Pan Kłopotowski pisze na swoim blogu jakoby w Polsce panował ustrój demokratyczny. Panie Kłopotowski, a czy możemy jako obywatele stworzyć partię, zdobyć kilka tysięcy głosów na początek, i uzyskać publiczne dofinansowanie na jej dalszy rozwój? Czy też sami będziemy musieli dopłacać do niej po 300 tys. rocznie (chcąc mieć 5 etatów dla działaczy)? A czy będziemy, finansując partię z własnych składek, w stanie konkurować z partiami które poprzez aparat przymusu zmusiły mnie, jak też każdego z was moi czytelnicy, do płacenia na ich rzecz obowiązkowej składki w wysokości ok. 18 PLN rocznie?
Mam wrażenie że osoby które twierdzą że w Polsce jest demokracja to propagandyści którym za pisanie takowych stwierdzeń publicznie płaci jakaś agenda rządowa. Demokracja jest bzdurą w kraju w którym ktoś mnie na siłę zmusza do płacenia składek na partie od których polityki się odcinam. Jest martwa w kraju w którym nie ma społeczeństwa obywatelskiego.
Jest martwa w kraju w którym wolność słowa jest możliwa w zasadzie jedynie w Internecie. Już trzecia a także czwarta siła polityczna Europy nigdy nie została dopuszczona do wypowiedzi w publicznych mediach, po prostu reprezentantów pewnych ideologii politycznych cenzuruje się, choć mogłyby się przyjąć na polskim rynku. Demokracja jest martwa w kraju w którym wiele ruchów politycznych jest tak cenzurowanych że działać mogą jedynie w sieci Internet. Jak choćby UPR (nie żebym był stronnikiem tego ruchu).
W jakim kraju ma Pan demokrację? Nawet Perykles pochodził z arystokratycznego i zamożnego rodu, nie był osobą z tłumu. Nie ma czegoś takiego jak demokracja. Zawsze są to grupy interesów, wspierane przez media. Trzymające się u władzy prawem dziedziczności, dlatego że już wcześniej u niej były.
Ale w wielu krajach jest bardziej demokratycznie. W rankingach demokratyczności prym wiedzie Szwecja, Holandia, Nowa Zelandia, Szwajcaria... To w Nowej Zelandii znajomy rastafarianin został posłem, mając dredy tak długie że gdy jechał na deskorolce, to sięgały mu do ziemi. Zresztą zrezygnował z mandatu i oddał się działalności oddolnej, twierdząc że jeżeli ludzie pokierują, to politycy tylko podążą za nimi. Ludzie w trampkach albo karmiący piersią dzieci w ławie sejmowej zdarzają się, ale w krajach bliższych idei demokracji.
W Niemczech możliwe jest dla partii pozaparlamentarnych wejście do parlamentu bez sięgania po korupcyjne środki od "sponsorów". Już od 5 tys. głosów w jednym tylko okręgu ma się prawo do federalnego dofinansowania partii. To w Niemczech do parlamentu wbili się „Die Linke”, partia w zasadzie z ulicy. W Polsce zaś niektórzy obawiają się "partii z ulicy" choć gorzej już chyba być nie może- ekonomiści wskazują już przecież na procentowo najwyższy (jako część PKB) poziom transferów socjalnych na świecie.
W Polsce próg do otrzymania dofinansowania jest 100-krotnie wyższy niż w sąsiednich Niemczech. Jest to chyba ok. 400-500 tysięcy głosów. W Polsce mamy oligarchię a nie demokrację. Tutaj rządzą ci którzy kontrolują pieniądze z budżetowych dotacji. Społeczeństwo obywatelskie? Chodziłem do szkoły średniej w Niemczech i w Polsce. Polska szkoła to rzadki przypadek totalitarnego prania mózgu w wersji martyrologicznej. W Niemczech uczono nas natomiast bycia obywatelem, organizowania demonstracji, rozmawiania o polityce, o prawach mniejszości. Martyrologicznej propagandy nie dostrzegłem śladu.
Coś się komuś chyba pogubiło z tą demokracją. Jaki to ranking nas zalicza do krajów demokratycznych? Bo czytałem że klasyfikują nas gdzie indziej, w gronie demokracji fasadowych. Vide „Democracy Index” magazynu The Economist...
Video: Znajomy rastuch- parlamentarzysta
http://www.youtube.com/watch?v=YDqnNy3RgU8
Inne tematy w dziale Polityka