Faszyzm, nacjonalizm, patriotyzm hop siup do jednego wora a wór do jeziora.
Operacja na patriotyzmie Polaków trwa. Na razie Polacy są oszołomieni dawkami narkozy płynącymi z reżimowych mediów. Po erze budowania człowieka radzieckiego (homo sovieticus) następuje era budowy człowieka europejskiego. "Autorytety" od naprawy wypaczeń komunizmu obecnie dokonują aborcji, usuwając ze zdrowego organizmu niepożądane postawy patriotyczne.
Dzisiaj komentatorem telewizyjnym i „ekspertem” od Święta Niepodległości został świeżo powołany na stanowisko dyrektora Muzeum Wojska Polskiego prof. Janusz Cisek. Zaledwie tydzień temu, bo 2 listopada na to stanowisko powołał go minister rządu Tuska a dokładnie Minister Obrony Narodowej Tomasz Siemoniak.
Dlaczego czepiam się profesora? Dlatego, że dzisiaj perorował i przytakiwał prowadzącej w TVP Info (nazwijmy ją „dziennikarką” i prowadzącą „relację”). Wygłaszał dziwne definicje nie licujące z tytułem profesora, chyba że profesora instytutu marksizmu i leninizmu. Najbardziej zdumiała mnie definicja nacjonalizmu i patriotyzmu oraz powiązanie patriotyzmu z państwem jako formą organizacji społecznej.
Otóż musze powiedzieć panu Ciskowi, że państwo bez narodu istnieć nie może, natomiast naród bez państwa tak - doświadczyliśmy tego podczas zaborów. Definicje i przykłady powołane przez profesora Ciska były od czapy i zbyt przydługie, aby przytaczać je w całości. Zresztą były tak żenujące, że lepiej pominąć je milczeniem. Ale jeżeli ktoś chce, to może je umieścić w komentarzach.
W każdym bądź razie wydawało mi się, że gdzieś już słyszałem podobne bzdury, jednak było to na tyle dawno, że nie mogłem sobie przypomnieć źródła.
Jeden z blogerów jednak przywołał na salonie24 na czym polegał patriotyzm radziecki – wyższego stopnia i czym był nacjonalizm w pojęciu Lenina i Stalina.
Wszystko stało się jasne, słowa Janusza Ciska są niczym innym, jak nieco tylko zmodyfikowaną wersją patriotyzmu radzickiego. Zdaniem profesora jest to patriotyzm wyższego typu – rzekomo bardziej nowoczesny. Na dokładkę profesor Cisek uraczył nas nieco zmodyfikowaną definicją nacjonalizmu burżuazyjnego.
Z tym większym zdumieniem odbieram owe definicje wygłoszone przez profesora, gdyż czytam, że zajmował się problematyką Legionów i Piłsudskim.
Czy aby to nie jest przypadek, że Legionistami i Piłsudskim zajmowali się także Bronisław Komorowski, Tomasz Nałęcz i kilku jeszcze mało znaczących badaczy i historyków? Wszyscy są znani jedynie ze specyficznego podejścia do tradycji narodowej, narzucając zniekształcony obraz dorobku Piłsudskiego. Pamiętam, co Nałęcz mówił o przewrocie majowym.
Mnie też próbowano wtłoczyć ten typ narracji, lecz w latach komuny. Czyżbyśmy mieli recydywę systemu - taki PRL-bis?
Zazwyczaj dyrektorem muzeum zostawał zawsze jakiś wojskowy. O służbie wojskowej profesora wiemy tyle, że odbył ją w roku 1980 – 1981 w Szkole Podchorążych Rezerwy. W 1986 wyjechał do Nowego Jorku, a w dwa lata później został zatrudniony w Instytucie Piłsudskiego. Coś mi tu śmierdzi. Ciekawe, dwa lata, może na stypendium? Ale wtedy wielu uciekało do Ameryki.
Niektórych znam i cieszę się, że nie zapomnieli o swoich korzeniach nadal pielęgnując swój patriotyzm, język i obyczaje, inni już po kilku miesiącach „trudno mi mówić polskiemu” wstydzili się swojej Ojczyzny. Jeszcze inni bardzo nieliczni mieli tam robotę do wykonania jako główne lub dodatkowe zadanie zlecone przez służby PRL.
Bardzo wątpię czy ktokolwiek z profesorów amerykańskich zgodziłby się z definicją patriotyzmu i nacjonalizmu wygłoszoną przez Ciska? Być może dla niektórych byłaby ona obraźliwa, jeżeli nie zwyczajnie dziwaczna. Nie było im raczej dane doświadczyć kiedykolwiek nauki marksistowsko-leninowskiej, więc mają bardziej trzeźwe spojrzenie na te sprawy.
Na naukę nie jest nigdy za późno i przytoczę tu krótkie rozróżnienie, jakiego udzielił mi kiedyś jeden z autentycznych profesorów. Nacjonalizm jest traktowaniem własnego narodu ponad innymi narodami. Inne narody nacjonalista uznaje jako gorsze. Natomiast patriotyzm traktuje swój naród jako Primus Inter Pares czyli pierwszy między równymi.
Z szacunkiem odnosimy się do innych narodów, do ich dorobku naukowego i kulturalnego, co nie wyklucza traktowania swojego narodu w sposób szczególny z uwagi na więź kulturową, językową, wspólnotę losów i doświadczeń historycznych pewną wspólną świadomość łączącej nas przeszłości.
Polska nigdy nie głosiła uwielbienia dla faszyzmu. Zresztą, kto przeczytał doktrynę faszyzmu (a takich jest mało) musi przyznać, że ideowo wpisuje się o wiele bardziej w lata rządów III RP poglądów reprezentowanych przez Palikota, działaczy PO i kawiorowej lewicy, niż w lata II RP czy nawet komunizmu.
Po pierwszej wojnie światowej naturalną tendencją światowa było wzmocnienie rządów wokół jednostki, która w skrajnych przypadkach prowadziła do dyktatury.
Polska zawsze była krajem wieloetnicznym i wielonarodowym. Nigdy jednak państwo nie kształtowało narodu, tak jak to miało miejsce w niektórych krajach Zachodniej Europy. U nas to narody kształtowały państwa. Nawet w czasach polityki jagiellońskiej nie ograniczano się do jednego narodu. Posiadaliśmy unie z Litwa i Rusią. Niestety teraz obserwujemy jak reżimowe media i władze usiłują na siłę przeformować naród i to w dodatku metodami skompromitowanymi i hańbiącymi. Te próby skazane są na niepowodzenie tak jak niepowodzeniem okazało się stworzenie narodu jugosłowiańskiego czy narodu radzieckiego w byłych krajach bloku wschodniego i środkowej Europy. Człowiek radziecki miał być wzorcem, do naśladowania. Wzorzec zaś propagowały reżimowe media.
Ładnie byśmy dzisiaj wyglądali jako wzorce radzieckie.
Obserwujemy obecnie celową, stałą i systematyczną degradacje symboli narodowych, wartości, obyczajów i kultury wyższego lotu. To jest działanie z premedytacją, któremu musimy się przeciwstawiać.
Nasi dziadowie przetrwali i wywalczyli niepodległość tylko dzięki temu, że zachowali język i wiarę ojców oraz obyczaje, a także ponieważ piętnowali zaprzaństwo i kolaborację z zaborcami.
Być może współcześnie następuje pewne przewartościowanie, gdyż żyjemy w innych czasach. Dziś obserwujemy wręcz ucieczkę od patriotyzmu. Mimo to jednak „postępowi tęczowi patrioci” powinni z uznaniem pochylić się nad ideami i wartościami tych, którzy wywalczyli naszą niepodległość. Wywalczyli ją także dla nich. Gdyby nie oni, byliby częścią społeczności niemieckiej lub sowieckiej, w zależności od tego, po której stronie Wisły by się urodzili. Znacznie więcej osób mogłoby się wówczas pochwalić dziadkiem służącym w Wermachcie lub NKWD, a nie w przedwojennym Wojsku Polskim lub Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Na co dzień zaś mogliby czarować znajomych niemieckim poczuciem humoru lub przechwalać się rosyjskim systemem demokratycznym i przestrzeganiem praw człowieka.
Jakby na to nie patrzeć państwa narodowe nadal pozostają podstawą politycznej i społecznej struktury Europy. Daje się to zauważyć najmocniej w dobie kryzysu, gdy słyszymy o problemach Grecji, Hiszpanii i Włoch oraz dominującej roli Francji i Niemiec w Unii Europejskiej. Czynnik narodowy ma nadal istotne znaczenie w tworzeniu wartości ogólnoeuropejskich. Dlaczego więc mamy my jako Polacy rezygnować z tego czynnika?
Czy Unia Europejska wytworzyła jakieś symbole, które na prawdę skupiają społeczeństwa wywołując poczucie wspólnej tożsamości i zbiorowe emocje takie, które płyną z głębi serca a nie z dotacji finansowych promujących określone zachowania? Otóż nie wytworzyła i nie wytworzy, dopóki nie zaakceptuje odrębności narodowych promując najbardziej uniwersalne z nich. One, bowiem wzbogacają wspólną kulturę i dziedzictwo europejskie. Zwalczając je i blokując nie osiągnie się niczego dobrego.
Na koniec chciałbym przypomnieć głęboki sens obchodów niepodległości. Nie mają one charakteru faszystowskiego, jak usiłowały przedstawić społeczeństwu reżimowe media. Wystarczy przypomnieć młodemu pokoleniu, że zupełnie niedawno ich babcie lub dziadkowie byli na listach przeznaczonych do likwidacji lub wywózki, (chyba, że sami zaangażowani byli w ten zbrodniczy proceder). Dwa pokolenia to nie jest odległa historia, człowiek mądry to wie, a człowiek głupi potrzebuje na zrozumienie tej prawdy więcej czasu, choć może i na starość tego nie zrozumie. Nie zmienia to faktu, że nieodległa przecież historia może się powtórzyć, ale my wtedy pozbawieni już zostaniemy symboli, wartości, tradycji i poczucia wspólnoty, dzięki którym mogłaby przetrwać nasza podmiotowość i my sami.
Inne tematy w dziale Polityka