Zabójstwo na tle wyznaniowym lub politycznym: tak zakwalifikowałbym wydarzenia z Łodzi. Przychylam się bardziej do tła wyznaniowego.
Nie dalej jak przedwczoraj rozmawialiśmy z przyjaciółmi w moim domu o tym, że media sztucznie tworzą podziały. Że takie podziały tworzą tez politycy. Jest to wygodne dla nich: rysując konflikt, określając jego strony, ustawiają się po jednej z nich. Media zaś generują pieniądze i widownię na rozognieniu konfliktów. „Nie ma konfliktu- nie przyjeżdżamy”, mówią komercyjne stacje telewizyjne proszone by raportować problemy dręczące ludność w miastach polskiej prowincji.
Przemysł podziałów. Przemysł konfliktowania. Jaki jest ten wielki podział Polski? To podział na dwa typy katolików: tych narodowych, ludowych, oraz na tych proeuropejskich, bardziej centrowych. Katolicy narodowi są za karą śmierci zdaje-się, są przeciwko zapłodnieniom in-vitro, o aborcji nie wspominając. Przestępcom podnieśliby kary więzienia, ocenę z nauczania religii katolickiej wpisywaliby na świadectwa.
Polityka zagraniczna? Wielka Polska! Grożenie palcem na około. Podobało mi się zachowanie ś.p. Lecha Kaczyńskiego w sprawie gruzińskiej- bronił mniejszego przed silniejszym. Ale gospodarczy nacjonalizm, jingoism? Patriotyzm? Ja wolę altruizm, przynajmniej nie jest wykluczający.
Po drugiej stronie barykady stoją ci bardziej umiarkowani, ale też bardziej cwani. Polityka jest dziś wynikiem badań społecznych nastrojów. Produktem dostosowanym do odbiorców za pomocą skrupulatnych badań rynku. Zmieniają się poglądy, zmienia się polityka.
Dramatem Polski jest to że ołtarz jest pomieszany z tronem. Problemy które w innych krajach są prywatnymi sprawami wyznawców, w Polsce politycy PiS przekształcili w agendę swoich ruchów politycznych.
Wyznanie wydaje się sprawą prywatną. Owszem, podziały polityczne często odzwierciedlają podziały wyznaniowe. Tutaj zaś mamy podziały nawet nie między wyznaniami, ale wewnątrz jednego wyznania. Podziały między odcienami konserwatystów.
Nie wierzę w zakaz aborcji. W ogóle nie wierzę w moc zakazów. W Polsce są zabronione rozmaite rzeczy i nawet nie trzeba fatygować się by opuszczać granice kraju by owe nielegalne dobra pozyskać. Owszem, konsumpcja marihuany jest trochę mniejsza, może nawet o kilkadziesiąt procent, ale zamiast niej ludzie sięgają np. po papierosy, nieporównywalnie bardziej wg rozlicznych badań szkodliwe, od których się nawet umiera. O innych narkotykach nie mówię- istnieją całe regiony w Polsce gdzie niemal wszyscy blokersi konsumują amfetaminę- prostszą w produkcji i sprzedaży niż susz roślinny.
Mogę mieć niespecjalnie liberalne, a nawet konserwatywne własne normy które odnoszę do samego siebie. Jednocześnie nie staram się nikomu narzucać swoich poglądów, żądając co najwyżej tolerancji dla poglądów innych. Wierzę w to że ludzi można przekonywać. W swoim życiu przekonałem tylu ludzi do rzeczy tak wydawałoby się trudnych. Jeśli odnoszę porażkę, to często dlatego że nie jestem w stanie odpowiednio dobrze się skomunikować.
Polemizuję na forum bloggerskim pełnym osób o wydawałoby się konserwatywnym światopoglądzie. Jednocześnie jeszcze nigdy nie musiałem kasować komentarza- może jestem gruboskórny? Salon24 jest platformą pewnej debaty. Zaś polska przestrzeń publiczna okazała się miejscem gdzie taka debata była niemożliwa. W mojej ocenie do podobnych czynów dochodzi tam gdzie debata publiczna jako metoda rozwiązywania konfliktów w społeczeństwie zawiodła. W Polsce zawiodła.
Polska wg wskaźnika demokratyzacji Democracy Index nie jest w grupie krajów demokratycznych. Ta grupa zresztą obejmuje tylko ok. 30 krajów. W tekście „Polska Rzeczpospolita Octowa” politolog Jabłoński opisał polski system jako demokrację o charakterze fasadowym. „W naszej demokracji zamiast pełnych półek idei wciąż mamy do wyboru te same cztery rodzaje octu”- napisano w leadzie artykułu.
W Polsce niemal nie ma debaty publicznej. Polskie media mainstreamowe w większości próbują zarabiać na antagonizowaniu. Coraz więcej też się mówi o ich skorumpowaniu, o handlowaniu „grubymi tytułami”, które są towarem, wymienianym za różne usługi, i nie są „bezpłatne”. Media którym politycy przyznali koncesje- myślę choćby o stacji TVN- są powiązane więzami towarzyskimi ich właścicieli z aktualnym rządem. Berluskonizm?
Jedne co mogę powiedzieć, to to że zawiodła nawet ta fasada polskiej demokracji. W Polsce nie ma bowiem nawet jednego popularnego medium, które, będąc bezstronne, umożliwiałoby wolne i pozbawione manipulacji kształtowanie się opinii publicznej. Włączam u rodziców „Polsat”, leci dziennik telewizyjny, i mam wrażenie oglądania telewizji jednego ze związków wyznaniowych. Inny kanał, TVN, wg doniesień internautów ostatnio usunął ze swojej bazy artykułów w sieci Internet wszystkie te z tagiem „marihuana”. Tygodnik „Wprost” usunął zaś ostatnią, pożegnalną i lekko tylko cierpką notkę na blogu swojej brukselskiej korespondentki.
Wolność słowa po polsku i obecne czystki „moherów” przypomina działania „Wielkiego Brata”. Orwell zapewne nie przypuszczał, jak proste w czasach cyfrowych będzie „redagowanie przeszłości”. Proste jest też redagowanie teraźniejszości, wystarczy odpowiednio układać listę nagłówków prasowych, tematów poruszanych przez media, tą „agendę”, za pomocą której oddziaływuje się na poglądy ludzi.
Ludzie są do tego stopnia łatwowierni i media-sterowalni (tele-sterowalni), że w USA na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej ogromną panikę wywołało słuchowisko radiowe „War of the Worlds” o ataku Marsjan na Ziemię, zawierające takie elementy jak przerywane reklamami „specjalne wydania wiadomości”.
Ludzie którzy później włączyli radioodbiorniki, nie odróżnili fałszu od prawdy. Spośród ok. 6 milionów słuchaczy 1,7 miliona uwierzyło że to prawda, 1.2 miliona słuchaczy było mocno przerażonych. Reakcja słuchaczy jest przedmiotem debaty- można znaleźć informacje o próbach ucieczki, a nawet łupieniu sklepów. W ciągu miesiąca opublikowano 12,5 tys. artykułów o wybuchu paniki, nawet Adolf Hitler podał ją jako przykład dekadencji i skorumpowanego stanu demokracji.
Jest przedmiotem debaty, na ile polskie media tabloidowe ponoszą winę za zaistniałą sytuację, i na ile sprawca był mediamotywowany. Na ile wyraził wzniecione gdzieś emocje. Podobnie było w Holandii, w sprawie zabójstwa Pima Fortuyna, rasizującego i antyimigranckiego polityka homoseksualnego przez obrońcę zwierząt i weganina, Volkerta van der Graafa. Zabójca stwierdził że popełnił zabójstwo by bronić słabsze warstwy społeczeństwa oraz w celu powstrzymywania wykorzystywania Muzułmanów jako kozłów ofiarnych w celu dojścia do władzy.
W jakim celu popełnił swoją zbrodnię pan z Myszkowa? Możliwe że się dowiemy.
Inne tematy w dziale Polityka