Po treningu odprowadzałem znajomego Włocha do autobusu. Na imprezie we „Freshu” wyrwał laskę (poderwał dziewczynę), i szukał autobusu którym ma do niej dojechać. Napisała mu sms-a po angielsku ab zabrał szczoteczkę. A on z moją pomocą szukał sklepu z prezerwatywami na Starym Mieście. Zaprowadziłem go do takiego sklepiku prowadzonego przez dwójkę niespecjalnie uprzejmych, chyba niedosłyszących kobiet. Patrząc przez okno widziałem całą kondomową zadymę jaką zrobił, bo oczywiście tłumaczyć z angielskiego starszym kobietom za ladą musiała jakaś przypadkowa klientka.
Dziwię się trochę takim kobietom które po pierwszej randce dają się jechać facetowi. Twierdzi że jest bardzo fajna i miła. A tak, możliwe. Dziś takie są laski. Po co związek, skoro tak po prostu można mieć seks?
Opowiadał mi trochę o Włoszech, gdy go zapytałem czym jest dziś mafia. Mafia zlała się dziś z polityką- mówił. Była ta akcja „czyste ręce”, po której dawną elitę polityczną w latach 90-tych wymiotło po gigantycznym skandalu jaki odkryto. Ale dziś politycy stali się sprytniejsi. Znaleźli nowe sposoby by się bronić przed wykryciem. Pokazywał gest komórki i mówił że już nie jest prawnie możliwe aby zrobić „interception”, zrozumiałem że chyba zablokowano prawnie możliwość podsłuchiwania czy przechwytywania rozmów komórkowych. Politycy sami prawnie uniemożliwili odkrycie ich własnej korupcji.
Sycylia, jego rodzinny region. Pytałem go jak tam jest. Odpowiada- „jak to jest możliwe by niektórzy kandydaci polityczni mieli tam 80 % poparcia w wyborach? Przecież to się normalnie nie zdarza”- mówił. Opowiadał sporo o Berlusconim, o tym że prawodawstwo unijne blokowało mu możliwość przejmowania kolejnych stacji telewizyjnych. Więc Berlusconi złamał to unijne prawo. On był oburzony że mieszkańcy Włoch tyle płacą na Unię Europejską, a ta takie łamanie prawa toleruje. Teraz wg mojego rozmówcy wszystkie główne stacje telewizyjne mówią głosem Berlusconiego. Ja mu na to, że brukselscy biurokraci lubią mówić- „a wiecie, w UE są też Włochy” i traktować stan tamtejszej miękkiej dyktatury jako element pejzażu.
Bloggerzy okazują się mieć ogromną władzę w takich krajach. Rozmówca opowiadał mi o jednym z blogów, wokół którego wytworzyła się wielka społeczność. Organizowano spotkania sympatyków tego bloga (był on jednym z owych sympatyków), próbowano na bazie licznych zwolenników stworzyć wręcz jakiś „popularny” (jego słowo) ruch polityczny.
Ciekawe to. Możliwe że jedyną nadzieją na zmiany w Polsce są właśnie „dziennikarze obywatelscy” (mamy już 2,8 mln blogów, są to wszystkie blogi kiedykolwiek założone) i to dzięki nim mogą się narodzić nowe ruchy nie tylko polityczne. Bloggerzy, stajecie się nową władzą!
P.S.
A oto nagranie brazylijskich piosenek w którym (chyba, bo nagrywaliśmy mnóstwo) to ja gram na pandeiro (tamburynie):
http://rasfufu.wrzuta.pl/audio/58uY6AJBGY/
Inne tematy w dziale Polityka