Żyjemy w państwie totalitarnym, w którym prawa obywateli są kompletnie marionetkowe. Oto aptekarz, pan Karol. Miał aptekę na rogu Puławskiej i Racławickiej. W wyniku działań dziwnej grupy, wg jego przypuszczeń- prawdopodobnie mafii uwłaszczającej się na komunalizowanych miejskich superatrakcyjnych lokalach traci aptekę, i co ciekawsze, jego uwłaszczający się kamienicznik zagarnął cały jego majątek z owej apteki, wyceniany wg ofiary na 2 mln złotych. Nasłano na niego karków próbujących go zastraszyć, i to w dniu jego urodzin.
I teraz następuje najlepszy smaczek. Przedsiębiorca ucieka się do radykalnej demonstracji pod Ministerstwem Sprawiedliwości- przykuwa się do bramy ministerstwa. Prokuratura bowiem od 4 miesięcy nic nie zrobiła w jego sprawie, a zagarniętego mienia mimo 7-krotnych publicznych apeli- wciąż nie odzyskał, mimo że sprawca zagarnięcia jest na wyciągnięcie ręki. Zgłasza swój protest, mający trwać 120 dni, w odpowiednim urzędzie. Wiesza tablicę i przykuwa się do bramy.
Oto o 4 nad ranem przyjeżdża policja. Nie mają prawa przerwać jego protestu. Zgodnie z ustawą o takich protestach i demonstracjach, rozwiązać może ją jedynie sam protestujący. Jedynie w szczególnych przypadkach zagrożenia publicznego możliwe jest rozwiązanie takiego zgromadzenia za decyzją przedstawiciela organu gminy.
Niemniej policjanci łamią art. 52 § 1 kodeksu karnego i popełniają czyn karalny- kończą jego demonstrację, brutalnie obsikują gazem łzawiącym twarz protestującego samotnego mężczyznę. Mimo że ma ręce i nogi przykute do bramy Ministerstwa Sprawiedliwości, zostaje oskarżony o czynną napaść na policjantów (standard postępowania polskiej „policji” w tego typu sprawach). Mężczyzna został poturbowany podczas zatrzymania (wręczył mi protokół z obdukcji).
Co ciekawsze, został zaaresztowany na 12 godzin. Protestujący rozdawał kserokopie „protokołu zatrzymania osoby”. Młodszy aspirant z Alei Ujazdowskich 11 o godzinie 4 nad ranem w „Święto Wolności” (do którego świętowania zachęca Gazeta Wyborcza”) tak uzasadnia przyczynę zatrzymania:
„Podejrzany o naruszenie miru domowego w Ministerstwie Sprawiedliwości przy al. Ujazdowskie 11 w Warszawie w dniach 03/04.06.2010 r. Istnieje uzasadniona obawa matactwa”. (zdjęcie fragmentu protokołu- poniżej)

Ciekaw jestem, jak mógłby w takiej sprawie mataczyć samotnie demonstrujący ex-przedsiębiorca. Spiskować z cieciem od bramy ministerstwa? Przecież to jest teatrzyk marionetkowy. Rosja? Chiny? Gdzie tak się jeszcze dzieje? Karol stwierdził, że wie już teraz, czemu pod owym ministerstwem jest tak mało demonstrujących. Sądzi że traktuje się ich tak jak jego. Że oskarża się ich o napaść na policjanta etc.
To nie jest śmieszne. Żyjemy w kraju w którym wolność słowa i wolność zgromadzeń jest obłudą. W kraju w którym zeznania policjanta są tyle samo warte co zeznania byle bojówkarza. W którym policja przestała być instytucją zaufania publicznego, a stała się instytucją gnębienia ubogich wyrostków z przedmieść. To młodzież pokolenia „JP” jak ją określił blogger Ezekiel, przy czym „JP” to skrót odzewu „j***ć policję”. To na nich odreagowują się dziś policjanci- tutaj mogą bezkarnie zademonstrować swoją wyższość.
Ci niewykształceni, nie darzący zaufaniem innych, lekko socjopatyczni ludzie nie potrafią się nawet poskarżyć na swój los. Nie znają swoich praw, nie mają znajomych którzy pomogą im przy takim konflikcie. Idealne mięso armatnie. Przychodzą, pozwalają sobie zrobić zdjęcie z zasłoniętymi oczami, mówią że zostali pobici na policji, że zrzucono ich ze schodów, przetrzymywano chyba z tydzień w areszcie. „Sąd” ich, ewidentnie pobitych i z poszywaną głową, właśnie skazał za czynną napaść na policjanta, najwyraźniej nie dochodząc, skąd i u nich wielkie obrażenia, świeżo pozszywana głowa.



Ale i młodzież z tego pokolenia też nie jest bez winy. Kiedyś polskie przedmieścia eksplodują- ku uciesze skrajnej prawicy, która będzie miała pożywkę dla wielkiego sukcesu wyborczego. Że to może się zdarzyć i w Polsce, pokazują wydarzenia z prowincjonalnego Słupska, gdzie kilkudniowe zamieszki wybuchły po zabójstwie 13-latka. Ostatnio w Polsce wybuchły zamieszki rasowe na slamsach przy dworcu Stadion po zabiciu Maxwella I. przez policjanta.
Sprawa Karola El-Kashifa, którego protokół z zatrzymania mam przed sobą, pokazuje że Polska już nie jest demokracją. Jest marionetkowym krajem w którym władzę dzierżą właściciele oligopoli dotowanych milionami przez państwo. Zwykli ludzie albo grupa ludzi nic tu nie mogą- to nie demokracja, gdzie dzięki różnym mechanizmom (np. bezpłatne rozsyłanie ulotek przez pocztę) dotrą do wyborców.
W Polsce zwykli ludzie mogą liczyć na kilka minut czasu antenowego w radiu którego słuchają starsi ludzie, i kolejnych kilka minut w rządowej telewizji naziemnej, na mniej oglądanym kanale i jeszcze w porze mniejszej oglądalności. I to wszystko- raz na cztery lata. Ewentualne koszty dodatkowej kampanii muszą pokryć sami, podczas gdy kandydaci „wybranych 4 partii” mają sfinansowaną z pieniędzy podatników i kampanię samorządową, i parlamentarną, a możliwe że i wybory prezydenckie.
Zakres demokracji jest więc w Polsce bardzo mały, wręcz marginalny. Ot, czas na kilkanaście zdań raz na 4 lata. Tudzież kilka- kilkanaście minut w prime-time raz co 5- przy wyborach prezydenckich. Czasem patrzę z boku, co ja robię. Piszę oczywistości. Czy po to się uczyłem o wiele bardziej zaawansowanej wiedzy, by rozmieniać si ę na tak drobne sprawy? Marnuję czas próbując zmienić, tudzież choć wyjaśnić i opisać kraj, który zmienić może jedynie chyba rewolucja.
Sądzę że zmiany powinniśmy zacząć my sami, od samych siebie. Rozsądek krzyczy wręcz, że chcąc dokonać takiej zmiany w moim życiu, powinienem po prostu z Polski wyemigrować. To kraj totalitarny. Wciąż totalitarny, mimo zapewnień „Gazety Wyborczej”, świętującej wolność. Chyba przedwcześnie.
&width=450&height=600)
Inne tematy w dziale Polityka