Harcownik Harcownik
1290
BLOG

Donald Tusk - Moja walka z hakerami NOWOŚĆ!

Harcownik Harcownik Polityka Obserwuj notkę 4

 

Lojalnie uprzedzam, że książka o której piszę poniżej nie została wydana, bo jeszcze nie istnieje (przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo) a tekst jest jedynie próbką czarnego humoru. Być może nieudolną, ale gdy jest się rozczarowanym i oburzonym, ciężko wspinać się na wyżyny finezji. Rozumiem, że może nie być dla wszystkich dość zabawny. Wszystkich się nie zadowoli a o gustach się nie dyskutuje. Zwolennikom PO i nieomylności premiera radzę, aby tekstu tego nie czytali. Robią to na własną odpowiedzialność, o czym uprzedzam.
Można go potraktować, jako historię alternatywną, choć ten, kto nie opuszczał lekcji historii dostrzeże tam sporo podobieństw i faktów, które miały miejsce w nieodległych czasach.
Być może zbyt ostro potraktowałem premiera, ale on sam traktuje społeczeństwo jeszcze gorzej. Ja przynajmniej nie składałem uroczystej przysięgi, że dobro Tuska i jego pomyślność będą zawsze dla mnie najwyższym nakazem. Tak się składa, że Tusk ślubował to obywatelom obejmując tekę premiera i każdorazowo, gdy zostawał posłem. Biorąc pod uwagę liczne obietnice i cyniczne kłamstwa Tuska (np. przysięgam, że wyrzucę z rządu każdego, kto zaproponuje podwyższenie podatków), w porównaniu z tym moje kłamstewko jest jedynie niewinna facecją. Drwiną demaskująca i ośmieszającą Donalda, uczynioną w nadziei na to, że się w porę zreflektuje, bo stąpa prostą ścieżką prowadzącą do dyktatury i coraz większego ograniczania praw obywatelskich.
 
Zatem dość gadania. Mam nadzieję, że po tym wstępie cenzorzy będą trzymać swoje sympatie polityczne na wodzy i pozwolą (w imię wolności słowa), pośmiać się tym, dla których poniższy tekst będzie zabawny.
 
 
Donald Tusk - Moja walka z hakerami NOWOŚĆ!
 
 
 
 
No, no, no … jestem pełen podziwu, jaki nasz Donald jest szybki i pracowity. Wydawało się, że Donald nic nie robi tylko podróżuje na koszt podatników, jest na ciągłym urlopie, wagarach lub w służbowych rozjazdach na Machu Picczu, czy też pojechał załatwiać kontrakty do indyjskiej świątyni miłości, a tu okazuje się nic z tych rzeczy. Minęło zaledwie parę dni od ujawnienia sprawy z ACTA i dwa dni, kiedy Donald wypowiedział wojnę, a już doczekaliśmy się książki o tym jak dalekowzroczny Donald dzielnie walczy z nieletnimi hakerami. Na dodatek mamy już drugie wydanie tego dzieła. Widocznie taką wielką cieszy się popularnością w Niemczech - tam właśnie została wydana książka Donalda. Tytuł oryginału brzmi: „Mein kampf gegen Hacker".
Dlaczego książkę wydano w Niemczech a nie w Polsce?
Chyba dlatego, że nasz Donald od dzieciństwa najpierw nasiąkał tą mową, a dopiero potem poznawał język polsko-kaszubski z tym charakterystycznym warrrczącym gardłowym rrr… jak Herrrman. Wiadomo nie od dziś, że książka wydana za granicą, w obcym (oczywiście nie dla Donalda) języku to wielki prestiż na światowych salonach.
 
Młodzi i starzy zwolennicy PO, już pewnie nie mogą się doczekać polskiego przekładu książki swojego ukochanego wodza. Muszą jednak trochę poczekać. Na razie mogą przećwiczyć kilka przydatnych i miłych premierowi sformułowań po niemiecku, jak zwracanie się do swojego przewodnika: "Mein Führer".
Walka z piratami i złodziejami jeszcze trwa. Tusk to tęga głowa, napoleońska taktyka nie pozwala, aby zbyt wcześnie zdradzać swoje zamiary przed wrogiem. Protestujące małolaty nie znają języków (poza angielskim) a hakerzy znają dodatkowo tylko język programowania, więc możemy być spokojni o losy kolejnej wojny. Za to Donek, Graś i inni znają język, który przecież jeszcze 70 lat temu był językiem urzędowym w Polsce, ale wtedy używano innej nazwy GG (nie mylić z Gadu-Gadu). Kto wie, może moda na niemiecki urzędowy ponownie powróci? Słyszałem, że w wielu miejscowościach już są poustawiane tablice po niemiecku a i w urzędach wielu gmin można załatwić sprawę w tym języku. To niewątpliwie wielki sukces administracji Tuska. Konopnicka niech się schowa ze swoją ksenofobiczną Rotą, po prostu kuca przy całej nowoczesnej europejskości Donalda.
 
Dlaczego tak się rozpisuje nad językiem? Ponieważ samej książki jeszcze nie czytałem, a o czymś jednak trzeba napisać. Chodzi przecież o sensacyjną publikację statystycznie umiłowanego wodza i przywódcy. Czyżby to była klamra spajająca dokonania Donalda? Rozliczenie z tą polskością i nienormalnością? Zobaczymy. Nie silę się na recenzję, ale już się cieszę na myśl, że przeczytam barwna analizę Pana Kłopotowskiego, który jak to ma w zwyczaju podda dokładnej analizie to historyczne dzieło i wskaże nam źródła fascynacji Donalda. Może dołączy do tej analizy także Pani Szczuka rozprawiając się bezlitośnie z seksualnością i fobiami Donalda?
 
Ja tam niemieckiego nie znam, ale okładka i tytuł przypomina mi innego dalekowzrocznego wodza, który walczył o 1000 lat wielkiej Europy, pod przewodnictwem Niemiec. Jemu się jednak nie udało.
Dziś Donek z Radkiem również walczą o Europę, w której silne Niemcy odgrywają odpowiedzialną, kluczowa i przewodnią rolę. Pakt z Włochami i swoista polityka miłości wobec przeciwników politycznych (i nie tylko), także kiedyś już była. Nie pamiętam, jak się to państwo wtedy nazywało, ale też miało III w nazwie.
Czy III RP czeka równie świetlana przyszłość, pod przewodnictwem naszego Donalda?
Pożyjemy, zobaczymy…
Harcownik
O mnie Harcownik

Grafika z akcji #GermanDeathCamps. fot. Tomasz Przechlewski / CC 2.0 Akcja SEAWOLF - konkretny wymiar pamięci.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka