Harcownik Harcownik
143
BLOG

SPORT W POLSCE

Harcownik Harcownik Polityka Obserwuj notkę 0

 

Jakiś Łobuz (bez urazy) napisał notkę, że Cracovia pozostanie w ekstraklasie. Pozostanie mimo, że jest najgorszą drużyną ekstraklasy piłkarskiej, a wyniki tego klubu już dawno przypieczętowały spadek do niższej ligi. Spadku jednak wcale może nie być.
Trener Cracovi liczy, bowiem na rozstrzygnięcia przy zielonym stoliku, to znaczy na sytuację, kiedy PZPN nie przyzna koncesji jakieś drużynie na grę w ekstraklasie, czy też na sytuację, gdy nastąpi powiększenie ligi. Takie skandaliczne rzeczy miały już miejsce w cale nie tak odległej historii.
 
Niestety, to mogą być prorocze słowa. Od dawna wiadomo, że polską piłką rządzi patologia - polityka i układy. Tajemnicą poliszynela jest, że Craovia chce sobie kupić extraklasę w przyszłym sezonie. Znamy elokwencje i mentalność panów z PZPN, więc wszystko jest możliwe. Wielokrotnie dokonywano powiększenia ligi, lub odmawiano koncesji na grę w ekstraklasie drużynom, które zasłużenie wywalczyły awans, do najwyższego poziomu rozgrywek.
Najwyższy poziom dotyczy szczebla ligi, a nie poziomu rozgrywanych meczy.
Od dawna wiadomo, że wiele wyników to zwykłe układy. W obecnych rozgrywkach, takich ustawionych meczy było bardzo wiele.
 
Byłbym nieszczery, gdybym powiedział, że wszystkie te manipulacje mnie oburzały. Otóż jeden z ostatnich wyników bardzo mi odpowiadał. Chodzi dokładnie o mecz Widzew Łódź - Lechia Gdańsk. Większość polskich kibiców nie lubi Lechii Gdańsk – ukochanego klubu premiera Tuska, który był niegdyś jej wiernym kibolem. To słaba drużyna z ogona tabeli, broniąca się przed spadkiem. Niestety przed spadkiem broni się także ŁKS, lokalny przeciwnik Widzewa. Oczko w głowie władz miasta Łodzi i polityków związanych z PO, którzy aktualnie są przy władzy. ŁKS ma kłopoty i realna szansę na upadłość. Poziom piłkarski ŁKSu nie zmienia się od wielu lat – gra na aferę to jedyna żelazna taktyka meczowa. Mimo to, władze miasta chcą wybudować klubowi ŁKS wielki nowoczesny stadion, dla niepoznaki nazywając go miejskim. Wszystkie zaś propozycję rozbudowy Widzewa, czy choćby zmiany infrastruktury wokół stadionu, są torpedowane.
 
Stadion miejski? O.K. ale na gruncie neutralnym, tak jak to jest we Włoszech i wielu innych europejskich miastach. Nie ma zgody na ukryte dotacje z kieszeni wszystkich mieszkańców w celu wspierania jednego klubu kosztem innego.
 
Dlatego też przed meczem Widzewa z Lechią trzeba było dokonać wyboru mniejszego zła. Tym mniejszym złem, była wygrana Lechii nad Widzewem i spuszczenie LKS do ligi niżej. Gdzie ogromny stadion dla tak słabej drużyny byłby już wielkim przekrętem, którym bezwzględnie powinien zainteresować się prokurator. Wszyscy to rozumieją.
Faworyzowanie przez polityków PO jednego klubu doprowadziło niestety do takiego właśnie podziału. To już nie jest sport a zwyczajna polityka.
 
Mecz Widzewa z Lechią Gdańsk, zaczął się od odśpiewana przez kibiców: „Czy przegrywasz, czy nie, my i tak kochamy cię”. Czyli piosenki, która, śpiewana jest pod koniec meczu, gdy Widzew przegrywa. Potem było skandowane hasło: „Gramy na luzie”. Tak też się stało, piłkarze dostosowali się do oczekiwań kibiców. Mimo tego luzu, była okazja do strzelenia słabo grającej Lechii przynajmniej 4 bramek, ale trzeba było się dostosować do poziomu przeciwnika. W końcu Lechia strzeliła tę swoją wymęczoną bramkę i na tym mecz mógłby się już zakończyć. Naprawdę nic się nie działo. Przykro było patrzeć, ale niestety czasem trzeba odpuścić jeden mecz, aby generalnie klub na tym zyskał.
 
Oczywiście kalkulacje mogą się nie sprawdzić, bowiem ŁKS gra ze swojakami. Można, zatem oczekiwać cudownych wyników, gdy ŁKS będzie grał z kolejnymi „rywalami”. Hajto na pewno już ma opracowany plan meczu i ustalony wynik, który zadowoli oba kluby.
 
Taki jest polski sport, który z ideą sportu ma już nie wiele wspólnego. Racje, menadżerskie i finansowe biorą górę nad szczytnymi ideami.
 
Polski sport przypomina, jako żywo inna ciekawą dyscyplinę sportową, w której Polacy odnoszą niemałe sukcesy. Tą dyscypliną jest brydż sportowy. Okazuje się, że sportowcem można być także siedząc na krzesełku, grając w karty i paląc papierosy (przynajmniej na treningach).
 
 
Podejście Polaków do sportu oddaje bardzo ciekawa obserwacja mojego kolegi, który przeczytał gdzieś w prasie, że Polacy uprawiają sport częściej niż obywatele wielu państw zachodniej europy, na przykład Holendrzy.
Co prawda wzrosła liczba biegaczy w parkach, ale słusznie mój kolega zauważył, że rekreacja, czy aktywność fizyczna, to jeszcze nie sport. Dlaczego Holendrzy wypadli tak słabo? Tam bowiem jazda na rowerze nie jest sportem, to zwykła codzienność i przyjemność. Holender jeżdżący rowerem uznałby się za sportowca dopiero wtedy, kiedy byłby zrzeszony w związku kolarskim, prowadził treningi i startował w zawodach, choćby tylko oldboyów.
W Polsce natomiast wystarczy, że po odejściu od grilla jeden kumpel z drugim kumplem pobiega dwadzieścia minut za piłką, aby zgodnie uznać, że uprawiali sport. Nie ważne jest, że grę kończyli bardziej nietrzeźwi niż zaczynali. Powszechne bowiem wiadomo, że browar gasi pragnienie najskuteczniej.
Harcownik
O mnie Harcownik

Grafika z akcji #GermanDeathCamps. fot. Tomasz Przechlewski / CC 2.0 Akcja SEAWOLF - konkretny wymiar pamięci.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka