebrała części regionów szanse na zamożność.
 
Przecież całe polskie 20-lecie okazało się przede wszystkim porażką gospodarczą. Produkt Krajowy Brutto typowego mieszkańca Czech jest wyższy o połowę, mieszkańca Estonii czy Słowacji o ponad 40 %. A ci ludzie w tych krajach startowali z podobnego poziomu. Rozwój gospodarczy w ostatnich 3 latach w Estonii, na Słowacji, na Łotwie był o jakieś 40 do 80 % wyższy, przepaść więc rośnie! Między 54 a 65 rokiem życia pracuje jedynie 29 % Polaków, podczas gdy średnia dla Unii wynosi 50 %, a dla Skandynawii 70 %.
 
Wystarczy przekroczyć granicę polsko-czeską by z kraju w którym nawet między dwoma wioskami potrafi kursować kilkanaście par pociągów dziennie do kraju gdzie wita nas wielki spalony dworzec kolejowy (Lubawka), a jedyny pociąg dziennie z 80-ciu na godzinę zwalnia do prędkości piechura by przedzierać się przez zabagnione tory- nikomu nawet się nie chciało zadbać o ich odwodnienie. W przygranicznych miastach wita nas chaos tandetnych, azjatyckich reklam i chodniki zamienione w parkingi dla aut. Oto z czeskiej Europy wjeżdżamy do Azyji Polskiej.
 
Tutaj są zwykle tylko ruiny przedwojennej potęgi. Ruiny opery na rynku. Resztki rozkradzionej przez złomiarzy linii po której ongiś 160 km/godzinę sunęły opływowe ekspresy łączące Bytom, Wrocław, Opole czy Legnicę z Berlinem. Zasłonięte dyktą wejście do przejścia podziemnego na stacji która kiedyś była wielkim węzłem, a dziś z prędkością ślimaka przemierza ją jeden czy dwa pociągi dziennie. Przedwojenny Heimatskalendar z setkami reklam fabryk których opustoszałe dziś budynki porozbierano niedawno dla cegieł. Litografie pałacu, który przed wojną był muzeum wnętrz zamkowych, wisiały w nim obrazy Rembrandta, van Dycka, Goi, Velázqueza, Tycjana i Canaletta. A dziś jest turpistycznym kiczem z pomalowanymi olejną żółcią korytarzami.
 
Fot. Opera w G. dawniej i dziś (wikimedia/ archiwum)
 
opera w glogowie
 
 
 
Polska jest anarchią. Jest też krajem któremu grupka ludzi ukradła wolność i demokrację. Tudzież wprowadzili swoją koncepcję demokracji dla wybranych. Na 20-lecie wielkiej zdrady swe pióra podniosą ci mający odpowiednie znajomości i powiązania. Odtrąbią wielki sukces, wychwalając siebie nawzajem. Na forach zaś odezwą się krytycy na których jak zwykle zabrakło tuszu w „chwalących demokrację” tabloidach. Wierzysz w demokrację w Polsce? Bo ja wierzę w „Okrągły Kant”.
 

Fot. Latający Ślązak, przedwojenny ekspres jadący 160 km/h na już rozkradzionych torach k. Lubska

Fliegender Schlesier

wkrótce dodam kolejne zdjęcia.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka